W spotkaniu pierwszej kolejki Ligi Siatkówki Kobiet E.Leclerc Radomka Radom sprawiła niespodziankę, pokonując przed własną publicznością #VolleyWrocław 3:2. Pierwsze dwa sety nie ułożyły się jednak po myśli beniaminka, który przegrał odpowiednio do 22 i 17. - Czekałem na ten mecz trochę zestresowany, z obawami, zresztą, jak widać, z uzasadnionymi, bo zaczęliśmy to spotkanie podobnie jak kilka meczów w okresie przygotowawczym, czyli bardzo nerwowo, z bardzo słabą zagrywką. Przeciwnik, grając w obcej hali, w tych elementach był zdecydowanie lepszy - rozpoczął swoją wypowiedź Jacek Skrok.
Sytuacja zmieniła się o 180 stopni w trzeciej partii, gdy na parkiecie pojawiły się Renata Biała i Sonia Kubacka. Zwłaszcza wejście pierwszej z wymienionych wprowadziło w szeregi gospodyń sporo ożywienia. Była ona, po Majce Szczepańskiej-Pogodzie, najlepszą punktującą zespołu. Zapisała na swoim koncie 14 "oczek", przy 27 atakującej. 10 punktów zgromadziła Kubacka. - Po pierwsze wejście Renaty Białej, po drugie bardzo dobra gra Majki Szczepańskiej ten zespół trochę ożywiły. Trzeci set był przełomowy, bo przy prowadzeniu przeciwnika 2:0, w jego szeregach pojawiło się lekkie rozluźnienie, my to wykorzystaliśmy. Zdecydowanie poprawiliśmy zagrywkę i okazało się, że można wygrać. Wydaje mi się, że przed nami jeszcze niejeden taki mecz - podkreślił trener Radomki.
Biała, nie mająca kompletnie doświadczenia na poziomie ekstraklasy, weszła na plac gry w miejsce Anny Bączyńskiej, która nie może zaliczyć sobotniego występu do udanych. - I tak dość długo czekałem ze zdjęciem z boiska Anny Bączyńskiej, bo jednocześnie miałem z tyłu głowy, że jest to już ekstraklasa, a te dziewczyny, w tym Renata, nie mają doświadczenia na tym poziomie. Myślę, że to jest przeogromna lekcja dla tych dziewczyn. Zwracam honor, bo nie spodziewałem się tego, że spiszą się tak fenomenalnie. Majka Szczepańska zrobiła najwięcej punktów, w żadnym momencie nie "pękła" - zaznaczył Skrok.
Wydawało się, że w tie-breaku, po asie serwisowym Izabeli Bałuckiej na 10:7, było już "pozamiatane". Kilka chwil później prowadziły jednak przyjezdne (11:10). - Na szczęście miałem dwa czasy, a po drugim, gdy w ustawieniu zagrywką "dopadła" nas Natalia Murek, na szczęście "zdjęliśmy" ją z pola serwisowego, a wtedy wszystko wróciło do normy. Swoją zagrywką zrobiliśmy to, co trzeba. W końcówce postawiliśmy blok, skończyliśmy ważną akcję i to przesądziło o wyniku - nie ukrywał szkoleniowiec. - Dla nas jest to bardzo ważne zwycięstwo, bo nie chodzi o sam wynik, a o efekt, jaki ono wywoła, czyli doda nam wiary w to, co robimy. Dzięki temu, do następnych meczów przystąpimy z trochę mniejszymi emocjami - dodał Skrok.
Inauguracja zmagań w LSK i powrót do elity po ponad 30 latach wywołały w Radomiu duże zainteresowanie kibiców, którzy niemal w komplecie stawili się na trybunach Hali MOSiR-u. - Jestem zbudowany tym, że ci ludzie przyszli w tak dużej liczbie na nasz mecz. Cieszę się, że to wszystko tak się skończyło. Myślę, że przedstawienie teatralne w postaci pięciu setów spowoduje, że kibice wrócą do nas na kolejne spotkania - zakończył trener beniaminka.
ZOBACZ WIDEO Hat-trick Mertensa. Bramka Milika. Napoli rozbiło Empoli [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]