Liga Narodów. Rosjanie mają Tuomasa Sammelvuo za swego. Przynajmniej do pierwszej porażki

Getty Images / Matusewicz / Na zdjęciu: Tuomas Sammelvuo
Getty Images / Matusewicz / Na zdjęciu: Tuomas Sammelvuo

Wystarczyło kilka tygodni, by zdobył zaufanie siatkarzy, przychylność mediów i kibiców. Tuomas Sammelvuo ma szansę zostać pierwszym w historii trenerem obcokrajowcem, który poprowadzi Rosję do medali.

W lutym 2017 roku Wszechrosyjska Federacja Siatkówki ogłosiła, że nowym selekcjonerem męskiej reprezentacji Rosji będzie Siergiej Szlapnikow. Pod jego wodzą rosyjski zespół wygrał mistrzostwa Europy w 2017, w ubiegłym roku zwycięstwem zakończył udział w Lidze Narodów, a w mistrzostwach świata zajął szóste miejsce. Na tym jego praca w dotychczasowej roli zakończyła się.

14 lutego Stanisław Szewczenko, prezydent federacji, poinformował o przyjęciu przez Szlapnikowa propozycji kierowania programem szkoleniowym męskiej drużyny narodowej do najbliższych mistrzostw świata, które odbędą się w 2022 roku w Rosji.

Rozpoczęło się poszukiwanie nowego selekcjonera. Wybór wśród rodzimych trenerów nie okazał się zbyt szeroki, chociażby dlatego, że Władimir Alekno jasno dał do zrozumienia, że zostawił wiele zdrowia na trzech turniejach olimpijskich i nie jest gotowy na ponowne przeżywanie ogromnego stresu. Na finalnej liście kandydatów znalazł się tylko jeden Rosjanin - Aleksander Klimkin, ówczesny trener Zenitu Sankt Petersburg. Obok niego pojawili się Serb Slobodan Kovac, Włoch Lorenzo Bernardi i Fin Tuomas Sammelvuo. Ostateczny wybór odbył się pomiędzy Klimkinem i Sammelvuo.

ZOBACZ WIDEO Potencjał siatkarskiej kadry jest ogromny? "Mamy na każdej pozycji wielu doskonałych zawodników"

Rezygnacja z rosyjskiego szkoleniowca oznaczała, że Sborną po raz trzeci obejmie obcokrajowiec, a im dotąd nie wiodło się w tej roli najlepiej. Opisał to Giennadij Szypulin, to jedna z największych i najbardziej utytułowanych postaci rosyjskiej siatkówki.

"Kiedy przyszła moda na zagranicznych zawodników i specjalistów, już sobie nie przypomnę. Nie mam na myśli sąsiadów z Ukrainy, Białorusi, czy Litwy, ale o siatkarzy i trenerów z dalszych krajów. Nie wykluczam, że byłem jednym z pierwszych, którzy zaprosili do siebie do pomocy nie byle kogo, a samego Zorana Gajicia, Serba, który prowadził tą samą jugosłowiańską drużynę, która ograła naszą reprezentację w finałowym meczu olimpiady w Sydney w 2000 roku.

Czytaj także: Liga Narodów. Kadra Rosji wystąpi bez kilku gwiazd w turnieju finałowym w Chicago

Wydawało mi się, że doświadczony i znający się na rzeczy mistrz, który osiągał sukcesy nie tylko w rodzimej Jugosławii, ale też Turcji i Grecji, może wnieść świeży powiew w rozwój biełgorodzkiego klubu, odmienić grę drużyny i wynieść graczy na nowy poziom. Kiedy wziąłem się za budowę tego zamku (jak się potem okazało - z piasku), już widziałem Biełogorie jako pierwszy klub Europy i świata, nie epizodycznie, ale już zawsze. I, jak się nigdy nie zdarzało, pomyliłem się. Zawiodłem się jak Jezus Chrystus na jednym ze swoich apostołów, Judaszu. Gajić, nie pracując nawet pół roku w klubie, odwrotnie niż obiecywał, wybrał się do Moskwy i po rozmowach ze związkiem został trenerem reprezentacji Rosji.

