MKS Będzin - Aluron Virtu Warta: nerwowy mecz w Sosnowcu. Dwa punkty jadą do Zawiercia

Newspix / Anna Klepaczko / Na zdjęciu: siatkarze Aluronu Virtu Warty Zawiercie
Newspix / Anna Klepaczko / Na zdjęciu: siatkarze Aluronu Virtu Warty Zawiercie

Obie drużyny dzieli na mapie około czterdziestu kilometrów, a w tabeli aż osiem pozycji. Na boisku różnica była jednak dużo mniejsza. MKS Będzin przegrał w Sosnowcu z Aluronem Virtu Wartą Zawiercie 2:3 w spotkaniu zamykającym 8. kolejkę PlusLigi.

Siatkarzom z Będzina zwycięstwa (i punkty) potrzebne są coraz bardziej. Po siedmiu meczach znajdowali się na dnie ligi z zaledwie czterema oczkami. Z kolei Jurajscy Rycerze, którzy od początku sezonu nieco falują, ostatnio znajdują się na fali wznoszącej. Do Sosnowca przyjechali jako szósta ekipa tabeli, która wygrała trzy z czterech ostatnich meczów, w tym m.in. - przed tygodniem - ze Stocznią Szczecin.

Zainteresowanie tym spotkaniem, zwłaszcza jeśli chodzi o kibiców drużyny z Zawiercia, było bardzo duże. Wiele wskazywało na to, że chcą zrobić powtórkę akcji pt. "Zawierciański Koń Trojański" z ubiegłego sezonu. Pod halą zjawiło się ponad 300 kibiców Aluronu Virtu Warty, ale - zgodnie z regulaminem - na sektor gości przeznaczono pięć procent miejsc z całkowitej pojemności hali. Sympatycy Jurajskich Rycerzy postanowili więc, że będą wspierać swój zespół nie z trybun, a ze strefy kibica i opuścili obiekt.

Od pierwszych piłek swój rytm złapali gospodarze, którzy już po zdobyciu 10. punktu (zawiercianie mieli ich wówczas 7) przejęli kontrolę nad spotkaniem. Udało im się to dzięki znakomitej dyspozycji skrzydłowych w ataku (Jakub Peszko skończył wszystkie trzy ataki), ale również dzięki zagrywce. Ekipa trenera Marka Lebedewa borykała się z kłopotami w przyjęciu, przez co nie mogła nawiązać równorzędnej walki z przeciwnikiem. Będzinianie w tej części gry triumfowali do 20.

W tym momencie po zawierciańskiej stronie siatki nastąpiło przebudzenie. Do aktywnego w pierwszej partii Marcina Walińskiego dołączył Grzegorz Bociek, a do tego idealnie działał środek w drużynie gości. Krzysztof Rejno oraz Bartosz Gawryszewski zanotowali sto procent w ataku. Zespół Gido Vermeulena nie był pozbawiony argumentów, lecz Lincoln Alexander Williams, który efektowne zagrania przeplatał nieskutecznymi, był zbyt słabą odpowiedzią na rozpędzonych rywali. Po godzinie gry było więc 1:1.

ZOBACZ WIDEO Jakub Wolny zrealizował swój cel w Wiśle. "Wykonałem dużo pracy latem i w poprzednich latach"

A kiedy australijski atakujący się zaciął, gospodarze zaczęli szukać planu B. Do połowy trzeciej partii były to kreatywne próby szukania lewego skrzydła przez Łukasza Kozuba, lecz w okolicach, o których niedawno pisalibyśmy "druga przerwa techniczna" drugi oddech złapali zawiercianie i dzięki motorowi napędowemu, który nazywał się Kamil Semeniuk, odjechali od przeciwników. Dzieło zniszczenia w tym secie znów dopełnili na środku Gawryszewski oraz Rejno. Trzeciego seta, podobnie jak drugiego, siatkarze z Zawiercia wygrali do 21.

MKS nie rezygnował jednak z walki o dwa punkty. Sprawy w swoje ręce wziął Jake Langlois, który mecz rozpoczął na ławce rezerwowych, a w czwartej partii - zwłaszcza w jej początkowych fragmentach - był postacią wiodącą. Rozochocił się na nowo także Williams, a Peszko i Artur Ratajczak dodali po asie serwisowym. W sercach miejscowych kibiców pojawiły się nowe nadzieje, gdyż ich ulubieńcy zwyciężyli 25:20.

Trener Vermulen liczył na to, że Langlois i Williams ponownie pomogą rozpędzić jego zespół. Holenderski trener szybko jednak musiał poprosić o czas, bo gdy pierwszy z nich zepsuł atak, a drugi został dwa razy zablokowany, było już 5:1 dla Aluronu Virtu Warty. Australijski atakujący nie dawał za wygraną i jeszcze przed zmianą stron przewaga zawiercian stopniała do jednego punktu (6:7).

Goście nie oddali jednak prowadzenia. Choć po bloku na Semeniuku będzinianie mieli jeszcze z nimi kontakt (10:11), był to ostatni "punkt zaczepienia" w tym meczu. W końcówce jeszcze doszło do spięcia przez siatkę pomiędzy Boćkiem i Langloisem, a sędzia Marek Lagierski musiał sięgnąć po kartki. Nie zmieniło to jednak faktu, że ostatecznie dwa punkty do tabeli dopiszą sobie Jurajscy Rycerze po wygranej do 12 w piątej partii.

Niewielkim pocieszeniem dla ekipy z Będzina może być fakt, że MKS opuścił ostatnie miejsce w tabeli dzięki jednemu punktowi zdobytemu w poniedziałek. Z kolei dla drużyny trenera Lebedewa to już piąta wygrana w sezonie. Statuetkę MVP za poniedziałkowy mecz przyznano Bartoszowi Gawryszewskiemu, który dorzucił do dorobku swojego zespołu jedenaście oczek.

MKS Będzin - Aluron Virtu Warta Zawiercie 2:3 (25:20, 21:25, 21:25, 25:20, 12:15)

MKS: Kozub, Buchowski, Kowalski, Williams, Peszko, Ratajczak, Potera (libero) oraz Kowalski, Fornal, Faryna, Langlois.

Aluron Virtu Warta: Masny, Semeniuk, Rejno, Bociek, Waliński, Gawryszewski, Koga (libero) oraz Dosanjh, Malinowski.

MVP:  Bartosz Gawryszewski (Aluron Virtu Warta).

Komentarze (1)
avatar
gonzo22
19.11.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Aluron nie wygralby bez dobrej gry Japończyka wprawdzie prowadzacy maja jakas inna ocenę statystyczna ale ja patrzylem trochę na mecz i niemal w kazdym secie 1-3 pilki bronil w taki sposób ze b Czytaj całość