Siatkarskie ścieżki kariery są nieraz kręte i nieprzewidywalne, co widać zwłaszcza po wielokrotnie opisywanej historii słynnego pokolenia graczy reprezentacji Kuby mężczyzn. 9 października 2010 roku 21-letni Joandry Leal i 17-letni Wilfredo Leon wprowadzali swoją kadrę narodową do finału mistrzostw świata we Włoszech, pokonując Serbię 3:2. Pierwszy z nich zdobył w tamtym spotkaniu 21 punktów, zaś Leon 23. Absolutnie nikt by nie przepuszczał, że niecałą dekadę później jeden z nich będzie zdobywał punkty dla reprezentacji Brazylii, a drugi będzie czekał na debiut w zespole Biało-Czerwonych i walczył z orzełkiem na piersi o kwalifikację do igrzysk w 2020 roku.
Final Six Ligi Narodów. Niespotykana sytuacja. W meczu z Brazylią Polaków może nie poprowadzić Heynen
Przyszły reprezentant Brazylii zdecydował się na rezygnację z występów w kadrze Kuby tuż po zdobyciu srebra MŚ 2010, ale nie był pierwszym siatkarzem z tego kraju, który zaryzykował takim krokiem. Wcześniej ojczyznę opuszczali Leonel Marshall i Ihosvany Hernandez, a także Robertlandy Simon, Raydel Hierrezuelo, Osmany Juantorena, Oreol Camejo, Joandry Diaz i w końcu Wilfredo Leon, który opuścił rodzimą drużynę narodową po nieudanych kwalifikacjach do igrzysk olimpijskich w Londynie.
Wielu chętnych na kubańską gwiazdę
Nieprzejednana federacja siatkarska na Kubie tak ściśle chciała zapobiegać kolejnym ucieczkom swoich najlepszych siatkarzy, że w 2011 roku dwie siatkarki i trzech siatkarzy kadry narodowej (w tym Leal) trafiło do aresztu, bo podejrzewano ich o chęć ucieczki z kraju. Afera skończyła się na wypuszczeniu graczy, odsunięciu ich od gry w reprezentacji i dymisji prezesa siatkarskiego związku Raula Diego.
ZOBACZ WIDEO Leon przywitany w kadrze chlebem, solą i wódką. "Wszyscy dobrze wiedzą kto to wymyślił"
Tak czy siak, Yoandry Leal dopiął swego i ostatecznie wylądował w Brazylii, choć zanim mógł podjąć oficjalnie występy w Sadzie Cruzeiro, musiały upłynąć dwa lata karencji. Usługami wicemistrza świata były zainteresowane nie tylko kluby z Brazylii, Rosji i Włoch, ale także Polski. Przez jakiś czas krążyła informacja o zainteresowaniu ze strony PGE Skry Bełchatów, a także Asseco Resovii Rzeszów, jako że pochodzący z tego miasta siatkarski agent Andrzej Grzyb miał pod swoją opieką wielu siatkarzy z Kuby i chętnie widział w składzie polskiego klubu któregoś z podopiecznych. Jak okazało się po latach, podobno najbliżej miejsca w Resovii był Leon, który trenował w stolicy województwa podkarpackiego, ale ostatecznie trafił (przyznajmy, z korzyścią dla siebie) do Zenita Kazań.
Nowa ojczyzna przychyliła nieba
Swojego wyboru nie żałował zapewne także Leal, który podczas pięciu lat występów w jednym z najsilniejszych klubów Brazylii zdobył sześć medali Klubowych Mistrzostw Świata, w tym trzy złote, pięć tytułów mistrza Brazylii i cztery złota Klubowych Mistrzostw Ameryki Południowej. Do tego trzy raz wybierano go najlepiej atakującym graczem Superligi, zaś w 2015 roku zasłużył na miano MVP całych rozgrywek.
Nic dziwnego, że już w 2013 roku pojawił się temat przyznania Kubańczykowi obywatelstwa Brazylii i jak najszybszego załatwienia zgody FIVB na występy w kadrze tego kraju, by mógł zostać powołany na igrzyska w Rio de Janeiro. Ówczesny selekcjoner Brazylijczyków Bernardo Rezende bardzo chciał, by tak się stało, a sam zawodnik skromnie przyznawał: - Będzie, jak Bóg zechce. Jestem Kubańczykiem i chciałbym grać dla swojego kraju, ale mam też w swojej głowie przyszłość i pragnę w końcu zagrać w igrzyskach olimpijskich.
