[tag=46557]
Aluron Virtu Warta Zawiercie[/tag] zdołał w tym sezonie we własnej hali urwać punkty Jastrzębskiemu Węglowi (2:3) i Asseco Resovii Rzeszów (3:2) i można było zakładać, że na swoim terenie Jurajscy Rycerze będą wyzwaniem dla każdego zespołu PlusLigi. Ale pokonanie przez nich Stoczni Szczecin (3:0), zespołu, który w swoim składzie ma takie gwiazdy jak Bartosz Kurek, Łukasz Żygadło czy Matej Kazijski, uznano zgodnie za sporą niespodziankę. Nie chodzi tylko o samo zwycięstwo, ale jego rozmiary i styl, w jakim siatkarze Marka Lebedew ugrali komplet punktów. W drugim i trzecim secie goście prowadzili kilkoma punktami, ale ich niżej notowani rywale wyszarpywali kolejne punkty aż do wyrównania, a potem dawali się rozpędzić niesamowitemu tego dnia Grzegorzowi Boćkowi.
- To nie było łatwe zwycięstwo, choć może wynik mówi co innego. Trzeba było naprawdę sporo się napocić i wejść na fajny poziom gry, żeby mecz potoczył się po naszej myśli. Czy się spodziewałem? Ostatnie treningi w naszym wykonaniu były bardzo dobre, dlatego gdzieś tam z tyłu głowy tliła się myśl, że jesteśmy gotowi na walkę z tak klasowym zespołem jak Stocznia Szczecin. Zagraliśmy to, co trenowaliśmy, a jeżeli przekłada się dobry trening na warunki meczowe, można spodziewać się dobrych rezultatów. Wcześniej nasza forma w meczu falowała, a to spotkanie pokazało, że jeżeli wskoczymy na nasz najwyższy poziom i go utrzymamy, to możemy się bić praktycznie z każdym - mówił uśmiechnięty Bartosz Gawryszewski, środkowy ekipy z Zawiercia, w rozmowie z klubowym portalem.
Trener szczecinian musiał uznać wyższość przeciwnika i słabości swojej drużyny. - Mieliśmy swoje przewagi w drugim i trzecim secie, które niestety roztrwoniliśmy. A przede wszystkim zabrakło atutu, który nam towarzyszył od początku sezonu, czyli zagrywki. Nie wiem do końca, skąd wzięła się ta niemoc, bo przed meczem i w jego dniu zagrywaliśmy na treningach w miarę regularnie. Natomiast w Zawierciu sami "nakręciliśmy" się negatywnie w tym elemencie. Nie ujmując niczego rywalowi, który grał świetnie blokiem i serwisem, nie da się grać w siatkówkę z taką liczbą błędów jak nasza. A i tak graliśmy sety na przewagi, można tylko gdybać, co by było, gdyby nie dwa-trzy stracone punkty mniej - twierdził Michał Gogol.
- Charakteryzuje nas to, że nie poddajemy się, nawet kiedy przegrywamy. Nie takie sety się wyciągało! Dobrze, że potrafimy wrócić do dobrej gry nawet wtedy, gdy po okresie walki punkt za punkt rywal odskakuje nam i musimy odrabiać straty. Zawsze miło jest przegonić rywala, który prowadził właściwie od początku seta. Byliśmy bardzo pewni siebie, wspieraliśmy się wzajemnie i to dało efekt: punkty po raz kolejny zostają w Zawierciu - skwitował przyjmujący Aluronu Virtu Warty Marcin Waliński.
O pomeczowy komentarz na Twitterze pokusił się Kryspin Baran, prezes klubu z Zawiercia. - Dzisiejszą wygraną dedykuję tysiącom działaczy którzy rozwijają swoje małe kluby sportowe powoli, spokojnie i stabilnie. Na skróty nie zawsze popłaca - pisał Baran, co można odczytać jako subtelną aluzję do działań ostatniego ligowego rywala jego klubu.
Dzisiejszą wygraną dedykuję tysiącom działaczy którzy rozwijają swoje małe kluby sportowe powoli, spokojnie i stabilnie. Na skróty nie zawsze popłaca. A już NA PEWNO nie smakuje aż tak jak nam teraz w @AluronVirtu #JurajscyRycerze
— Kryspin Baran (@KryspinBaran) November 11, 2018
ZOBACZ WIDEO ACB 90: trener Marcina Helda ocenił walkę w Moskwie