[b][tag=53257]
Krzysztof Sędzicki[/tag], WP SportoweFakty: Dochodziły do pana głosy, że gdyby nie pana postawa, zwłaszcza w pierwszej rundzie, miejsce w czwórce nie byłoby realne?[/b]
Artur Szalpuk, przyjmujący reprezentacji Polski: Nie wiem, co się mówi, byłem odcięty od świata. Nie miałem pojęcia, co się pisze i co się sądzi. Jestem mega szczęśliwy, że mogę tu z panem siedzieć z medalem na szyi. Wszystko wydarzyło się tak szybko, że nie odpisałem jeszcze na wszystkie gratulacje.
Skutecznie się "izolowaliście" od tej otoczki we Włoszech? Zaskoczyło was przywitanie na Okęciu?
Nie spodziewałem się tego, co nas tu zastanie. Chłopaki mieli pewnie namiastkę wcześniej, cztery lata temu. To, co pojawiło się w Polsce - kamery, dziennikarze, kibice, przerosło moje oczekiwania.
ZOBACZ WIDEO Giba zdziwiony dyspozycją Polaków. "Od początku uważałem wiele decyzji Heynena za błędy"
To chyba pokazuje, że sport jest tylko malutką częścią tego, co się dzieje wokół was. Wy naprawdę dokonaliście wielkiej rzeczy.
Nie chcę używać patetycznych słów, że uważam się za bohatera narodu, ale fajne jest to, że daliśmy radość tak ogromnej liczbie osób. Nie sądziłem, że ten sukces może taż tak bardzo wszystkich poruszyć.
Finał z Brazylią wyglądał jakby był najłatwiejszym ze wszystkich meczów we włoskiej fazie. Nie trzeba było was motywować, niczym na ten słynny "każdy kolejny mecz".
To nie był "każdy kolejny mecz". To był finał. Był ciężki, ale wygraliśmy go dość pewnie, kontrolowaliśmy grę. Fajnie, że byliśmy w stanie wyjść w stu procentach skoncentrowani, poprowadzić go od A do Z, bo to pokazuje, że byliśmy naprawdę dobrzy. Walczyliśmy, byliśmy w dobrej formie i ten złoty medal się nam należał.
Nikt otwarcie nie mówił o medalu.
My wewnątrz grupy mówiliśmy.
Czyli to była taka umowa między wami, że nie rozpowiadaliście o medalu publicznie i trzymacie to dla siebie?
Jesteśmy ambitni, mamy swoje cele w życiu. Kurczę, jak jechać na turniej, to po to, żeby go wygrać! A co przyniesie życie? Tego nie jesteś w stanie przewidzieć. I fajnie, że nasze marzenia się spełniły.
Wciąż jest pan młodym zawodnikiem, w kadrze gra pan od niedawna i już ma pan złoto mistrzostw świata. Co w takim razie może być dalej?
Dobrze powiedzieli Grzesiu Łomacz i Mateusz Bieniek, że odkąd się pojawiliśmy w tej drużynie zawsze było "w łeb". To mój drugi medal, mam jeszcze brązowy z Pucharu Świata w 2015 roku.
Celowo o nim nie wspomniałem, bo on bardziej kłuje w serce niż cieszy [Polacy minimalnie przegrali w rywalizacji z Włochami - przyp. red.].
Tak, tamten boli. Leży na półce i nie ma żadnych miłych wspomnień z nim związanych. Z tym złotem będą same wspaniałe myśli. Nie wiem co dalej. Nie mam jeszcze medalu mistrzostw Europy, nikt z nas nie stanął też na podium igrzysk olimpijskich. Jeszcze jest wiele w życiu do osiągnięcia. A takie rzeczy (pokazując na medal - przyp. red.) napędzają.
Bardzo was zaskoczył brak hymnu po ceremonii dekoracji?
Szkoda, że go nie było. Bardzo niesympatycznie się to skończyło. Na pewno bym go śpiewał bardzo głośno. A byliśmy w takiej euforii, że w sumie wypadło nam to z głowy. Usiadłem sobie w szatni i pomyślałem: "kurczę, nie było podium, nie było hymnu!". Cóż, tak to zorganizowali. Ja bym bardzo chciał odśpiewać Mazurka Dąbrowskiego w Turynie. A tak pozostał nam hymn na lotnisku w Warszawie.
Został pan DJ'em reprezentacji Polski.
Tak, na mnie spadła ta niewdzięczna rola puszczania muzyki w szatni i autokarze.
Bartosz Kurek w wywiadzie dla FIVB musiał tłumaczyć światu, czym jest disco polo.
Bartek powinien być wdzięczny, że tak mało było disco polo. Wiem, że to nie jest jego ulubiony gatunek muzyki.
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)