[b]
Michał Kaczmarczyk, WP SportoweFakty: Przegraliście inaugurację nowego sezonu PlusLigi z GKS-em Katowice 1:3, ale po meczu i tak mówiło się najwięcej o tym, jak odrobiliście straty w trzecim secie i mimo wyniku 9:20 wygraliście seta do 23. To może napawać pana zespół optymizmem? [/b]
Roberto Santilli, szkoleniowiec Indykpolu AZS Olsztyn: Jeżeli mielibyśmy szukać czegoś pozytywnego związanego z tym meczem, to ta sytuacja byłaby jedynym takim przypadkiem. Z jednej strony sprawdziliśmy kilku zawodników, którzy zaczęli spotkanie w rezerwie i możemy być z nich po części zadowoleni, ale martwi nas przebieg dwóch pierwszych setów. To nie była nasza najlepsza gra i pozostaje nam dokonać resetu, by spokojnie podejść do kolejnych gier. Możemy sobie na to pozwolić, bo to było nasze pierwsze spotkanie w tym sezonie.
W pierwszym secie pana zespół był w stanie postawić się GKS-owi, ale potem bardzo widoczne były problemy w przyjęciu, które ustawiły przebieg drugiego seta. To wasza największa bolączka na ten moment?
Jakość przyjęcia rzeczywiście była naszym największym problemem, ale nie jedynym. Nie poradziliśmy sobie w ataku, zbyt często pozwalaliśmy się w nim zatrzymywać, a jednocześnie brakowało naszej odpowiedzi na ataki przeciwnika, zwłaszcza w bloku. Nad tym z pewnością musimy pracować.
Dobrze pokazał się Radosław Gil, który zmienił w trzecim secie Pawła Woickiego i dał impuls do udanego ratowania partii.
Ufamy każdemu, kto znajduje się w naszym składzie i Radek okazał się godny zaufania. Paweł Woicki nie grał źle, ale po tym, co działo się w drugim secie i w pierwszej połowie trzeciego seta, uznałem, że jest potrzebna zmiana. W takich momentach po prostu musisz robić wszystko, by ratować mecz.
To znaczy, że Gil może być w AZS-ie kimś więcej niż ratunkowym zmiennikiem?
Dla Radka to spotkanie było z pewnością ważnym i wartościowym doświadczeniem, bo wcześniej nie rozegrał wielu spotkań w PlusLidze, a teraz mógł wejść na parkiet i pomóc zespołowi w odbudowaniu się. Na pewno wyjdzie mu to na dobre.
Widać było, jak bardzo brakuje wam spokoju i umiejętności w obronie kontuzjowanego Robberta Andringi. Czekacie z niecierpliwością na jego powrót do gry?
Robbert złamał kość w stopie i wciąż się odbudowuje po tym urazie. Najbardziej optymistycznym scenariuszem byłby jego jak najszybszy powrót, może już w listopadzie, ale na razie po prostu musimy sobie radzić bez niego. Ale nie możemy tłumaczyć porażki jego nieobecnością, bo to nie jest czas i miejsce na wymówki. Trzeba iść do przodu i nie płakać nad tym, na co się nie ma wpływu.
Był pan zadowolony z tego, jak zagrał Denis Kalinin, sprowadzony w ostatniej chwili po urazie Andringi?
Kalinin był moim zawodnikiem z czasów, gdy trenowałem Iskrę Odincowo i całkiem nieźle go znam. Był już blisko zakończenia kariery sportowej, ale po rozmowach z nami zdecydował się na dołączenie do naszej drużyny i zastąpienie Robberta Andringi. Teraz liczymy przede wszystkim na jego doświadczenie i spokój, bo zdajemy sobie sprawę, że wcześniej nie odbył żadnego okresu treningowego i potrzebuje czasu, by dojść do pełnej sprawności. Wiem, że stać go na więcej.
Czy obecny skład Indykpolu AZS Olsztyn stać na grę i wyniki z poprzedniego sezonu? Jest w nim nowa jakość?
Tego typu pytania zawsze są trudne, bo na temat zeszłego roku możemy mówić i mówić, a ten sezon jest na razie niewiadomą. Doszło do dużych zmian, bo straciliśmy dwóch wyróżniających się środkowych, Plińskiego i Kochanowskiego. Doszło też do roszad w przyjęciu, gdzie mieliśmy swoją koncepcję, ale z wiadomych przyczyn musieliśmy ją zmienić. Traktuję ten zespół jako zupełnie nowy i nie mogę powiedzieć, że to jest spadkobierca tożsamości ekipy z poprzedniego sezonu. To już przeszłość, musimy szukać swojej tożsamości i nie skupiać się na tym, jak wypadamy w porównaniu z poprzednim sezonem, tylko myśleć o punktach w następnym meczu.
Choćby po ostatnim meczu pana drużyny i GKS-u Katowice widać, że PlusLiga wciąż się wzmacnia, chce podnosić jakość i nie zamierza zwalniać tempa po wielkim sukcesie polskiej reprezentacji.
To prawda, to, co stało się na ostatnich mistrzostwach świata, to wyjątkowy sukces Polski, bo rzadko zdarza się obronić tytuł w tych rozgrywkach. I jest to osiągnięcie tym większe, że obroniliście złoty medal, posiadając drużynę niemal zupełnie inną nią ta z 2014 roku. To dzięki temu, że liga produkuje bardzo wielu młodych, zdolnych graczy, którzy zasilają kluby ekstraklasy, a najlepsi z nich szybko trafiają do reprezentacji. To pokazuje, że działania wokół siatkówki w Polsce idą w dobrym kierunku, ten system żyje i daje efekty. Co roku widzę kolejnych utalentowanych graczy i myślę, że polska liga oraz federacja mają prawo być dumne z tego, co udało się osiągnąć w ostatnich latach.
ZOBACZ WIDEO Sektor Gości 92. Fabian Drzyzga: Stephane Antiga nie jest szczery. Straciłem przez niego 1,5 roku [4/5]