Jeszcze kilkanaście miesięcy temu Tifanny Pereira De Abreu była na ustach całej Brazylii, nie tylko tej siatkarskiej. Pierwsza transseksualna zawodniczka w historii tamtejszej Superligi grała tak dobrze, że poważnie rozważano jej powołanie do reprezentacji trenowanej przez Jose Roberto Guimaraesa i tym samym stworzenie historycznego precedensu w kobiecej siatkówce. Siatkarka Volei Bauru przekonywała opinię publiczną, że wcale nie jest mocarzem skaczącym dwa razy wyżej od pozostałych zawodniczek i spełnia wszystkie medyczne wymogi stawiane przed trans-sportowcami. Nie wszystkich przekonała: jedną z czołowych orędowniczek wykluczenia Abreu z rozgrywek była Ana Paula Henkel, brązowa medalistka z igrzysk w Atlancie.
Liga Mistrzów: Oreol Camejo nie zagra w pierwszym meczu z PGE Skrą Bełchatów
- To nie jest kwestia uprzedzenia, tylko zwykłej fizjologii. Wielu graczy tego nie powie, bo boi się linczu w mediach społecznościowych, ale większość z nich uważa, że wspólna gra transseksualistów z kobietami nie jest fair. Ciało Abreu przez lata było pełne testosteronu, a cisseksualne kobiety nie miały takiej przewagi, by wykształcić lepsze mięśnie i szkielet - pisała Henkel na Twitterze. Była siatkarka i reprezentantka Brazylii wyraziła się jeszcze dosadniej w swoim liście otwartym do MKOl-u, w którym zawarła myśl, że kobiety są "zawstydzone, osaczone, upokorzone i wykluczone" przez sam pomysł dopuszczenia sportowców trans do rywalizacji z nimi.
"Gdzie tu sprawiedliwość"?
Swoje zdanie w tej sprawie wyraziła także Katarzyna Skowrońska-Dolata w niedawnej rozmowie z naszym portalem. Atakująca Hinode Barueri śledziła brazylijski spór o Tiffan Abreu na miejscu i nie wahała się wygłosić zdecydowanej opinii na ten temat. - Jeżeli ktoś zamierza się zmieniać, nawet radykalnie, nie mam z tym problemu. Ale jeżeli ktoś stał się kobietą, to wciąż ma w sobie wiele cech typowo męskich i Tiffany zawsze będzie ode mnie silniejsza czy skoczniejsza, choć mam za sobą wiele lat treningu. Ja w piątym secie muszę odnaleźć w sobie naprawdę wiele siły, by dociągnąć spotkanie do końca na dobrym poziomie, a ona dzięki większej pojemności płuc jest w stanie grać dłużej. Gdzie tu sprawiedliwość? - argumentowała Polka, dodając, że nie chciałaby, aby zawodowy sport podążał w tym kierunku.
ZOBACZ WIDEO Błaszczykowski pewniakiem w kadrze? "W tej chwili nie widzę nikogo, kto mógłby go zastąpić"
Gdyby słowa Skowrońskiej dotarły do Rachel McKinnon, zapewne na Twitterze kanadyjskiej działaczki o prawa osób trans przeczytalibyśmy słowa oburzenia na irracjonalną fobię polskiej siatkarki i wspieranie zacofanych konserwatystów. McKinnon to 36-letnia adiunkt w katedrze filozofii na uniwersytecie w Charleston, a przede wszystkim pierwsza transseksualna kobieta, która zdobyła mistrzostwo świata w kolarstwie torowym. McKinnon w zeszłym roku triumfowała w kategorii wiekowej 35-44, a jej zdjęcie na podium obiegło internet i wywołało tak gorącą dyskusję, że zmusiło to kolarkę do obrony swojej godności w mediach społecznościowych.
Wróg numer jeden
Kanadyjka od października zeszłego roku stała się czołową ambasadorką ruchu osób transpłciowych w sporcie. Nieustannie przekonuje, że różnice w budowie ciała między biologicznymi kobietami a kobietami w ciałach mężczyzn nie mają większego znaczenia dla sportowej rywalizacji. Według McKinnon jej oponenci powielają te same szkodliwe argumenty, które kilkadziesiąt lat temu zabraniać udziału w igrzyskach kobietom i czarnoskórym. Do grona przeciwników zeszłorocznej mistrzyni świata dołączyła niedawno słynna tenisistka Martina Navratilova po swoim głośnym felietonie dla "The Sunday Times". Navratilowa od lat 80. walczyła o prawa homoseksualistów w sporcie, ale nie zamierzała bronić idei transpłciowości w tej samej materii.
- Mężczyzna może stać się kobietą, przyjąć tyle hormonów, ile potrzeba do spełnienia wymogów federacji, wygrać wszystko, co możliwe i zapewne zarobić przy tym małą fortunę, a potem wszystko zmienić i wrócić do rodzenia dzieci, jeżeli tylko chce. To szalone i nosi znamiona oszustwa - to najgłośniejszy cytat z tekstu Navratilovej, w którym czesko-amerykańska tenisistka wyrażała swój głośny sprzeciw przeciwko osobom trans w sporcie kobiecym. Rachel McKinnon szybko dała jej odpór na Twitterze, nazywając legendę tenisa "transofobką", a organizacja Athlete Ally wykluczyła Navratilovą ze swojego panelu doradczego, uznając, że rozpowszechnia "niebezpieczne mity" i sprzeniewierza się idei równości w sporcie i powszechnego dostępu do niego.