Według mnie, był to wielki błąd – oddawać reprezentację obcemu trenerowi, choćby i tak sławnemu. Mentalność rosyjskich zawodników i zagranicznego trenera różni się na tyle, że trudno im siebie zrozumieć, nawet jeśli mówią w jednym języku. I to się właśnie stało.Najlepszym tego przykładem są dwa główne turnieje 2005 (Mistrzostwa Europy we Włoszech) i 2006 roku (mistrzostwa świata w Japonii). Niemożliwym jest wyjaśnić, dlaczego reprezentacja Rosji na europejskim turnieju czasami pokazywała siatkówkę, oglądając którą miało się pewność, że wraz z objęciem drużyny przez trenera Gajicia, trzyletnia hegemonia Brazylijczyków w światowej siatkówce wkrótce się zakończy, ponieważ tak, jak grała nasza drużyna, wtedy nie grali nawet Brazylijczycy.

Czytaj także: Final Six Ligi Narodów. Dominika Pawlik: Kolejny chytry plan Vitala Heynena. Lepszy niż w Lille (komentarz)

Ale jakiś czas później, obserwując poczynania zawodników, nachodziły wątpliwości, czy uda im się wyjść z dość prostej grupy i wejść do półfinału. Przy czym te zaskakujące zmiany miały miejsce nie w trakcie turnieju, a każdego pojedynczego spotkania – i z drużyną jako całością, i z każdym zawodnikiem z osobna. Niemądrze, że przed mistrzostwami w 2006 roku w Japonii zagraniczny trener nie przeczuł najważniejszego, decydując się zostawić w domu nie do końca wyleczonego z kontuzji Tietiuchina, który samą swoją obecnością był w stanie podnieść ducha drużyny. Trener pozbawił siebie i drużynę możliwości zmiany sytuacji na boisku w meczu z Polakami, kiedy na przyjęciu "popłynął" Abramow. Do tego momentu Rosja prowadziła 2:0 w setach, ale z powodu spóźnionej reakcji Gajicia przegrała ten mecz i w wyniku tego zajęła tylko 7. miejsce, powtarzając porażkę z mistrzostw świata w 1994 roku.

Taką samą, jeśli nie jeszcze większą porażką, okazała się rosyjska odyseja jeszcze jednego trenera-obcokrajowca, Daniele Bagnoliego. Jakimi tytułami to nie mógł się pochwalić ten specjalista na poziomie klubowym. Jako trener drużyny Rosji on także przepracował 2 sezony. W pierwszym z nich udało mu się przegrać w tie-breaku półfinału ME w Turcji z Francją, prowadząc 13:9 – wziął czas w złym momencie, spóźnił się ze zmianą, a potem nie potrafił zmotywować drużyny do walki o brązowy medal i mecz był prawie bez walki oddany Bułgarom" - zacytowany fragment pochodzi z autobiografii Giennadija Szypulina, książka nosi tytuł "Reżyser siatkarskiego teatru".

Nieprzychylny zatrudnianiu obcokrajowca był też chociażby Oleg Moliboga. - Jestem przeciwny zagranicznym trenerom. Wybrałbym młodych i obiecujących Rosjan, takich jak Aleksander Klimkin, Konstantin Sidenko czy Aleksiej Wierbow, a ich głównym konsultantem byłby Władimir Alekno, który by ich nadzorował. Włosi czy Finowie - to przeszłość. Przychodzą do Rosji po pieniądze i nie obchodzą ich oczekiwania wobec nich. Najważniejsze dla nich, aby pieniądze znalazły się na ich koncie na czas - powiedział były mistrz olimpijski i mistrz świata, cytowany przez R-Sport.

