LSK. Developres SkyRes Rzeszów - Chemik Police. Rywalizacja o medal na remis. "Jedziemy do Polic i walczymy dalej"

WP SportoweFakty / Justyna Serafin / Na zdjęciu: siatkarki Developresu SkyRes Rzeszów
WP SportoweFakty / Justyna Serafin / Na zdjęciu: siatkarki Developresu SkyRes Rzeszów

Rzeszowiankom nie udało się pokonać przed własną publicznością Chemika w drugim starciu o brązowy medal LSK. - Tego piątego seta zaczęliśmy niefartownie - podkreślał po przegranym 2:3 meczu szkoleniowiec, Bartłomiej Dąbrowski.

Miało być z piekła do nieba, jednak zakończyło się porażką. Siatkarki Developresu SkyRes na zaciągniętym hamulcu ręcznym rozpoczęły piątkowy pojedynek z Chemikiem Police. Mimo przegranych dwóch pierwszych partii, rzeszowiankom udało się powrócić do gry i doprowadzić do tie-breaka. W rozstrzygającym secie górą były jednak podopieczne Marcello Abbondanzy.

- Niestety w pierwszych dwóch setach nie mogliśmy sobie do końca tej piłki dograć do siatki i przez to nasza gra uprościła się. Musieliśmy dalej szukać rozwiązań i mimo wszystko, w tym drugim secie mieliśmy swoje szanse. Szkoda, że ich nie wykorzystaliśmy, bo być może ten wynik też byłby troszeczkę inny. Tego drugiego seta najbardziej nam szkoda, bo była w nim szansa doprowadzić wynik do końca i potem być może wygralibyśmy ten mecz 3:1. Natomiast teraz to jest takie gdybanie i wróżenie z fusów. Tego piątego seta też zaczęliśmy niefartownie. Trzykrotnie kupiliśmy aut i zamiast 2:1 dla nas, zrobiło się 4:1 dla Chemika. Taki jest sport. Jedziemy do Polic i walczymy dalej - mówił trener Developresu SkyRes, Bartłomiej Dąbrowski.

Czytaj także -> Finał LSK. Budowlani - ŁKS. Łódzkie Wiewióry o krok od mistrzostwa. "Naszą siłą jest zespołowość"

Motorem napędowym rzeszowskiego zespołu była Katarzyna Zaroślińska-Król, która na przestrzeni pięciu setów otrzymała od swojej rozgrywającej aż sześćdziesiąt trzy piłki. Zawodniczka Developresu SkyRes atakowała z 40 proc. skutecznością, jednak w piątej, rozstrzygającej partii nie udało jej się zamienić w punkt żadnego z czterech uderzeń. - Kasia jak zwykle dała z siebie maksa i to jest najważniejsze. Przez cały mecz ciągnęła naszą grę i czuła się super. W piątym secie trzeba jednak schować do kieszeni wszystkie bóle, problemy i inne tego typu rzeczy. Trzeba po prostu grać w siatkówkę. Źle zaczęliśmy tego seta i jak się już źle zacznie, no to potem gonimy, gonimy. Jak mamy dziesięć punktów straty, to trudno to odrobić. To jest bardzo krótki set i nie ma w nim marginesu błędu - przyznał szkoleniowiec.

ZOBACZ WIDEO: "Druga połowa". Kosmiczny mecz w Lidze Mistrzów i kontrowersje przy użyciu VAR-u?

Czytaj także -> Krzysztof Ignaczak walczy o odzyskanie dawnego blasku Asseco Resovii Rzeszów. "Taki postawiłem sobie cel"

Siatkarki Chemika, pokonując ekipę znad Wisłoka wyrównały stan rywalizacji. Kolejny pojedynek odbędzie się już 29 kwietnia w Policach. - Reguły meczów o medale są na tyle trudne, że jeden mecz gramy u siebie, drugi na wyjeździe. Nas dzieli 830 km więc jest to najdłuższa podróż w Polsce jaka może być w meczach LSK. Natomiast też nie narzekamy na to. Mamy mało czasu, aby przygotować zespół pod względem taktycznym do tego spotkania, jeśli jednak chodzi o siatkówkę to cudów nie wymyślimy. Czasu jest po prostu mało, w sobotę krótka siłownia i wyjazd, także będziemy mieli tylko jeden trening przed meczem i to wszystko - zakończył Bartłomiej Dąbrowski.

Konfrontacja toczy się jednak do trzech zwycięstw, zatem po poniedziałkowym starciu, walka o medal znów przeniesie się do stolicy Podkarpacia.

Źródło artykułu: