- Mecz z Asseco Resovią to "derby" polskiej siatkówki - mówił przed paroma dniami Milan Katić, przyjmujący PGE Skry. Choć obecna pozycja w lidze zarówno Asseco Resovii, jak i kolektywu Roberto Piazzy jest daleka od oczekiwań, ich rywalizacji nadano miano hitu.
Początki były obiecujące dla bełchatowian, którzy do Rzeszowa przyjechali w mocno poturbowanym kontuzjami składzie. W premierowej odsłonie od samego początku do końca prowadzili wynik. Szybko zbudowana przewaga (4:0) pozwoliła im stłamsić gospodarzy. Wyróżniała ich dobra gra w obronie i skuteczna kontra, jednak i błędy własne w zagrywce.
Czytaj także: Gheotghe Cretu zostanie w Asseco Resovii? "Jeśli ja mam być odpowiedzialny za zespół, to muszę mieć wpływ na transfery"
Okazji jakie dawała PGE Skra swoimi błędami, nie wykorzystywała w pełni Asseco Resovia. Najlepsze momenty miała wyłącznie gdy Marcin Możdżonek meldował się na linii 9. metra, natomiast Thibault Rossard w pierwszej linii na lewym skrzydle. Dzięki pierwszej serii w tym ustawieniu rzeszowianie zniwelowali czteropunktowe prowadzenie rywali z początku seta (8:9), natomiast druga seria powróciła ich do gry w końcówce (18:19). Zgotowało to emocje w decydującej fazie seta. David Smith wyrównał wynik serwisem (22:22), jednak ostatecznie inicjatywę przejęli środkowi, ale bełchatowscy: Jakub Kochanowski oraz Karol Kłos, i zamknęli seta 25:23.
ZOBACZ WIDEO Co czeka polskich siatkarzy w 2019 roku? "Najważniejsze będą kwalifikacje do igrzysk"
Zaostrzona rywalizacja w końcówce premierowej odsłony ożywiła Asseco Resovię i pobudziła Gheorghe Cretu do zmian w wyjściowej szóstce. Na boisku zostali Jakub Jarosz i Kawika Shoji, którzy efektownie rozpoczęli drugą partię prowadzeniem (7:2).
Rozwiązaniem Grzegorza Łomacza na niekorzystny obrót wydarzeń dla PGE Skry, było skupienie ofensywy na skrzydłach. Tam najwięcej miał do powiedzenia Renee Teppan. Skuteczność Estończyka ostatecznie miała małe znaczenie, bowiem na pierwszy plan wyszły mankamenty mistrzów Polski w defensywie. Trio Piotr Orczyk, Kacper Piechocki, Milan Katić nie radziło sobie z przyjęciem rzeszowskich serwisów. W efekcie Shoji ustanowił zagrywką dziewięciopunktowe prowadzenie (15:7), a Rossard zamknął wynik seta asem (25:17). Bełchatowianie nawet przez chwilę nie nawiązali rywalizacji z ekipą znad Wisłoka.
Sytuacja długo pozostawała bez zmian. W trzecim secie bełchatowski koszmar trwał, gdyż rzeszowianie nadal nie zwalniali ręki na zagrywce. Jedyną alternatywą w przyjęciu Piazzy był Robert Milczarek, z którego Włoch często korzystał co niewiele wnosiło do gry. Dopiero uruchomienie bloku poprawiło pozycję PGE Skry. Przyjezdni tracili już pięć "oczek" do gospodarzy (10:15), jednak z czasem zniwelowali różnicę (14:16). W emocjonującej końcówce pokazali charakter, ale nie powstrzymali świetnie dysponowanych rzeszowian. Kluczową postacią był Rossard.
Czytaj także: Janusz nie żałuje odejścia z Bełchatowa. Jest podstawowym rozgrywającym i się rozwija
Czwartego seta ponownie pozytywnie otworzył podkarpacki kolektyw (7:3), lecz mistrzowie Polski podnieśli rękawicę. Bełchatowianie szybko wyrównali, a następnie walczyli z gospodarzami jak równy z równym. Co więcej po kończącym ataku z przechodzącej piłki Orczyka Skra wyszła na prowadzenie (17:16). Punktem kulminacyjnym partii, gdzie walka toczyła się punkt za punkty, okazał się as Shojiego, a następnie wykorzystana kontra przez Rossarda (23:20). Trzy "oczka" przewagi wystarczyły rzeszowianom na zamknięcie wyniku meczu i odniesienie szóstego zwycięstwa w lidze.
W kolejnej rundzie krajowych mistrzostw Asseco Resovia zagra z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle, natomiast PGE Skra z Cuprum Lubin.
19. kolejka PlusLigi:
Asseco Resovia Rzeszów - PGE Skra Bełchatów 3:1 (23:25, 25:17, 25:23, 25:22)
Asseco Resovia: Buszek, Możdżonek, Rossard, Smith, Schulz, Kozub, Masłowski (libero) oraz Shoji, Jarosz.
PGE Skra: Katić, Teppan, Kochanowski, Kłos, Orczyk, Łomacz, Piechocki (libero) oraz Milczarek, Droszyński, Wlazły.
MVP: Thibault Rossard (Asseco Resovia).