Najbliżsi znajomi Jakuba Popiwczaka postanowili, że będą go wspierali podczas spotkania Jastrzębskiego Węgla i Stoczni Szczecin. Z tej okazji stworzyli baner, dzięki któremu libero śląskiego klubu z łatwością mógł znaleźć swoich kolegów na trybunach. Na transparencie znalazł się rysunek przedstawiający siatkarza i napis "Piwo dla każdego", który nawiązywał oczywiście do nazwiska i pseudonimu sportowca. Plakat nie spodobał się jednak ochronie, która rozpoczęła interwencję.
Wśród osób wspierających Jakuba Popiwczaka był między innymi Michał Chmielewski, dziennikarz "Przeglądu Sportowego". To on poinformował o całym spięciu za pomocą Twittera. - Brawa dla Jastrzębskiego Węgla, pięć osób wyprowadzało kumpla za ręce z hali, bo "reklamował piwo, a to jest zakazane". A jaką ma mieć Popiwczak ksywkę - "Tymianek"? Teraz władze klubu wezwały... policję. Chyba ja też powinienem czuć się przestępcą - napisał Chmielewski.
Później dziennikarz sportowy dopisał, że ochrona podjęła interwencję ze względu na złamanie podpunktu "j" regulaminu hali. Mówi on o wywieszaniu flag i transparentów o treściach obraźliwych lub prowokacyjnych. Chmielewski zastanawiał się w swoim wpisie, czy ksywka zawodnika Jastrzębskiego Węgla jest obraźliwa. Dodał także, że klubowe władze miały nakazać ochronie interwencję. Ponadto, dziennikarz poinformował, że jeden z porządkowych ściskał za szyję jednego z jego kolegów, a sam miał później zeznać, że został pobity. Dodatkowo pracownik "Przeglądu Sportowego" znalazł w regulaminie jeszcze jeden paradoks...
i na koniec hit - w regulaminie hali @KlubJW, podpunkt „k” jest zakaz obecności nietrzeźwych w obiekcie. Co ciekawe, klub w trakcie meczów sprzedaje tam... PIWO
— Michał Chmielewski (@chmiielewski) 21 października 2018
W trakcie spotkania do gry wkroczyła także policja, która zaczęła spisywać wyjaśnienia znajomych siatkarza Jastrzębskiego Węgla. Wśród nich byli także koledzy Popiwczaka z boiska, którzy obecnie grają jednak na niższych szczeblach ligowych w Polsce. Przebitkę z przesłuchiwania na trybunach pokazała nawet kamera Polsatu Sport, która transmitowała hitowy mecz 3. kolejki PlusLigi.
- Sprawa trafiła do sądu w trybie przyspieszonym. Jeden z naszych kolegów został zatrzymany z zarzutem naruszenia nietykalności ochroniarza, przez co musieliśmy pojechać na komisariat i złożyć zeznania. Cała sytuacja miała miejsce w przerwie pomiędzy pierwszym a drugim setem. Ponoć to Jastrzębski Węgiel zalecił porządkowym całą interwencję. W całej sprawie agresorem tak naprawdę była ochrona, a nie my. Teraz to niby oni uważają się za poszkodowanych. Co ciekawe, po wielu latach zmieniła się w jastrzębskiej hali firma porządkowa, a dla nowej korporacji był to pierwszy mecz. Jakub Popiwczak starał się po meczu załagodzić jakoś tę sytuację, ale zobaczymy, co z tego wyniknie. Cała sprawa jest co najmniej absurdalna - powiedział nam Michał Chmielewski.
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że osobą, której najbardziej przeszkadzał baner na trybunach był komisarz meczu, który na co dzień działa blisko śląskiego klubu. Transparent miał rzekomo zasłaniać jeden z plakatów reklamowych. Jastrzębski Węgiel poinformował nas, że zajmie stanowisko w tej sprawie po zebraniu informacji od ochrony. Całą sytuację zdążył już skomentować Jakub Popiwczak za pomocą jednego z mediów społecznościowych. - Super pomysł, super baner. Szkoda, że tak się skończyło... Mam nadzieję, że oprawa do odzyskania. Pozdrowienia do więzienia Stanisław S. - zażartował libero śląskiego klubu.
ZOBACZ WIDEO Sektor Gości 92. Fabian Drzyzga przerywa milczenie. "Długo gryzłem się w język. Tym ludziom powinno być wstyd i głupio" [cały odcinek]