Jakub Malke: Paweł Zagumny to bardzo dobra osoba na stanowisku prezesa PLS

Newspix / Łukasz Sobola / Na zdjęciu: Paweł Zagumny
Newspix / Łukasz Sobola / Na zdjęciu: Paweł Zagumny

- Trzymam kciuki za Pawła Zagumnego, uważam że to bardzo dobra osoba na stanowisku prezesa PLS. Dzięki swoim doświadczeniom będzie mógł z różnych stron spojrzeć na daną sytuację i widać u niego dużą otwartość na pomysły - powiedział Jakub Malke.

W tym artykule dowiesz się o:

Filip Korfanty, WP SportoweFakty: Paweł Zagumny, nowy prezes Polskiej Ligi Siatkówki, mówi że jednym z jego celów będzie ujednolicenie kontraktów - na czym to powinno polegać, co można na tym zyskać i czy menadżerom będzie zależeć na wprowadzeniu zmian?

Jakub Malke, menadżer siatkarski: Zacznę od tego, że trzymam kciuki za Pawła Zagumnego, bo uważam że to jest bardzo dobra osoba na swoim stanowisku, dzięki swoim doświadczeniom będzie mógł z różnych stron spojrzeć na daną sytuację i widać od razu u niego dużą otwartość na pomysły, co pewnie wszystkich cieszy.

Rozmowy na temat ujednolicenia kontraktów toczone był jeszcze z Arturem Popko, poprzednim prezesem. Jako menedżerowie jesteśmy absolutnie za tym, żeby doszło do ustalenia jakiegoś jednolitego schematu kontraktu, podkreślę - schematu, bo zawsze pomiędzy poszczególnymi klubami jakoś lekko one się będą różnić, ale są elementy stałe, jak na przykład obecny nakaz wpisywania tego, że pierwszą instancją rozwiązującą spory jest sąd polubowny przy PLS. Tak samo można narzucić różne inne ustalenia, związane na przykład z rozwiązaniem problemów z kontuzjami.

Przepisy piłkarskiej Ekstraklasy mówią jasno, że jeśli pojawiają się jakieś zaległości, które wynoszą ponad 60 dni, to piłkarz może rozwiązać kontrakt z klubem, z winy klubu i zawodnicy czasami z tego korzystają, jak choćby w przypadku Wisły Kraków. I podkreślam - nie są to zapisy w kontrakcie, ale w regulaminie.

ZOBACZ WIDEO Puchar Anglii: Watford wyeliminował zespół Pawła Wszołka [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Oczywiście wszelkie ustalenia powinny zostać sprawdzone przez odpowiednie organy i na pewno byłoby to z korzyścią dla wszystkich, ale nie jest to wymyślanie prochu, bo chociażby omawiana wcześniej liga francuska ma określony schemat kontraktu i jest tam część, która musi funkcjonować we wszystkich klubach tak samo.

Paweł Zagumny o ujednoliceniu kontraktów wspomina w związku ze sprawą Magdaleny Stysiak.

Ale moim zdaniem sprawa Magdaleny Stysiak nie ma nic wspólnego z tym jak zbudowany jest kontrakt. Sądzę, że kluby szybko wyciągną wnioski z tej sprawy. Mówimy tutaj o sytuacji, kiedy zawodnik lub zawodniczka kończy 18 lat, a wcześniej odpowiednie dokumenty podpisują za nich opiekunowie prawni. Nie wgryzałem się dokładnie w sprawę akurat tej zawodniczki, ale orzeczenie PZPS, mówiące o tym że zawodniczka może grać bez kontraktu jest dość niebezpieczne i bezprecedensowe, bo jak w takiej sytuacji działa choćby ubezpieczenie NFZ.

Pytanie więc, co zrobić właśnie z zawodnikami nieletnimi, bo za nich muszą podpisać umowę opiekunowie prawni. Zakładam, że kluby zaczną prosić o podpisanie przez opiekunów prawnych weksli na bardzo wysokie kwoty.

Sprawa Magdaleny Stysiak jest nowa, ale już dość dużo czasu minęło odkąd pojawiła się problematyczna kwestia odejścia do Chin Johna Gordona Perrina i Kevina Tillie, czy teraz już da się na poziomie kontraktu jakoś zabezpieczyć przed tego rodzaju sytuacjami?

Kluby już zareagowały, w postaci wpisywania do tzw. pre-kontraktu odszkodowań, a konkretnie kwotę odstępnego za zerwanie takiego pre-kontraktu, więc kluby wyciągnęły wnioski.

