Chociaż być może mało kto w to wierzył, fakty są takie, że reprezentacja Polski jest jedną z czterech (obok zespołów z Serbii, Włoch i Turcji) najlepszych drużyn mistrzostw Europy 2019. Niemal od razu po wygranej z Niemkami w ćwierćfinale 3:2, ekipa pod wodzą trenera Jacka Nawrockiego wyruszyła w podróż do Ankary, gdzie rozegrane zostaną pojedynki decydujące o złocie ME.
Zarówno sztab szkoleniowy, jak i zawodniczki nie ukrywają tego, że w ostatnim czasie biało-czerwona drużyna scaliła się i nabrała pewności siebie. Jedna z podstawowych siatkarek drużyny, Joanna Wołosz, która powróciła do gry w reprezentacji po rocznej nieobecności (nie brała udziału w rozgrywkach w 2018 roku), jest dumna z tego, że polskie siatkarki wreszcie liczą się w turniejach międzynarodowych o wysoką stawkę.
- W zeszłym roku poprosiłam trenera o chwilę przerwy, tym bardziej, że wtedy nie było jakichś większych imprez, była tylko Liga Narodów. Cieszę się, że teraz swoją obecnością mogę pomagać zespołowi. Przede wszystkim fajnie, że taka impreza jak mistrzostwa Europy scala tę grupę i każde zwycięstwo, czy nawet porażka, działają na nas dobrze. Zbudowało się coś bardzo dużego, jeśli chodzi o ten zespół i super byłoby to kontynuować - przyznała Wołosz.
ZOBACZ WIDEO Paweł Zatorski narzeka na kalendarz rozgrywek. "Co roku działacze nam to fundują. Balansujemy na krawędzi ryzyka"
Czytaj także: Jacek Nawrocki: Medal byłby spełnieniem moich marzeń z ostatnich lat
Jeszcze przed rozpoczęciem zmagań na mistrzostwach Europy polskie siatkarki wielokrotnie podkreślały, że tej drużynie potrzebny jest sukces, który przypieczętowałby ogrom pracy, jaki został włożony w przeciągu ostatnich kilku sezonów. Po wygranej z ekipą niemiecką w 1/4 finału i awansie do ścisłej "czwórki" turnieju ten sukces jest na wyciągnięcie ręki.
- Dla mnie awans do półfinału ME jest na razie małym sukcesem. Mam nadzieję, że w poniedziałek będę mogła powiedzieć, że osiągnęłyśmy taki prawdziwy sukces. To jest zawsze fajne, jeżeli jakiś cykl pracy, a także to, ile siły, potu, poświęceń wkłada się w przygotowania, przynosi pozytywne efekty. To wszystko, co wydarzyło się choćby w meczach w Łodzi, jest już trochę ukoronowaniem tych 5 lat pracy z trenerem Nawrockim - dodała Wołosz.
Czytaj także: Magdalena Stysiak: Nogi mi się trzęsły w tie-breaku
Polki o awans do ścisłego finału mistrzostw Europy 2019 zagrają z reprezentacją Turcji, która w ćwierćfinale pewnie pokonała zespół z Holandii 3:0. Jednym z atutów ekipy pod wodzą trenera Giovanniego Guidettiego jest gra przed własną publicznością. Biało-Czerwone, które do tej pory na ME grały wyłącznie we własnej hali, staną teraz przed zadaniem ucieszenia głośnego dopingu tureckich kibiców.
- W Turcji będzie, może nie większy kocioł, ale zupełnie inny doping niż w Łodzi. Pamiętam nawet ze spotkań, które zagrałam tam w ramach Ligi Mistrzów, że zawsze gra się bardzo ciężko z zespołem tureckim. Zobaczymy, czy uda nam się zatoczyć koło historii. 16 lat czekaliśmy na awans do strefy medalowej mistrzostw Europy. Może uda się nam zdobyć chociaż jakikolwiek "krążek". Na pewno nie składamy broni i będziemy walczyć, nawet, jeśli po drugiej stronie siatki będą stały groźne Turczynki, a wspierać ich będą groźni kibicami z petardami na meczach - zaznaczyła podstawowa rozgrywająca reprezentacji Polski.
Mecz półfinałowy ME, w którym reprezentacja Polski zagra z zespołem z Turcji odbędzie się w sobotę, 7 września. Pierwszy gwizdek sędziego został zaplanowany na godzinę 18:30.
Oglądaj siatkówkę kobiet w Pilocie WP (link sponsorowany)