Siatkarz Pana Boga. Jakub Wachnik: Musiałem dotknąć dna, by poprosić Boga o pomoc

Newspix / Mateusz Bosiacki / Na zdjęciu: Jakub Wachnik
Newspix / Mateusz Bosiacki / Na zdjęciu: Jakub Wachnik

- Musiałem dotknąć dna, żeby poprosić Boga o pomoc - mówi Jakub Wachnik, siatkarz Cuprum Lubin. W wywiadzie dla WP SportoweFakty opowiada o tym, jak wiara odmieniła jego życie.

Jakub Wachnik, przyjmujący Cuprum Lubin, otwarcie mówi o przemianie, jakiej doznał trzy lata temu. To był czas, kiedy nie radził sobie z własnymi problemami. By zagłuszyć emocje, sportowiec sięgał po alkohol i pornografię, od których się uzależnił. Ale to było działanie na krótką metę.  Trwale i skutecznie uporał się z kłopotami wtedy, gdy się nawrócił. O swoim powrocie do Boga po raz pierwszy powiedział publicznie dwa lata temu, w czasie Uwielbienia na Rynku w Kielcach. Od tego czasu chętnie przytacza swoją historię.
Anna Bagińska, WP SportoweFakty: Nie jest pan pierwszą znaną osobą, która otwarcie mówi o swoim nawróceniu, ale siatkarzem chyba pierwszym. Jaka jest pańska historia?

[b][tag=34932]

Jakub Wachnik[/tag], przyjmujący Cuprum Lubin:[/b] Zazwyczaj to jest tak, jak mówi przysłowie. Jak trwoga, to do Boga. Ja akurat zwróciłem się do niego, jak miałem duże problemy. Nie radziłem sobie z życiem, z moimi emocjami. Zacząłem szukać pomocy, najpierw u specjalistów, a dopiero później, gdy już nic nie pomagało, to zacząłem szukać w relacji z Panem Bogiem. Okazało się, że on był bardzo blisko, że tak naprawdę to on mnie szukał. Czekał na moją decyzję, na to żebym powiedział: już sobie w życiu nie radzę, przyjdź i mi pomóż. To było trzy lata temu, kiedy miałem wewnętrzny kryzys. Byłem z tym sam, ponieważ zazwyczaj wszystko trzymamy w środku. Boimy się z kimś porozmawiać, nie mamy takiej zaufanej osoby.

Pan nie miał nikogo takiego? Nikogo ze znajomych czy rodziny?

Oczywiście, rodzina jak najbardziej, tylko że to były problemy, których ja nie rozumiałem. Wstydziłem się ich, więc raczej byłem zamknięty na rozmowę. Zazwyczaj ludzie nie dzielą się problemami, tylko mówią o tym, co się dzieje dobrze w ich życiu. Gdy przychodzą trudne momenty, które wymagają otwarcia się, to uciekamy od nich. Jestem katolikiem i chodziłem do kościoła, ale moja relacja z Panem Bogiem nie była żywa. Obumarła, gdy dorastałem. Później przyszedł kryzys i musiałem dotknąć dna, żeby poprosić Pana Boga o pomoc, przyznać się, że jestem słabym człowiekiem, że sobie po prostu nie radzę, co było chyba najtrudniejsze. Jestem sportowcem, wyznaczam sobie cele i je realizuję. Jestem mężczyzną, ale jestem kruchy i nie chcę tego pokazać na zewnątrz. Ta walka, przede wszystkim o bycie sobą, szukanie prawdy o sobie, to tak naprawdę ostatnie trzy lata mojego życia. To trwa do dzisiaj. To jest najpiękniejsza rzecz, że w relacji z Panem Bogiem możemy się konfrontować z prawdą. Wielu ludzi może patrząc z boku oceniać to poprzez pryzmat swoich doświadczeń, co niekoniecznie daje prawdziwy obraz. A Bóg zna prawdę.

Co czeka polskich siatkarzy w 2019 roku? "Najważniejsze będą kwalifikacje do igrzysk"

I wie wszystko?

Tak, co jest zresztą powiedziane w jednym z psalmów. On wie o nas wszystko, wie o naszych myślach, zamiarach i to jest piękne. Jako ludzie posiadamy sferę duchową, emocjonalną i fizyczną. Ja wcześniej skupiałem się tylko na tych dwóch ostatnich, dlatego też korzystałem z pomocy specjalistów. Chodziłem do psychologów, ale skupialiśmy się na tych właśnie obszarach, a był przecież jeszcze ten duchowy, nieodkryty. Okazuje się, że żeby człowiek był szczęśliwy, żeby miał pokój w sercu, potrzebna jest równowaga we wszystkich sferach. Jestem teraz przekonany, że ta duchowa jest najważniejsza, a jest najczęściej pomijana.

Jak wyglądał pana pierwszy krok, kiedy już postanowił się pan zwrócić do Boga?

Jeśli my się zwracamy do Pana Boga, to on szuka sposobu na to, żebyśmy do niego trafili. Kiedyś nazwałbym taką sytuację przypadkiem. Akurat odezwała się do mnie koleżanka i zaprosiła na kurs Alfa. Jest to seria dziesięciu spotkań o tematyce dotyczącej Pana Boga, relacji z nim oraz wiary. Są skierowane do ludzi, którzy nie wierzą, nie chodzą do kościoła, albo chodzą, ale chcą odkryć Pana Boga takiego, jakim jest naprawdę. Wtedy przede wszystkim skusiła mnie darmowa kolacja. Po niej jest wykład, potem rozmowa w grupach, w których można się dzielić wszystkim. Można słuchać osób, które doświadczają tego samego. Nikt nikogo nie ocenia, bo wszyscy przyszli z takimi samymi problemami, albo chcą po prostu posłuchać o Bogu.

Z wiarą jest tak, że uczymy się na lekcji religii dziesięciu przykazań i innych dogmatów, ale jakby ktoś kazał je wymienić z pamięci, większość osób miałaby z tym problem.

Takich rzeczy się na kursie nie uczy. Poznajemy żywego Boga, żywą relację, przede wszystkim doświadczamy go na tych spotkaniach. Ja przeszedłem kurs Alfa i doświadczyłem łaski oraz prawdziwej miłości Pana Boga. Tak mnie to dotknęło, on tak zaczął przewracać moje życie, przede wszystkim kierować mnie na dobrą ścieżkę, że powiedziałem tak, idę z tobą. Ty mnie uzdrowiłeś z tych wszystkich złych rzeczy. To dla mnie było tak silne przeżycie, że do dzisiaj chcę mu służyć, jako człowiek, ale też jako osoba publiczna, bo jestem siatkarzem, więc dzielę się swoim doświadczeniem. Chcę być blisko niego, bo wiem, że tylko wtedy mogę doświadczać prawdziwej miłości, troski i mieć pokój w sercu, o który jest tak ciężko w dzisiejszym świecie.

Czy po tej zmianie, przez ostatnie trzy lata, nie było momentów zwątpienia?

Pan Bóg tylko na początku dawał cukiereczki, a potem była ciężka walka. Na początku, gdy się nawracamy, jest super. Potem to się kończy i zaczyna się świadoma wiara. Rozpoczyna się czas próby, czy my mu ufamy w tym, co robimy. Zaczynamy odkrywanie siebie. Dowiecie się prawdy i prawda was wyzwoli, to jest cytat z Pisma Świętego, który towarzyszy mi cały czas. Zawsze chciałem dążyć do prawdy i to nie jest łatwa rzecz, gdy konfrontujesz się z samym sobą, dowiadujesz się rzeczy o sobie, których nie chcesz zaakceptować. To jest najtrudniejsze. To jest taka wewnętrzna walka. Ten czas nie był usłany różami, ale przede wszystkim towarzyszyło mi błogosławieństwo Pana Boga. On miał we wszystkim plan na mnie. Patrząc z boku teraz na to, co się działo w moim życiu, wiem na pewno, że to było jego działanie. I były też takie momenty, że ja upadałem, gubiłem się, popadałem w pychę. Jednak zawsze wiem, że to jest próba i Pan Bóg to kontroluje. Ja zawsze sobie powtarzam, że jeśli coś się dzieje w moim życiu, to jest po coś i ja muszę odkryć, dlaczego tak jest.

Najtrudniejsze wcale nie jest zwracanie się do Pana Boga, ale słuchanie go, ponieważ cały czas ktoś próbuje zagłuszyć jego głos. On mówi do nas nieustannie, a my to przesłaniamy, czy to uciekamy w wirtualny świat, muzykę, pracoholizm czy cokolwiek innego. Wystarczy się zatrzymać, wyciszyć swoje ciało, swój umysł i usłyszeć jego głos, gdyż on do nas mówi nieustannie. Chce nas prowadzić i ja tego doświadczam, jak uda mi się wyciszyć. On nami kieruje, więc nie musimy się martwić. Życie wydaje się bardzo proste i takie w sumie jest. Naszym celem jest osiągnąć zbawienie i do tego mamy przede wszystkim dążyć. Wszystkie inne głody emocjonalne, nasze potrzeby, wynikają oczywiście z naszych braków. Każdy z nas w dzieciństwie doświadczył takiego braku, czy to miłości, bezpieczeństwa, czy czegokolwiek innego, a potem w dorosłym życiu to wszystko wychodzi. Nie będąc świadomym, będziemy szukać zaspokojenia tam, gdzie tego nie ma.

Opowiadał pan o swojej wierze publicznie. Nie bał się pan reakcji obcych ludzi? Nie jest łatwo wyjść i do nich o tym mówić.

Nie jest. Dla mnie to też było bardzo stresujące doświadczenie, ale taki był plan Pana Boga, a ja mu zaufałem. Kompletnie się do tego nie przygotowałem, to on tym wszystkim kierował.

Oglądałam nagranie z pana pierwszego publicznego wystąpienia i aż trudno uwierzyć, że pan się zupełnie do tego nie przygotowywał.

Tak działa Duch Święty w życiu kościoła. Gdy żyjemy wiarą, to on nas prowadzi i wkłada w nasze usta to, co chce przez nas przekazać. Tak naprawdę jesteśmy tylko narzędziami w jego rękach. To on wszystko prowadzi i kontroluje, stawia nas w takich miejscach, gdzie po prostu ktoś czegoś potrzebuje. Ja mówiłem, to co czułem, to co miałem w sercu, to co mi Pan Bóg podpowiadał. Nie wiem, do kogo to trafiło. Pan Bóg będzie wiedział. O to w tym wszystkim chodzi.

Poza tym nie możemy wstydzić się naszej wiary i jej głoszenia. Naszym obowiązkiem jest mówić o Panu Bogu. Na pewno są ludzie, którzy się w jakiś sposób pogubili i krzycząc, chcą to pokazać, ale to jest też ich droga. Nie wiadomo, w którym momencie Pan Bóg ich dotknie. Wiara też nie może być modna, że teraz jest taka moda, to wierzę. Przede wszystkim Pan Bogu musimy być wierni, także w małych rzeczach. Jeżeli w nich będziemy wierni, to i w dużych też. Zaczyna się więc od małych kroczków.

Czy po tym wystąpieniu, gdzieś pan jeszcze przemawiał publicznie i opowiadał o swojej wierze?

Staram się mówić, gdzie się da. Nawet w takim wywiadzie, jeśli mogę mówić o Panu Bogu, to będę to robił. Było kilka takich sytuacji, w których dawałem świadectwo. Powtarzam wtedy, że jestem słabym grzesznikiem, który też jest w jakimś stopniu pogubiony w tym wszystkim, ale po prostu odkryłem Pana Boga. On mnie doświadczył, idę za nim, jako ten słaby, jako ten, co sobie nie radzi. Wiem, że jak mu zaufam, on to wszystko poprowadzi. Nie mam się więc czego wstydzić, ani bać, bo on cały czas jest ze mną.

Kolegom z drużyny też pan opowiadał o Bogu?

Mieliśmy takie rozmowy, ale druga strona też musi chcieć. Nic na siłę. Pan Bóg działa po cichu. On bez naszej woli nie wejdzie do naszego życia z buciorami. Jest dżentelmenem i dopiero czeka na naszą decyzję. Jeśli go zaprosisz, to on jest, musisz tylko otworzyć drzwi do swojego serca, bo tylko ty masz do nich klamkę. On czeka na nas i to tylko od nas zależy, co dalej, a potem dzieją się cuda. My już tego nie kontrolujemy.

Czytaj również:

-> Komisja licencyjna PZPS nie działa? "Nikomu nie zależy, aby zabijać kluby"
-> Patryk Niemiec rozgrywa dobry sezon, ale nie spodziewa się powołania do kadry

Komentarze (1)
avatar
Mariusz Sala
20.02.2019
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Eee, to tłumy będą ,,walić'' drzwiami i oknami, żeby oglądać siatkarzy szanujących rekreacyjną siatkówkę...