Pojawił się już jakiś przypadek, że zawodnik miał taką kwotę odstępnego i rzeczywiście jakiś klub wartość tej sumy odstraszyła?

Kojarzę sytuację, że jeden klub zapytał o zawodnika, który już podpisał pre-kontrakt. Akurat tym klubem była Stocznia Szczecin, zapytała ona o zawodnika, który podpisał umowę z nowym klubem i o kwotę odstępnego za zerwanie tej umowy. Stocznia była gotowa zapłacić, chociaż, jak się okazało, jednak nie była w stanie, ale chętni byli. Jeśli by zapłacili, to drugi klub nie miałby nic do powiedzenia - taki był zapis w kontrakcie.

Największym problemem tego co stało się przy transferze Perrina i Tillie było to, jak zachowały się federacje CEV i FIVB. Moim zdaniem, to pokazało trochę amatorszczyznę naszego sportu, bo FIVB i CEV wydały zgodę na certyfikaty tych zawodników, nie sądzę żeby coś takiego mogło się wydarzyć w piłce nożnej.

Paweł Zagumny mówi też o tym, żeby zająć się kwestią ubezpieczeń siatkarzy. Łukasz Kadziewicz komentując niedawno mecz dla telewizji Polsat wspomniał o sytuacji sprzed lat z Wojciechem Ferensem, który przez problemy z kontuzjami odszedł z ówczesnej Łuczniczki Bydgoszcz i trafił do zespołu z Gdańska.

Wtedy zespół z Bydgoszczy nie widział przyszłości związanej z Wojciechem Ferensem, który był kontuzjowany, więc w ostatnich dniach okna transferowego udało się wytransferować go do klubu, który w niego uwierzył, czyli do Trefla Gdańsk. Gdzie zapewniono mu dalsze leczenie, a potem jeszcze po sezonie przeszedł kolejną operację.

Idealnie byłoby zorganizować zbiorowe ubezpieczenie na całą ligę, bo to by obniżyło jego koszty. Chodzi o ubezpieczenie kontraktu, czyli jego wartość finansową, jest to niezwiązane z ubezpieczeniami od nieszczęśliwych wypadków. Nie jest to proste, ponieważ niektóre firmy takich ubezpieczeń w ogóle nie są w wstanie skalkulować, ale jeśli liga wykaże odpowiednie chęci, to ubezpieczyciele się znajdą. Na pewno łatwiej będzie ubezpieczyć wszystkich siatkarzy czternastu zespołów, niż dwóch czy trzech. Na podstawie tego co działo się do tej pory, być może firmy ubezpieczeniowe będą w stanie stworzyć sobie jakieś prognozy i zaproponować dogodne warunki.

Coś takiego funkcjonuje już w reprezentacji.

Na poziomie reprezentacji udało się to załatwić po tym jak Sebastian Świderski na reprezentacji zerwał ścięgno Achillesa i okazało się, że reprezentanci Polski ubezpieczeni są na jakieś śmieszne kwoty, biorąc pod uwagę wysokość ich kontraktów. Od tego momentu, i tutaj brawa dla Mirosława Przedpełskiego, ówczesnego prezesa PZPS, udało się wypracować system ubezpieczenia całości kontraktu, z czego skorzystała później Asseco Resovia w przypadku Piotra Nowakowskiego i Mateusza Miki.

Do dzisiaj nieźle to funkcjonuje i tego typu ubezpieczenia związane z wartością kontraktu pewnie zainteresują i kluby i zawodników. Jest to związane z profesjonalizacją naszej ligi, bo jeśli my chcemy mówić o profesjonalnej lidze, to należałby dążyć do tego, aby te wszystkie elementy działały coraz bardziej profesjonalnie.

Czy siatkarze są świadomi realiów podatkowych czy raczej tego typu rzeczy są załatwiane przez osoby przez nich wyznaczone?

Nawiązuje pan do sytuacji w ZAKSIE, którą omawiały media. Trudno mi się do tego odnosić, bo sprawę znam z doniesień medialnych. Na pewno odpowiednie służby, jak prokuratura, powinny się tym zająć i sprawę wyjaśnić. Ogólnie, siatkarze mają swoich księgowych i są świadomi sytuacji podatkowej i obowiązków podatkowych. Myślę, że ta sytuacja każdego nauczy, że jeśli będzie komuś zlecał pomoc w takiej sytuacji, to na pewno przynajmniej raz w miesiącu sprawdzi konto, aby upewnić się czy wszystko jest w porządku.

Czytaj też: Gracze i trenerzy ZAKSY Kędzierzyn-Koźle oszukani przez byłego menedżera zespołu. Sprawę bada prokuratura

Czy siatkarze są jakoś systemowo zaznajamiani z systemem finansowym, sposobami inwestowania czy korzystania ze swojego wizerunku?

Pewnie w większości są świadomi i dosyć umiejętnie inwestują w nieruchomości, grunty i lokale komercyjne oraz fundusze inwestycyjne, a znam też siatkarzy, którzy zajmują się inwestowaniem na giełdzie papierów wartościowych. Generalnie, uważam że siatkówka to sport dla ludzi inteligentnych. Raczej dobrze to wygląda, nie słychać o jakichś wielki historiach, że któremuś siatkarzowi pieniądze tak po prostu wypłynęły z rąk.

Krzysztof Ignaczak, prezes Asseco Resovii, w "Prawdzie siatki" powiedział, że będzie mu zależało na tym, aby część pieniędzy była do podniesienia z parkietu, czyli część pieniędzy z kontraktu byłaby uzależniona od wyników jakie osiągnie klub. Czy taka forma kontraktu jest powszechnie stosowana?

Systemy bonusowe są w większości klubów i są one różne w zależności właśnie od tego, jakiego klubu dotyczą. Każdy stara się jakieś premie w kontraktach zapisywać. One mogą mieć bardzo różne formy, to już zależy od wewnątrzklubowego regulaminu lub pomysłów prezesów.

Ja rozumiem, że ta kwestia padła w przypadku Krzysztofa Ignaczaka, bo na pewno rozczarowanie tym sezonem i u niego i w środowisku rzeszowskim jest bardzo duże i tym bardziej jest to w obecnej sytuacji zrozumiałe. Pytanie, czy siatkarze się będą zgadzać. Końcowy wynik nie zależy tylko od pojedynczych zawodników, ale też od tego jak zbudowany jest cały zespół i jaka jest konkurencja.

Na dzisiaj już wiadomo, że w przyszłym sezonie w walce o mistrzostwo Polski stanie około pięciu, sześciu ekip i to też trzeba wziąć pod uwagę. Nie wszystko jest zależne od tego czy danemu graczowi się chce czy nie chce. Jakiś siatkarz może powiedzieć, że ma premię, stara się i robi co może, a reszta drużyny już niekoniecznie.
 
Kluczowe tutaj może być zachowanie odpowiednich proporcji, bo jeśli większość siatkarzy będzie miała nie tak duże premię za wynik jak pozostali, to nawet jeśli ta mniejsza część będzie się bardzo starać, to oni nie za wiele będą w stanie osiągnąć.
 
Dlatego kluby starają się, aby wszyscy mieli w miarę podobny system wynagrodzenia i być może właśnie prezesowi Ignaczakowi na takim modelu będzie zależeć.

Wracając do wykorzystania wizerunku siatkarzy. Prosił pan niedawno, aby Katowicki Sport zmienił zdjęcie do jednego z artykułów, który dotyczył nieprawidłowości podatkowych zagranicznych siatkarzy i trenera w ZAKSIE, a na zdjęciu był Aleksander Śliwka. Czy jest zagrożenie, że zawodnik w wyniku takiej sytuacji będzie później napotykał na niekorzystne konsekwencje?

Ludzie z różną uwagą czytają teksty, część być może czyta bardziej obrazkami i komuś może zapaść w głowie, że Aleksander Śliwka ma ze sobą związane jakieś problemy dotyczące oszustw podatkowych, co jest bzdurą. Ja takimi działaniami staram się uczulać, bo uważam że to jest część naszej pracy. Czasami trzeba trochę bardziej pomyśleć, ale akurat Katowicki Sport szybko zareagował. W takich przypadkach trzeba działać natychmiast i nieważne czy to dotyczy sportowca, aktora czy kogokolwiek innego.

Włoski dziennikarz Gian Luca Pasini na swoim blogu kilka tygodni temu ogłosił, że Andrea Anastasi podpisał kontrakt z ONICO Warszawa, co potem zostało przez klub ze stolicy zdementowane. Czy w siatkówce mogą wyniknąć jakieś poważne szkody z takiej sytuacji?

