Z Ankary - Krzysztof Sędzicki
To był jeden z najlepszych i najbardziej emocjonujących kobiecych finałów w imprezach mistrzowskich w XXI wieku. Dookoła trzynaście tysięcy fanatycznych tureckich kibiców, a na boisku sytuacja zmieniała się częściej niż podczas jazdy kolejką górską. Ostatecznie siatkarki reprezentacji Serbii obroniły mistrzostwo Europy sprzed dwóch lat wygrywając 3:2, a bardziej dokładną relację z meczu przeczytasz tutaj.
- Bardzo trudno się grało. Ze względu na doping było niesamowicie ciężko. Jestem bardzo szczęśliwa, bo nie poddałyśmy się do samego końca. Pokazałyśmy ogromne serce. Uwierz mi, że nic nie pamiętam z meczu, tak byłam rozemocjonowana. Tu trzeba być skupionym na tym, co się trzeba zrobić w kolejnej akcji - przyznała Stefana Veljković.
Była zawodniczka Grupy Azoty Chemika Police miała w sobie tyle emocji, że trudno jej było wskazać jeden konkretny element, który zadecydował o zwycięstwie w Ankarze.
ZOBACZ WIDEO: Mistrzostwa Europy siatkarek. Jelena Blagojević: Zwycięstwo nad Turczynkami w Ankarze to duża rzecz
- W tie-breaku myślałyśmy tylko o tym, żeby walczyć i żeby coś zmienić. To brzmi trywialnie, ale trzeba było być skoncentrowanym na swojej siatkówce. Nie jest łatwo grać przy trzynastu tysiącach kibiców, którzy żywiołowo dopingują rywali. Nigdy czegoś takiego nie widziałam. Tak naprawdę nie wiem, jakim cudem wygrałyśmy. Mamy chyba ogromne serce do walki i tym to wyszarpałyśmy - zastanawiała się Serbka.
Zdaniem zawodniczki Igora Gorgonzola Novara turniej ten był trudniejszy do rozegrania niż ubiegłoroczne mistrzostwa świata, w których reprezentacja Serbii także sięgnęła po złoto.
- Muszę powiedzieć, że wcześniej rozmawiałam z Tijaną Bosković, że to były trudniejsze mistrzostwa Europy niż mistrzostwa świata, które rozegrałyśmy rok temu. Dużo meczów, także tych z dużo słabszymi rywalkami. To był długi turniej. Dodatkowo przed nim my grałyśmy kwalifikacje olimpijskie, które były naszym pierwszym turniejem w tym składzie. Nie miałyśmy czasu, żeby ze sobą pobyć, bo na Ligę Narodów wiele z nas dostało wolne - wspominała Veljković.
Zobacz także: Wysokie miejsca reprezentantek Polski w rankingach ME
- Wiem, że to frazes, ale w każdym turnieju trzeba podkreślać swoją wartość. Nie można myśleć, że już jest po robocie i nie trzeba już nic robić, bo każde zawody mają swoją specyfikę. Dzięki Bogu tu nie musiałyśmy się przemieszczać i od początku do końca grałyśmy w Ankarze. Inne zespoły musiały dużo podróżować. To nie jest tak naprawdę fair - uważa mistrzyni Europy.
Czy zatem złote medale mistrzostw Starego Kontynentu oraz mistrzostwo świata zdobyte rok temu predysponują Serbię do tego, by za rok sięgnąć po olimpijskie złoto? - Wierzę w to - wykrzyczała Veljković, po czym się przeżegnała.
Reprezentację Serbii w tym roku Puchar Świata. Startuje on 14 września w Japonii. Jednak skład na ten turniej będzie bardzo odbiegał od tego, który sięgnął w niedzielę w Ankarze po mistrzostwo Europy.