Jacek Pawłowski: Czas skończyć z patologią w PlusLidze. Płynność finansowa albo degradacja (komentarz)

WP SportoweFakty / Tomasz Fijałkowski / Siatkówka
WP SportoweFakty / Tomasz Fijałkowski / Siatkówka

Słowa Łukasza Kadziewicza na temat zadłużenia finansowego klubów rywalizujących w PlusLidze, całkiem słusznie wzbudziły dyskusję na temat jej profesjonalizmu. To, co do niedawna było tematem tabu, powoli wychodzi na światło dzienne.

W tym artykule dowiesz się o:

System licencyjny na grę w rozgrywkach PlusLigi miał zapewnić profesjonalizm i płynność finansową drużyn uczestniczących w zmaganiach o mistrzostwo Polski. Niestety niewiele z pierwotnych założeń zostało zrealizowanych. Licencja na grę w elicie w ostatnich latach stała się jednym z milionów kwitków, bez większego znaczenia,  jeśli chodzi o wartość formalną. Trudno to określić inaczej, w sytuacji, kiedy kluby otrzymują prawo gry w elicie, mając w stosunku do zawodników solidne zaległości finansowe.

Oficjalnie oczywiście nikt tego nie potwierdzi. Zawodnicy, ponieważ stosowne klauzule znalazły się w ich kontrakcie. Trenerzy, z uwagi na fakt, że są w podobnej sytuacji jak ich podopieczni. Nie tak jednak powinna wyglądać polityka finansowa w zespołach uczestniczących w rywalizacji o mistrzostwo Polski, w lidze, przez wielu uznawanej za jedną z najlepszych na świecie, ostatnio szumnie nazywaną "Ligą Mistrzów Świata".

Łukasz Kadziewicz przez wiele lat grał w siatkówkę. Posiada stosowne kontakty i wiedzę, więc jego wiarygodność w kwestii wypowiedzianych ostatnio słów trudno kwestionować. Jeszcze trudniej nie zgodzić się z poglądami wicemistrza świata z 2006 roku. Pracujący za darmo zawodnicy nieustannie poddawani są presji ze strony działaczy, sponsorów czy kibiców. Nikt jednak nie interesuje się tym, co może leżeć u podłoża gorszej dyspozycji. Brak należnego wynagrodzenia, bez względu na jego wysokość, nigdy nie pozostaje bez wpływu na postawę zawodników. Każdy z nich ma rodzinę, której musi zagwarantować godny byt, bez względu na sytuację finansową w klubie, który jest dla niego zakładem pracy.

Mocna liga to mocna reprezentacja, tego nie da się uniknąć. Polacy dwukrotnie z rzędu wywalczyli mistrzostwo świata, jednak to nie powinno uśpić czujności klubowych działaczy. Nawarstwiające się problemy finansowe i zaległości w wypłatach, prędzej czy później wpłyną na dyspozycję zawodników. Gra w drużynie narodowej nobilituje, zwiększa motywację, jednak o pewnych problemach trudno jest zapomnieć. Mając na względzie dobro kadrowiczów, powinniśmy zadbać o ich komfort. Tym bardziej że do drużyny narodowej coraz śmielej pukają młodzi gracze, dopiero na dorobku. Być może kibice czasami powinni zastanowić się albo wręcz postawić na miejscu siatkarzy, zanim zaczną krytykować i oceniać ich aktualną dyspozycję. W tym wypadku trudno polemizować ze słowami Łukasza Kadziewicza.

ZOBACZ WIDEO Kolejna asysta Klicha. Leeds pokonało Wigan Athletic [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Przed kilkunastoma laty w Polsce powstał pomysł stworzenia ligi profesjonalnej. Obecnie, z profesjonalizmem rozgrywki mają niewiele wspólnego. Trudno poważnie traktować zmagania, w których udział biorą kluby znacząco zadłużone wobec zawodników. Oficjalnie wszystko wygląda pięknie, głównie dlatego, że wraz z podpisaniem kontraktu, zawodnicy i zawodniczki dobrowolnie założyli sobie "kaganiec". Brak możliwości ujawnienia istniejących nieprawidłowości, tylko nakręca całą spiralę. Milczenie z kolei odbierane jest jako ciche przyzwolenie na obecną sytuację.

Licencje na grę w siatkarskiej ekstraklasie, przyznawane klubom gwarantującym płynność finansową, to od wielu lat czysta fikcja. Przez lata kłopot ten dotyczył wyłącznie żeńskiej ekstraklasy, ostatnio jednak i w męskich rozgrywkach słyszy się o znaczących zaległościach. Trudno uwierzyć, że już kilka lat wcześniej umowy z zawodniczkami podpisywane przez sprzątaczki uznawano za ważne, jednak tylko do pewnego momentu. Kiedy doszło do rozliczenia, siatkarki zostawały z niczym, a klub otrzymywał licencję na kolejny sezon. Mimo upływu lat, nic się w tej kwestii nie zmieniło. Sposobów na pominięcie warunków otrzymania licencji są setki, jeśli nie tysiące. Klubowi prezesi chętnie z nich korzystają, z kolei zwodnicy i zawodniczki po cichu dają na to przyzwolenie, ryzykując straty finansowe lub stracony sezon.

Ryba psuje się od głowy, mówi stare porzekadło. PlusLiga to produkt renomowany, który przy odpowiedniej promocji i zarządzaniu ma potencjał, by stać się produktem światowej klasy. LSK wymaga dużo więcej pracy, co jest efektem wielu lat zaniedbań. Warto dostrzec potencjał tkwiący w obu produktach.

Pomysł na proces przyznawania licencji na grę w elicie bez wątpienia był trafiony, a wymagania w większości słuszne. Szkoda tylko, że idea spisana na papierze nie została wcielona w życie. Jeżeli zależy nam na zachowaniu odpowiedniej jakości rozgrywek, czas najwyższy wdrożyć radykalne działania. Profesjonalną ligę tworzyć mogą jedynie profesjonalne zespoły. Tylko takie ekipy będą w stanie utrzymać odpowiedni poziom rozgrywek. Nie ilość, ale jakość powinna stanowić priorytet dla przedstawicieli PLPS. Niechaj zarządzającym rozgrywkami ligowymi przyświeca przykład rodem z Francji, gdzie za długi relegowany z ekstraklasy został jeden z najbardziej utytułowanych klubów w kraju - Paris Volley. Być może perspektywa relegowania z elity podziała na wyobraźnię działaczy i uzdrowi chorą sytuację w polskiej siatkówce.

Jacek Pawłowski

Komentarze (1)
Wiesia K.
7.11.2018
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Może "działacze" PZPS i PLS wreszcie wezmą sie do jakiejś uczciwej pracy i zajmą się tym ?????!!!! Przecież wiedzą o tym od dawna i zamiatają sprawę pod dywan - oni dostają pensję na czas Czytaj całość