Ostatecznie, podobnie jak w przypadku Leona, procedury na poziomie FIVB przedłużyły się i Leal nie doczekał się debiutu w barwach nowej ojczyzny podczas igrzysk w Rio de Janeiro. Pierwszą przyczyną był opór kubańskiej federacji przed przyznaniem oficjalnej zgody na zmianę "paszportu sportowego" Leala, a twarde stanowisko działaczy podobno zostało zmiękczone dopiero przez kwotę pół miliona dolarów, jaką przelała federacja CBV w imię pomyślnego rozwiązania impasu.
Wpadka FIVB zasmuciła Brazylię
Drugi powód to nacisk na światową federację ze strony wielu silnych siatkarsko krajów, które absolutnie nie chciały, by kadry Brazylii i Polski zostały tak znacznie wzmocnione przed turniejem olimpijskim. Kubańczyk uzyskał zgodę na stały pobyt w Brazylii i obywatelstwo tego kraju bardzo szybko, bo już w 2015 roku, ale ciągle brakowało ostatniego kroku ze strony FIVB. Dopiero w maju 2017 roku Komitet Wykonawczy światowej federacji wpisał Leala na listę 13 zawodników, którym oficjalnie udzielono zgody na zmianę macierzystej federacji. Żeby było ciekawiej, w międzyczasie doszło do pomyłki, która poruszyła całą siatkarską Brazylię.
Początkowo FIVB zakomunikowało, że siatkarz będzie mógł występować w barwach nowego zespołu od marca 2018 roku, czyli tuż przed ostatnią edycją mistrzostw świata. Krótko po tym przesłana została jednak... errata do decyzji. W kolejnej korespondencji do CBV przedstawiciele FIVB tłumaczyli, że doszło do błędu administracyjnego i podano błędną datę. Tak naprawdę Leal mógł zadebiutować w nowej kadrze 30 kwietnia 2019 roku.
Gigant, ale nie zawsze potężny
"Nie zawsze potrafi w ważnych momentach pokazać to, co ma najlepszego. Mówi się, że jego gra bardzo zależy od tego, w jakim akurat jest nastroju. Kiedy ma dobry, potrafi nadgryźć rywala serią asów, poprawić blokiem i na koniec dobić ciosem w ataku. Jeśli jednak akurat nie jest w humorze, seriami trafia piłką wszędzie, tylko nie w boisko" - tak pisaliśmy na naszym portalu o Lealu dwa lata temu i od tamtego czasu zmieniło się niewiele.
Brazylijski Kubańczyk wciąż jest uważany za siatkarza wielkiego, ale chimerycznego. Podczas sezonu we włoskim Cucine Lube Civitanova Leal tak naprawdę pokazał pełnię swoich możliwości dopiero w trakcie finału ligi, bo wcześniej przeplatał występy dobre bardzo słabymi. Jego start w reprezentacji Brazylii też nie był doskonały: skrzydłowy zakończył mecz Ligi Narodów w Katowicach z Australią z 14 punktami na koncie, ale widać było, że brakuje mu powtarzalności i jeszcze będzie przez jakiś czas dochodzić do najlepszej formy.
Final Six Ligi Narodów. Gospodarze wystąpią w bardzo mocnym składzie
Ale ostatecznie 30-latek zakończył fazę grupową Ligi Narodów jako jej dziesiąty najlepiej punktujący siatkarz (160 pkt), uplasował się także w dziesiątce najlepiej atakujących i serwujących graczy. Już chyba nikt w Brazylii nie wątpi w jego przydatność dla drużyny narodowej, a głosy takie jak ten Murilo Endresa sprzed lat ("Każdy, kto grał już w innym zespole, a występowaliśmy przeciwko Lealowi w finale mistrzostw świata, nie powinien być naturalizowany") są już rzadkością.
Co najwyżej niektórzy kibice wyzłośliwiają się, że Kubańczyk nie radzi sobie perfekcyjnie z językiem portugalskim mimo wielu lat spędzonych w Brazylii. Ale jeżeli świeżo upieczony reprezentant Kraju Kawy wywalczy dla nowej ojczyzny medal igrzysk w Tokio, i to zostanie mu wybaczone. Zwłaszcza, jeżeli po drodze do sukcesu pokona swojego kompana z dawnych czasów, Leona. Pierwsza oficjalna konfrontacja Brazylijczyka Leala z polską kadrą była udana: jego zespół pokonał Biało-Czerwonych w Katowicach 3:1, a skrzydłowy zdobył 15 punktów dzięki niezłej grze. Nadszedł czas na drugą próbę przedolimpijską, tym razem w Chicago.