1 marca następcą Szlapnikowa oficjalnie został ogłoszony Tuomas Sammelvuo. - Do drugiego etapu konkursu przeszli Sammelvuo i Klimkin. Prezydium Rosyjskiej Federacji Siatkówki wybrało Fina większością głosów, po wcześniej przeprowadzonej dyskusji - powiedział prezes Stanisław Szewczenko.

Pomimo pojawiającej się niechęci, trzeba przyznać, że prezydium federacji, spośród trójki obcokrajowców wybrało postać zdecydowanie najlepiej obytą w rosyjskich realiach. Slobodan Kovac prowadził Biełogorie Biełgorod tylko przez jeden sezon, a Lorenzo Bernardi jeszcze w Rosji nie pracował.

W momencie nominacji, Sammelvuo w swojej trenerskiej karierze jeszcze nic nie wygrał, ale niespełna trzy miesiące później, prowadzony przez niego Kuzbass Kemerowo sprawił największą od wielu lat niespodziankę, zdobywając tytuł mistrza Rosji, tym samym detronizując po pięciu latach Zenit Kazań. Dla Kuzbassu był to pierwszy medal Superligi w 11-letniej historii istnienia klubu, a nowy opiekun Sbornej wybrany został w Rosji trenerem roku.
[nextpage]
Jako siatkarz, grając na pozycji przyjmującego, zdążył spróbować swoich sił w sześciu krajach - Finlandii, Francji, Włoszech, Japonii, Rosji i Polsce. Były zawodnik ZAKSY Kędzierzyn-Koźle był częścią fińskiego zespołu, który zajął czwarte miejsce w mistrzostwach Europy w 2007 roku, jest jedynym Finem, który wygrał Ligę Mistrzów (jako siatkarz Tours VB w 2005 roku). Czterokrotnie był w swoim kraju uznany siatkarzem roku. Najwięcej występów w zespole Suomi zanotował Kari Kalinin, który rozegrał 312 spotkań, Sammelvuo pod tym względem zajmuje drugą lokatę, jego licznik meczów zatrzymał się na 296.

Początek jego trenerskiej kariery przypomina decyzję o zatrudnieniu Stephana Antigi w polskiej kadrze. W styczniu 2013 roku ogłoszony został selekcjonerem reprezentacji Finlandii, wówczas 35-latek był jeszcze graczem Lokomotiwu Nowosybirsk. Niedługo później rozwiązał swój kontrakt i zakończył zawodniczą karierę, aby móc w pełni poświęcić się pracy w nowej dla siebie roli, jako następca Daniela Castellaniego. Jego umowa z ojczystą federacją obowiązywała do 2020 roku.

Wspomniany rosyjski Kuzbass Kemerowo prowadzi od sezonu 2016/2017. Na początku 2017 roku trener, którego imieniem nazwano jedną ze szkół w Finlandii, przedłużył swoją umowę z klubem o 5 lat, co jest ewenementem.

- To na pewno trener, który największą uwagę skupia na swoich relacjach ze sztabem i z zawodnikami. Podstawową zasadą całej komunikacji jest szczerość. Jeżeli pojawia się jakiś problem, to trzeba mówić o tym otwarcie i Tuomas zawsze stara się pomóc. Ma w sobie wiele pasji do siatkówki, to pomaga mu się rozwijać i pchać zespół naprzód. Na każdy trening, na każde spotkanie czy odprawę przychodzi pełen pozytywnej energii, chociaż oczywiście potrafi też krzyknąć, jeżeli wymaga tego sytuacja - powiedział kiedyś w rozmowie z WP Sportowe Fakty Kamil Sołoducha.

Jedną z jego zalet w pracy z rosyjską kadrą jest często podkreślana bardzo dobra znajomość języka rosyjskiego. - Jego atutem jest zdolność i chęci do nauki języków, w różnym stopniu zaawansowania zna ich przynajmniej siedem - fiński, angielski, rosyjski, włoski, japoński, francuski i polski. - Myślę, że do tej listy języków można też dołożyć szwedzki. W Finlandii jest to drugi język i wszyscy uczą się go w szkołach. Słyszałem jak Tuomas próbował rozmawiać po szwedzku, ale oczywiście nie wiem z jakim efektem, wyglądało to nieźle.

- W przypadku języka polskiego myślę, że dałby radę pójść do sklepu i coś sobie kupić ze skutkiem pozytywnym. Jest bardzo komunikatywną osobą. Kiedy spotka kogoś, to stara się nawiązać z nim kontakt i próbuje powiedzieć chociaż kilka słów w języku rozmówcy. Powiedział kiedyś, że w każdym kraju, w którym grał, czy teraz jako trener w Rosji, stara się uczyć języka z szacunku dla ludzi, z którymi tam pracuje. Po prostu milej się robi, gdy ktoś choćby przywita cię w twoim ojczystym języku - dodał Sołoducha.

W fińskich mediach można przeczytać, że aktualny szkoleniowiec Rosjan za swoją znajomość języków otrzymał w Finlandii specjalne wyróżnienie, przyznawane przez Stowarzyszenie Nauczycieli Języka Fińskiego. Języka włoskiego samodzielnie postanowił nauczyć się jeszcze grając we Francji, wiedząc, że w przyszłości chciałby trafić do ligi włoskiej.

Z wypowiedzi rosyjskich siatkarzy, które opublikował tamtejszy Biznes Online, można wywnioskować, że reakcje na pracę z fińskim szkoleniowcem są pozytywne.

- On żyje siatkówką. Ogląda nasze mecze trzy razy i ciągle coś analizuje. Treningi u niego są ciekawe, produktywne i dynamiczne. Doskonale zna kondycję fizyczną zawodników i zwraca uwagę na obciążenia. Według niego lepiej pracować krócej, ale z pełnym zaangażowaniem, niż wykonać cały plan bez dbałości o jakość. On sam pracuje z pełnym zaangażowaniem i tego samego wymaga od graczy.

- Najważniejszą rzeczą w jego zespole jest atmosfera. Każdy ma dać z siebie wszystko i pomagać kolegom. Mówi, że wielki zawodnik to ten, obok którego stojący ludzie stają się lepsi. Ważna jest dla niego mowa ciała, nie podoba mu się, gdy okazujesz swoje niezadowolenie, rozkładasz ramiona lub robisz skrzywioną minę, ponieważ przeszkadza to reszcie - powiedział Igor Kobzar, rozgrywający Kuzbassu Kemerowo, który został kapitanem rosyjskiej reprezentacji.

- Daje graczom pewną swobodą w zakresie dyscypliny, która opiera się wyłącznie na zaufaniu i odpowiedzialności każdego przed zespołem. Moim zdaniem jest to bardzo w porządku i jak dla dorosłych ludzi. Praca nie opiera się na strachu przed karą, ale na wzajemnym szacunku.

- Każdy powinien sam się zmotywować, bez widma bicza nad sobą. Rozumiejąc, że aby zespół osiągnął sukces potrzeba maksymalnego zaangażowania. Oczywiście, żeby ten system zadziałał, konieczne jest, aby każdy utożsamiał się z tym pomysłem. Jeśli ktoś wykorzysta wolność w złej wierze, wszystko się zawali.

- Nasza rosyjska mentalność zakłada, że czasami podczas treningu potrzeba nagany lub ostrych słów. Czasami nie da się tego uniknąć, ale musimy przede wszystkim nauczyć się wymagać od siebie i nie czekać aż zostaniemy do czegoś zmuszeni. W rosyjskim zespole jest wielu młodych graczy, którzy mają doświadczenie w pracy z różnymi trenerami, również z tymi, którzy stosowali ciężkie metody. Wielu z nich pod rządami Sammelvuo natychmiast odczuło różnicę i entuzjastycznie przyjęło jego pomysły. Teraz stanowimy jeden zespół, w którym jest szacunek i wzajemna pomoc.

- Zdarzyło się już, że podczas odprawy Tuomas zapytał nas o opinię. Sądzę, że każda propozycja graczy zostanie przynajmniej rozważona i omówiona. On jest zawsze otwarty na dialog - opisał fińskiego szkoleniowca Denis Ziemczonok, jak dotąd szósty punktujący rosyjskiego zespołu w Lidze Narodów.

- Siatkarz dla Tuomasa jest na pierwszym miejscu. Jeśli ma lepsze miejsce w samolocie, to odstępuje je wyższemu facetowi - zaznaczył Siergiej Makarow, były rozgrywający Kuzbassu.

- On jest najlepszą osobowością, jaką kiedykolwiek spotkałem. Dawał wsparcie pozostałym zawodnikom, nawet gdy siedział na ławce, pomagał również sztabowi trenerskiemu, bo często jest tak, że tacy zawodnicy nie chcą komunikować się ze sztabem, czy nie chcą pomagać. On nie ma z tym żadnego problemu. Zdarzało się, że pomagał mi wozić walizkę ze sprzętem. Takie sytuacje bardzo się zapamiętuje - przytoczył Kamil Sołoducha.

Otwarty charakter, nastawienie na dialog i, oprócz komunikacji, nawet treningowe rozpiski w rosyjskim języku - to dla Rosjan nowe, odmienne podejście. W porównaniu do jego zagranicznych poprzedników to może być kluczowa różnica. W rosyjskich i fińskich mediach pojawiały się plotki, że były zawodnik ZAKSY ma otrzymać rosyjskie obywatelstwo, ale sam Fin nie chciał tego potwierdzić, uznając to za sprawę prywatną.

Niezależnie od nieprzychylnych słów Szypulina i reszty, przekonał już najważniejszych - siatkarzy, którzy traktują go jak swego. Pozwala to myśleć, że prezydium federacji, decydując się na obcokrajowca, tym razem się nie pomyliło.

O korzystnym starcie pracy Fina świadczyć mogą wyniki Ligi Narodów. W pierwszej fazie Rosjanie przegrali tylko trzy spotkania, co dało im trzecie miejsce i awans do Final Six w USA, gdzie będą bronić złotego medalu zdobytego w zeszłym roku. Sammelvuo osiągnął dotąd pożądany rezultat, jednocześnie testując nowych i mniej doświadczonych graczy. Dając zarazem czas na odpoczynek i regenerację weteranom - w żadnym z dotychczasowych spotkań nie wystąpili chociażby Maksim Michajłow, Dmitrij Muserski, Artiom Wolwicz, Aleksander Butko czy Siergiej Grankin. Zabraknie ich również w Chicago.

- Nie myśleliśmy o zeszłorocznym tytule. Każdy sezon i każda drużyna ma swoją historię. Cieszymy się, że jesteśmy tutaj w 2019 roku. Nasza droga do Final Six była interesująca. Prawdopodobnie odbyliśmy najdłuższą podróż ze wszystkich zespołów. Cieszę się zwłaszcza dlatego, że mamy wielu graczu, którzy grają w kadrze po raz pierwszy, a nasza drużyna wraz z trwaniem rozgrywek stała się lepsza - powiedział Sammelvuo przed startem turnieju finałowego, cytowany przez oficjalną stronę FIVB.

W fazie grupowej trafiła na siebie trójka medalistów ubiegłorocznej edycji Ligi Narodów. Rywalami Rosjan w Chicago będą Francuzi (mecz rozegrany zostanie 12 lipca o 3:00 według strefy czasowej w Polsce) i Amerykanie (13 lipca o 3:00).

Komentarze (1)
avatar
Karol Wachowiak
11.07.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
a ja mu nie ufam i jesli nie wygraja z fraancja to cienizna