Niespodziewany sojusz
Te wymiana zdań zapoczątkowała kolejną debatę, w której emocje zwykle biorą górę nad faktami i danymi naukowymi (jak właściwie zawsze, gdy na tapet jest brany temat trans-sportowców). Ruch feministyczny i transpłciowy, jeszcze do niedawna idące we wspólnym marszu, nagle się rozdzieliły i przeszły w stan wojny, a feministki zyskały niespodziewanych sojuszników w postaci konserwatywnych mediów, na przykład powszechnie nienawidzonego przez ruch LGBT za swoje poglądy brytyjskiego dziennikarza Piersa Morgana. Żeby było ciekawej, w dyskusji przywoływane są także słowa Renee Richards, byłej tenisistki, która w 1975 roku przeszła operację zmiany płci w wieku 41 lat i wygrała proces z amerykańską federacją tenisową o prawo gry z kobietami. Ta sama Richards trenowała "transofobkę" Navratilovą, pomagając jej w dwukrotnym wygraniu Wimbledonu.
- Zdaję sobie sprawę, że gdybym przeszła operację w wieku 22 lat i dwa lata później wróciła na kort, żadna genetyczna kobieta nie byłaby mnie w stanie pokonać na korcie. Długi czas zastanawiałam się nad tym i być może nie powinna występować z kobietami na zawodowym poziomie. Małżeństwo, macierzyństwo, szczęśliwe życie - tego nikt nie ma prawa odebrać transseksualistom. Ale może istnieje granica, przy której trzeba sobie powiedzieć "tego już nie mogę". Przeżyłam wiele i wiem, że po prostu czasem tak wygląda życie - mówi Richards cytowana w książce "Jewish Jocks: An Unorthodox Hall of Fame".
Jedna strona sporu argumentuje, że transseksualna sportsmenka ma od urodzenia ogromną przewagę w postaci choćby grubszych włókien mięśniowych, większej pojemności płuc i gęstszych kości, co stawia biologiczne kobiety na przegranej pozycji. Ruch trans ripostuje, że fizyczne różnice między kobietami z Holandii i Indonezji są jeszcze większe niż przewagi transkobiet nad kobietami, a kuracja hormonalna i obowiązkowe obniżanie testosteronu zmniejszają możliwości sportowców trans na tyle, że nie sposób mówić o jakiejkolwiek przewadze. Jeżeli ktoś posuwa się do złośliwości, że nie widzi równie chętnego angażowania się byłych kobiet w sport mężczyzn, natychmiast przywołuje się przykłady boksera wagi piórkowej Patricio Manuela albo triatlonisty Chrisa Mosiera. Brakuje konkretnej debaty publicznej dwóch zainteresowanych stron, zapowiadane spotkanie organizacji Fair Play for Women i Rachel McKinnon nie doszło do skutku mimo starań BBC.
Forma się zmienia, problem nie znika
Ostatecznie Abreu nie została powołana do żeńskiej kadry Brazylii, ponieważ FIVB postanowiło zagrać na zwłokę i przerzucić odpowiedzialność na grupą roboczą, analizującą status prawny transseksualnych siatkarzy i siatkarek. W międzyczasie zawodniczka klubu z Bauru bezskutecznie startowała w wyborach do Kongresu Narodowego, znalazła miłość życia, a przede wszystkim rozegrała kolejny sezon w barwach Volei Bauru. Jako że w meczowej szóstce trzeba było pomieścić Włoszkę Valentinę Diouf, Tiffany Abreu występuje teraz na przyjęciu, co odbiło się na jej ligowych statystykach. Wciąż potrafi zagrać świetnie, ale i zejść przedwcześnie z boiska po nieudanym występie (jak choćby w przegranym meczu z Hinode Barueri Skowrońskiej-Dolaty).
- Pamiętam ją z poprzedniego sezonu i wtedy faktycznie była nie do zatrzymania, teraz jest z tym różnie i możemy tylko domniemywać, dlaczego Tiffany ma takie wahania formy. Zdaję sobie sprawę, że musi przyjmować spore dawki hormonów, by obniżać poziom testosteronu w ciele i spełniać w badaniach wymogi nałożone przez różne organizacje, stąd może wynikać jej gorsza dyspozycja. Ale nie zmieniam zdania, że nasza siatka jest dla niej za niska i nie jest to do końca sprawiedliwe - przekonywała nasza rodaczka. Gorsza dyspozycja Abreu nie zmienia faktu, że najsłynniejsza trans-siatkarka wciąż liczy na powołanie do kadry na igrzyska w Tokio. Jeżeli tak się stanie, po raz kolejny rozgorzeje ogólnoświatowa dyskusja i zapewne po raz kolejny nic z niej nie wyniknie.
Liga Mistrzyń: zespół Joanny Wołosz w trudnej sytuacji. Moskiewska porażka obrońcy tytułu
W drugą stronę to w sumie do dyskusji. Ale ja bym zamknął obie drogi.
Ale jak ktoś chce zawodowo uprawiać sport, to się musi zde Czytaj całość