Przykrych następstw może być wiele. Na przykład, zawodnicy czy klub mogą stracić zaufanie do trenera. Ogólnie, tego typu nieoficjalne doniesienia transferowe w mediach trzeba traktować przede wszystkim w sferze spekulacji. Ja uważam, że większość z nich jest wypuszczana celowo, bo ktoś ma interes w tym, żeby się pojawiły.

Sytuacja z Andreą jest prosta, on kończy kontrakt z Gdańskiem i dopiero zobaczymy co będzie dalej.

Inaczej jest w piłce nożnej, gdzie często dziennikarzy wykorzystuje się do różnych form nacisku. Siatkówka jest dużo węższym rynkiem i negocjacje prowadzone są tutaj przez poważnych ludzi, więc są to też poważne rozmowy i ludzie wiedzą o czym rozmawiają.

We wspomnianym podręczniku licencyjnym dla klubów piłkarskiej Ekstraklasy jest zapis mówiący o tym, że jednym z warunków uzyskania licencji jest postępowanie zgodne z polityką walki z rasizmem i przestrzeganie zasad tolerancji. Organizował pan turnieje siatkarskie dla dzieci - czy systemowo siatkarze od najmłodszych lat są przystosowywani do zgodnego funkcjonowania w społeczeństwie?

Zacznę od tego, że po 11 latach, odkąd wymyśliłem formułę minisiatkówki i znalazłem do niej wieloletniego partnera, PZPS podziękował mi za współpracę, czym byłem dość mocno zaskoczony i do dziś właściwie jestem, bo uważam że przekroczono pewne dobre zasady biznesu.

Wracając do tematu, mamy kodeks etyczny zawodnika, który jest narzucony przez PLS, chyba od dwóch lat i funkcjonuje to jako dokument, który liga nakazuje zawodnikom podpisywać. Poza tym, nie ma jakichś szerzej rozwiniętych akcji jak na przykład w piłce nożnej, mających na celu walkę z rasizmem, gdzie też przede wszystkim, incydenty wynikające z rasizmu są srogo karane, ale w siatkówce nie ma takich sytuacji w takiej skali, ale czasami się zdarzają. Na przykład, w zeszłym sezonie w Pucharze CEV dotyczyła ona Kameruńczyka Wounembainy, gdy jego francuski zespół Tours grał z Olympiakosem Pireus. Zostało to potępione i jakieś kary na Greków zostały nałożone, ale na co dzień z takimi sytuacjami się nie spotykamy.

W przypadku piłki nożnej jest to dużo szerzej rozwinięte, przez to że skala problemu jest dużo większa. Na poziomie minisiatkówki, którą przez te 11 lat się zajmowałem, raczej jest to problem związany z rodzicami dzieci, które w takich turniejach uczestniczą, ale to raczej dotyczy każdego sportu. Rodzice czasami mają jakieś nadmierne ciśnienie skierowane na swoje dzieci, trenerów czy sędziów i doszło po prostu do tego, że stanowiło to realny problem.

Podglądnąłem baner z piłki nożnej w Wielkiej Brytanii i zrobiliśmy dla rodziców informację, że to nie są mistrzostwa świata, że zawodnicy to są dzieci i to ma być przede wszystkim zabawa, bo czasami się o tym zapomina.

Bartosz Górski w swojej książce "Menedżer sportu" napisał, że cechą dobrego agenta jest budowanie dobrych relacji nie tylko z zawodnikami, ale również z prezesami i ważne, aby razem patrzeć w jednym i tym samym kierunku. Czy rzeczywiście środowisko prezesów i menedżerów patrzy w tym samym kierunku?

Są pewne momenty kiedy nasze cele są rozbieżne - my chcemy żeby zawodnik zarabiał jak najwięcej, a klub żeby zarabiał jak najmniej. I nie ma w tym nic złego. Środowisko jest małe i dla mnie relacje międzyludzkie, czy to z zawodnikami czy z klubami, są bardzo ważne. Myślę, że dzięki temu wiele rzeczy można rozwiązywać sprawniej i osiągając zamierzone efekty. Biznes nie przeszkadza w budowaniu dobrych relacji, nie są to sprawy wykluczające się, a wręcz odwrotnie. Uważam też, że jeśli ludzie się dobrze znają, to potrafią rozdzielić poszczególne sprawy i na koniec podać sobie ręce, będąc zadowolonymi z tego co się wynegocjowało.

Część pierwsza wywiadu: Komisja licencyjna PZPS nie działa? "Nikomu nie zależy, aby zabijać kluby"

Źródło artykułu: