29 listopada minęło dokładnie 15 lat od debiutu Mariusza Wlazłego w barwach PGE Skry. Były reprezentant Polski, od momentu pierwszego występu w żółto-czarnych barwach, nieprzerwanie zdobywa punkty dla ekipy z Bełchatowa. Zdaniem prezesa klubu, Konrada Piechockiego, taki okres czasu wystarczył, aby móc powiedzieć o nim: PGE Skra to Mariusz Wlazły, a Mariusz Wlazły to PGE Skra".
Mariusz Wlazły zadebiutował w barwach obecnego zespołu w Jastrzębiu Zdroju. Drużynę prowadził wówczas Ireneusz Mazur. Niewielu zdawało sobie sprawę, że niepozorny młody zawodnik, w kolejnych latach wyrośnie na lidera ekipy i legendę jednego z najbardziej utytułowanych klubów w kraju.
- Byłem wtedy trenerem bełchatowskiej drużyny, ale nie powiedziałbym, że to tylko ja go sprowadziłem do PGE Skry. Teraz każdy może sobie przypisywać takie zasługi i sam bym je sobie przypisał. Prawda jest taka, że byłem tylko trenerem, a nie człowiekiem odpowiedzialnym za transfery. To było zadanie ówczesnego prezesa Edwarda Maruszaka, Przemysława Mochnika, takiego moralnego opiekuna Mariusza w Zduńskiej Woli i Konrada Piechockiego, który wówczas był menedżerem klubu - wspomina na łamach strony klubowej były selekcjoner polskiej kadry.
Od momentu transferu do bełchatowskiej ekipy, wychowanek WKS Wieluń nieprzerwanie występował w barwach Skry. Mimo intratnych ofert z ligi włoskiej i rosyjskiej, atakujący pozostał wierny drużynie. Zdaniem prezesa PGE Skry Bełchatów, Konrada Piechockiego, lojalność Mariusza Wlazłego to ewenement na skalę światową.
- Trudno jest znaleźć drugiego zawodnika, który w wyczynowym sporcie, w jakiejkolwiek dyscyplinie, spędziłby w jednym klubie tak dużo czasu. Tutaj mówimy już o przywiązaniu do barw klubowych. Gdybyśmy wśród młodych ludzi zrobili ankietę na ten temat, to połowa by nie wiedziała co to znaczy. Tutaj mamy zawodnika, który praktycznie całą swoją karierę przeszedł z nami - powiedział prezes mistrzów Polski. - Miał propozycje z Włoch czy z Rosji. Były to bardzo intratne oferty. Myślę jednak, że w samym Mariuszu nie było tyle determinacji, żeby odejść. Pieniądze nie stanowiły dla niego jedynego kryterium. Z mojej wiedzy miał oferowane dużo lepsze zarobki, ale Bełchatów był dla niego miejscem, w którym mógł się rozwijać i czuł się dobrze. Uszanował nas i udowodnił, że wcale nie trzeba wyjeżdżać z Polski, by być lepszym zawodnikiem. Udowodnił, że można zostać najlepszym zawodnikiem na świecie, grając w Polsce.
Z byłym reprezentantem Polski w składzie, zespół Skry Bełchatów sięgnął w sumie po dziewięć tytułów mistrza Polski, siedem Pucharów Polski, trzy medale Ligi Mistrzów, dwa medale Klubowych Mistrzostw Świata i cztery Superpuchary Polski...
ZOBACZ WIDEO Sektor Gości 92. Fabian Drzyzga: Stephane Antiga nie jest szczery. Straciłem przez niego 1,5 roku