Wielka miłość Pawła Adamowicza

WP SportoweFakty / Grzegorz Jarosz / Na zdjęciu od lewej: Zenon Plech i Paweł Adamowicz
WP SportoweFakty / Grzegorz Jarosz / Na zdjęciu od lewej: Zenon Plech i Paweł Adamowicz

Ponoć w latach szkolnych chciał zostać siatkarzem, ale kontuzja ręki sprawiła, że porzucił te plany. Może stąd ta jego wielka miłość do sportu? Paweł Adamowicz kochał sport, jak mało kto. I nie tylko pięknie o tej miłości mówił.

- Gdy w ubiegłym roku straciliśmy głównego sponsora i groziło nam wycofanie się z PlusLigi, jego pomoc była nieoceniona. Władze Gdańska z prezydentem na czele zadecydowały, że trzeba ratować Trefla, że nie można dopuścić do jego upadku - mówi Dariusz Gadomski, prezes klubu. - Na spotkaniu, w którym uczestniczył m.in. nasz trener Andrea Anastasi, padły deklaracje o zwiększeniu przez miasto swojego zaangażowania w klub, a prezydent obiecał pomoc w poszukiwaniu sponsorów. Ze wszystkich tych obietnic się wywiązał - podkreśla Gadomski.

W ciągu 20 lat rządów Pawła Adamowicza Gdańsk zmienił się z miasta, w którym wielkiej siatkówki nie było, w jeden z najważniejszych punktów na siatkarskiej mapie Polski. Gościł finały Ligi Światowej 2011, mistrzostwa świata 2014 i mistrzostwa Europy 2014, doczekał się mocnego klubu oraz przede wszystkim uznania i sympatii całego środowiska.

U podstaw sukcesu Gdańska leży jedna odważna decyzja. Kilkanaście lat temu Adamowicz wspólnie z prezydentem Sopotu Jackiem Karnowskim postanowili, że na granicy ich miast powstanie duża i nowoczesna hala sportowa, dziś znana jako Ergo Arena.

- To był świetny pomysł. Powstał naprawdę szybko, a obaj prezydenci mieli dla sprawy olbrzymi wkład - wspomina Mirosław Przedpełski. Byłemu prezesowi PZPS wciąż trudno jest uwierzyć w to, że Paweł Adamowicz nie żyje.

- Odważny i dalekowzroczny. Gdy dostrzegł jakąś szansę, obiecującą wizję przyszłości, nie bał się podejmować odważnych kroków, choćby inni mówili, że porywa się na zbyt wiele. Sport uważał za dziedzinę niezwykle ważną dla społeczeństwa, łagodzącą agresję - opowiada Artur Popko, wieloletni prezes Polskiej Ligi Siatkówki, który podobnie jak Przedpełski zdążył dobrze poznać Adamowicza, gdy współpracowali przy organizacji siatkarskich wydarzeń.

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: piękna oprawa wymknęła się spod kontroli

Jeszcze kilka dni temu były prezydent Gdańska snuł marzenia o kolejnych wielkich imprezach sportowych. Trzy dni przed śmiercią był gościem programu Polsatu Sport "#7Strefa" i wspominał wtedy, że gdy zdecydowano o budowie Ergo Areny, sporo było krytycznych głosów i pytań, po co Trójmiastu taki obiekt. Tragicznie zmarły prezydent Gdańska tak wyjaśniał swoją determinację w dążeniu do zbudowania Ergo Areny, a przy tym podkreślał ogromne znaczenie sportu dla społeczności i jego wpływ na inne dziedziny życia:

- Na przełomie XX i XXI wieku nasza optyka była prowincjonalna. Sądzę, że budowa hal, boisk piłkarskich, stadionów otworzyła nam oczy. Zaczęliśmy myśleć, że stać nas na więcej. Dzięki tej nowoczesnej infrastrukturze możemy gościć największe europejskie i światowe wydarzenia sportowe. Zglobalizowaliśmy się. Odwaga to właściwa droga - mówił. - Budowa infrastruktury została połączona z budową od podstaw lokalnej, silnej drużyny siatkarskiej. Wiadomo, że sport jest lepiszczem społecznym, łączy ludzi, tworzy wspólnotę i daje dobrą energię. Sądzę, że jest najlepszą inwestycją - kontynuował. - Sport jest nośnikiem budowy silnej, rozpoznawalnej marki. Niektórzy nasi mieszkańcy nie doceniają roli sportu w zakresie chociażby gospodarki i pozycji Polski na arenie międzynarodowej.

Silna lokalna drużyna, o której mówił Adamowicz, to Trefl Gdańsk - licząca się siła w PlusLidze, zwycięzca ostatniej edycji Pucharu Polski i uczestnik Ligi Mistrzów.  "Przyjaciel klubu i jego wielki sympatyk" - mówi o zmarłym prezydencie prezes Trefla Dariusz Gadomski. Po otrzymaniu informacji o jego śmierci przerwał pracę i wyszedł z biura, a swoim podwładnym powiedział, że jeśli ktoś nie czuje się na siłach, może postąpić tak samo.

