"W środę lecę do Chicago, dojeżdżam na pierwsze spotkanie, prowadzę również kolejne, a później zobaczę, co się stanie. Będę z drużyną dwa dni w Ameryce, więc przegapię tylko dwie doby przygotowań do turnieju kwalifikacyjnego" - powiedział Vital Heynen w wywiadzie z Sarą Kalisz ze sport.pl (z dnia 8 lipca).
Belgijski szkoleniowiec od początku wiedział, że awans do Final Six wygeneruje problemy logistyczne. Celem w sezonie jest wywalczenie kwalifikacji olimpijskiej i to temu zadaniu wszystko jest podporządkowane.
Wymyślił więc, że do USA pojedzie wyłącznie na dwa dni, ale ze względu na sensację, jaką sprawili jego podopieczni, został jeszcze przez kolejne dwa dni na miejscu (piątek, który był dniem wolnym oraz sobotę, kiedy Polacy rozgrywali półfinał - przyp. red.). Doliczając do tego powrót, kadrowicze w Zakopanem trenowali bez Vitala Heynena przez pięć dni.
ZOBACZ WIDEO Potencjał siatkarskiej kadry jest ogromny? "Mamy na każdej pozycji wielu doskonałych zawodników"
Oczywiście, zostali z nimi asystenci, Michał Gogol oraz Sebastian Pawlik. Każdy, kto kiedykolwiek trenował coś, nawet w dzieciństwie i na poziomie amatorskim, wie, że nic tak nie mobilizuje jak praca ze szkoleniowcem, nie umniejszając absolutnie jego zastępcom.
Czytaj też: Final Six Ligi Narodów. Vital Heynen uzgodnił wyjazd z zawodnikami i PZPS-em, ale... nie z prezesem związku
Siatkarze zdawali sobie sprawę z tego, że tak może być, że Heynen zostawi ich w Chicago. Na każdym etapie byli o tym informowani. Szkoleniowiec nie uciekł, nie wyjechał na wakacje, nie zrobił tego dla własnych korzyści ani dobra innej kadry. Wrócił do drugiej części reprezentacji Polski.
A może to wyszło na dobre siatkarzom, którzy zostali w Chicago? Przede wszystkim i tak byli do meczu z Brazylią przygotowani przez Heynena, który poprowadził odprawę przed wylotem. Chcieli też udowodnić jemu i samym sobie, ale też wszystkim kibicom, że potrafią. Jakub Bednaruk tylko im w tym pomógł i osiągnęli sukces.
Tymczasem Vital Heynen został już publicznie ukamienowany (czytaj więcej TUTAJ). Dziennikarze stacji telewizyjnych, które transmitowały mecz o brąz, uznali, że zostawił zawodników i to zachowanie godne wręcz - zwolnienia. Tak. Bo chcąc pogodzić interesy wszystkich siatkarzy, zdobywając medal, walcząc o kolejny cel, podjął zaskakującą decyzję, która nikomu nie wyrządziła krzywdy.
Jedyną rzeczą, która nie pasuje w tym obrazku, jest brak dialogu z prezesem PZPS, Jackiem Kasprzykiem. Skoro sam trener jeszcze przed wylotem zakładał, że może wrócić po dwóch dniach, to znaczy, że pewnie zdążyłby to omówić z prezesem. Ofiar jednak nie ma, wszyscy są cali, a od czasu jego wylotu z Chicago, kadra jest bogatsza o medal.
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)