Mistrzostwa Europy siatkarek. Pocztówka z Ankary: który kibic jest lepszy? Nie ma co porównywać

Materiały prasowe / CEV / Na zdjęciu: Ankara Arena podczas półfinału ME z Polską
Materiały prasowe / CEV / Na zdjęciu: Ankara Arena podczas półfinału ME z Polską

Atmosfera w Ankara Arenie podczas finału mistrzostw Europy siatkarek skłoniła mnie do refleksji porównawczych. To, co dzieje się na meczach Turczynek nie jest porównywalne z tym, co mamy w Polsce czy innych krajach.

Z Ankary - Krzysztof Sędzicki

Trzynaście tysięcy ludzi wierzyło głęboko, że w końcu Turczynki sięgną po złoty medal mistrzostw Europy, po raz pierwszy w historii. Drugie miejsce to dla zawodniczek, sztabu, ale przede wszystkim fanatycznych kibiców bolesne rozczarowanie. Sami zaczęli opuszczać Ankara Arenę od razu po zakończeniu przegranego 2:3 finału z Serbią.

Pierwsza myśl, jaka przyszła mi do głowy, gdy Sułtanki Siatkówki podnosiły się w połowie pierwszego i czwartego seta i wracały do gry to fakt, że ładowały się energią od kibiców. W Turcji siatkówka żeńska stoi dużo wyżej w hierarchii niż męska. Tu do hali przychodzi kilkanaście tysięcy ludzi i doskonale zna zawodniczki, które pojawiają się na boisku.

Maria Stenzel w wywiadzie dla Sport.pl mówiła, że "kibice ŁKS-u to jest pikuś przy tych tureckich". Podczas meczu finałowego, gdzie odeszły emocje związane z sympatyzowaniem reprezentacji Polski doszedłem do wniosku, że miała rację. A teraz, gdy mijają kolejne godziny, odnoszę wrażenie, że jednak trudno to porównać. Już tłumaczę dlaczego.

ZOBACZ WIDEO Mistrzostwa Europy siatkarek. Włochy - Polska. Jacek Nawrocki: Brakuje nam jeszcze, by wygrywać takie mecze

Po pierwsze dlatego, że do hali w Ankarze przyszło dużo więcej ludzi. Naturalną rzeczą jest, że większy hałas zrobi 12-13 tysięcy ludzi niż trzy czy pięć tysięcy. Poza tym Turcy żyją krzykiem na co dzień na ulicach, więc siłą rzeczy, jest on mocniejszy. Po drugie dlatego, że w przypadku meczów siatkarek ŁKS-u Commercecon Łódź mamy do czynienia z meczem klubu, a nie reprezentacji. No i w Polsce więcej się śpiewa, w Turcji więcej się krzyczy.

Polecam zobaczyć, jak wygląda atmosfera na meczach siatkarek VakifBanku, Eczacibasi czy Galatasaray. Kadra to coś, co jednoczy bardzo podzielonych Turków. Oni kochają drużynę narodową siatkarek tak samo, jak my naszych siatkarzy. I podejrzewam, że na mecze przychodzi większy procent ludzi, którzy tym sportem żyją na co dzień niż w Polsce.

Czytaj też: Kosmiczny finał! Ankara ucichła! Serbki znowu złote

Ich doping polega na stworzeniu piekła dla przyjezdnych i przy okazji zademonstrowania, jak bardzo kocha się swoje ulubienice. U nas na meczach reprezentacji mamy sprawić, żeby i goście czuli się komfortowo. Który sposób jest lepszy? Trudno stwierdzić. Wszak jednym i drugim chodzi o to, żeby to jednak "nasze" wygrały, a "tamte" przegrały. Jakimi drogami do tego dojdziemy, to już osobna kwestia.

Bez wątpienia półfinał i finał mistrzostw Europy w ankarskim kotle czarownic był dla mnie przeżyciem niezapomnianym. To po prostu robiło wrażenie, bo czegoś takiego w życiu nie widziałem. Który doping jest lepszy? Tu już ile osób, tyle opinii. Tym właśnie różni się świat sportu. Dlatego właśnie jest piękny. Warto to poznać, by wyrobić sobie opinię.

Komentarze (2)
avatar
klossh92
9.09.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
avatar
yes
9.09.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
"Sami zaczęli opuszczać Ankara Arenę od razu po zakończeniu przegranego 2:3 finału z Serbią" - pokrzyczeli i po meczu wyszli.