- Czasami się słyszało, że współpracujemy z nim aż za dużo. To był jednak nasz gospodarz, dzięki niemu gramy na tak wspaniałym obiekcie i nie zamierzaliśmy się wyrzekać tej sportowej przyjaźni ani z niej rezygnować. Dla pracowników klubu, dla właściciela, to olbrzymi cios. Ja sam jeszcze kilka dni temu wymieniałem wiadomości z prezydentem Adamowiczem po jego wystąpieniu w programie "7 Strefa". Dziękowałem mu, że skierował pod adresem naszego klubu tyle ciepłych słów - mówi Dariusz Gadomski.

Takie właśnie były relacje łączące Pawła Adamowicza z siatkarzami: ciepłe, serdeczne i otwarte. Wspierał, kiedy trzeba było ratować klub i wspólnie z nimi świętował sukcesy. Witał z honorami Szymona Jakubiszaka mistrza świata juniorów z 2013 i Piotra Nowakowskego po mistrzostwach świata w 2018, pojawił się na klubowej wigilii. Był przy nich zawsze, gdy działy się ważne rzeczy. Oni również pamiętali o nim w najtrudniejszej chwili. Jeszcze w poniedziałek rano Wojciech Grzyb i Miłosz Hebda dzwonili do prezesa klubu z pytaniem, czy mogą oddać krew.

- Rozmawiałem też z Piotrem Gackiem, naszym byłym zawodnikiem, a teraz prezesem ONICO Warszawa, który powiedział mi, że jest zdruzgotany i załamany. Piotrek zawdzięcza prezydentowi piękne zakończenie kariery, bo miasto bardzo wtedy pomogło - wspomina Dariusz Gadomski i zapowiada, że siatkarze do końca sezonu będą grać dla Pawła Adamowicza.

Prezydent Adamowicz z racji pełnionej funkcji, nie mógł być częstym gościem na meczach Trefla, ale klub zawsze wiedział, że może na niego liczyć w każdej sytuacji. - Od czasu do czasu pojawiał się na naszych meczach. Ostatnio nawet wspominaliśmy, że zawsze jak przychodzi, Trefl przegrywa. Była kiedyś taka sytuacja, już nie pamiętam kto był przeciwnikiem, że prezydent wyszedł z meczu, gdy przegrywaliśmy 0:2. No i wygraliśmy 3:2. Mówiliśmy wtedy, że może lepiej, żeby nie przychodził. Oczywiście w żartach, bo zawsze witaliśmy pana prezydenta z otwartymi ramionami i cieszyliśmy się, gdy nas odwiedzał - wspomina prezes Gadomski.

W Treflu wszyscy zdają sobie sprawę, że po śmierci Pawła Adamowicza coś się skończyło i już nic nie będzie tak samo. Klub zamierza uczcić jego pamięć, niedzielny mecz ze PGE Skrą Bełchatów został przełożony. Nikt nie wyobraża sobie świętowania tuż po pogrzebie i oferowania gdańszczanom zabawy podczas meczu. Wystosowano też pismo do CEV z zapytaniem o możliwość przełożenia meczu Ligi Mistrzów z drużyną Greenyard Maaseik. Ostatecznie zapadła decyzja, że spotkanie się odbędzie, jednak bez udziału publiczności.

- Kochał to miasto i jego mieszkańców. Prawdziwy dobry gospodarz i przyjaciel gdańszczan. I człowiek, który potrafił oczarować i zjednać sobie ludzi. Bardzo otwarty, ciepły i uśmiechnięty człowiek, nigdy się nie wywyższał - wspomina Pawła Adamowicza prezes Gadomski. - Imponował mi swoją elokwencją i rozległą wiedzą. Fantastycznie znał historię Gdańska, w czasie rozmowy z nim można było usłyszeć mnóstwo ciekawostek.

- Umiejętność szybkiego przełamywania lodów, dowcip inteligencja i niezwykła otwartość. To mnie w nim urzekło. Potrafił zjednywać sobie ludzi, odnosiło się wrażenie, że współpraca z nim jest przyjemnością - mówi z kolei o prezydencie Adamowiczu Artur Popko. I nie ma wątpliwości, że polski sport poniósł wielką stratę. - To duży cios dla świata sportu, dla siatkówki i dla mnie osobiście. Spędziłem w jego towarzystwie dużo czasu i zawsze będę ten czas dobrze wspominał.

Tak samo jak były prezes PZPS Mirosław Przedpełski. - Dał mi się poznać jako człowiek, który zawsze zachowuje spokój. I taki, który potrafi dobierać ludzi, bo wszyscy jego współpracownicy, przynajmniej ci zajmujący się sportem, byli bardzo kompetentni. Rozmowa z nim zawsze była przyjemnością. Rzadko się zdarzają tacy ludzie - wspomina były prezes PZPS.

Paweł Adamowicz bardzo chciał, by jego miasto było obecne w czasie kolejnych wielkich siatkarskich imprez, które odbędą się w Polsce. Jeszcze w ubiegły w piątek w kuluarach programu "#7 Strefa" mówił o planach na kolejne lata, o kwalifikacjach olimpijskich siatkarzy, które w sierpniu tego roku prawdopodobnie odbędą się w Gdańsku. - Mieliśmy to już w zasadzie dogadane, było prawie pewne, że właśnie tam zagrają Polacy. Nie wiem, jak będzie teraz, ale zrobimy wszystko, żeby to jednak było w Gdańsku. Musimy do tego doprowadzić. Dla niego – zapowiada Mirosław Przedpełski.

Współpraca: Grzegorz Wojnarowski

Źródło artykułu: