Mistrzostwa Europy siatkarek. Pocztówka z Ankary: który kibic jest lepszy? Nie ma co porównywać
Atmosfera w Ankara Arenie podczas finału mistrzostw Europy siatkarek skłoniła mnie do refleksji porównawczych. To, co dzieje się na meczach Turczynek nie jest porównywalne z tym, co mamy w Polsce czy innych krajach.
Trzynaście tysięcy ludzi wierzyło głęboko, że w końcu Turczynki sięgną po złoty medal mistrzostw Europy, po raz pierwszy w historii. Drugie miejsce to dla zawodniczek, sztabu, ale przede wszystkim fanatycznych kibiców bolesne rozczarowanie. Sami zaczęli opuszczać Ankara Arenę od razu po zakończeniu przegranego 2:3 finału z Serbią.
Pierwsza myśl, jaka przyszła mi do głowy, gdy Sułtanki Siatkówki podnosiły się w połowie pierwszego i czwartego seta i wracały do gry to fakt, że ładowały się energią od kibiców. W Turcji siatkówka żeńska stoi dużo wyżej w hierarchii niż męska. Tu do hali przychodzi kilkanaście tysięcy ludzi i doskonale zna zawodniczki, które pojawiają się na boisku.
Maria Stenzel w wywiadzie dla Sport.pl mówiła, że "kibice ŁKS-u to jest pikuś przy tych tureckich". Podczas meczu finałowego, gdzie odeszły emocje związane z sympatyzowaniem reprezentacji Polski doszedłem do wniosku, że miała rację. A teraz, gdy mijają kolejne godziny, odnoszę wrażenie, że jednak trudno to porównać. Już tłumaczę dlaczego.
ZOBACZ WIDEO Mistrzostwa Europy siatkarek. Włochy - Polska. Jacek Nawrocki: Brakuje nam jeszcze, by wygrywać takie meczePo pierwsze dlatego, że do hali w Ankarze przyszło dużo więcej ludzi. Naturalną rzeczą jest, że większy hałas zrobi 12-13 tysięcy ludzi niż trzy czy pięć tysięcy. Poza tym Turcy żyją krzykiem na co dzień na ulicach, więc siłą rzeczy, jest on mocniejszy. Po drugie dlatego, że w przypadku meczów siatkarek ŁKS-u Commercecon Łódź mamy do czynienia z meczem klubu, a nie reprezentacji. No i w Polsce więcej się śpiewa, w Turcji więcej się krzyczy.
Polecam zobaczyć, jak wygląda atmosfera na meczach siatkarek VakifBanku, Eczacibasi czy Galatasaray. Kadra to coś, co jednoczy bardzo podzielonych Turków. Oni kochają drużynę narodową siatkarek tak samo, jak my naszych siatkarzy. I podejrzewam, że na mecze przychodzi większy procent ludzi, którzy tym sportem żyją na co dzień niż w Polsce.
Czytaj też: Kosmiczny finał! Ankara ucichła! Serbki znowu złote
Ich doping polega na stworzeniu piekła dla przyjezdnych i przy okazji zademonstrowania, jak bardzo kocha się swoje ulubienice. U nas na meczach reprezentacji mamy sprawić, żeby i goście czuli się komfortowo. Który sposób jest lepszy? Trudno stwierdzić. Wszak jednym i drugim chodzi o to, żeby to jednak "nasze" wygrały, a "tamte" przegrały. Jakimi drogami do tego dojdziemy, to już osobna kwestia.
Bez wątpienia półfinał i finał mistrzostw Europy w ankarskim kotle czarownic był dla mnie przeżyciem niezapomnianym. To po prostu robiło wrażenie, bo czegoś takiego w życiu nie widziałem. Który doping jest lepszy? Tu już ile osób, tyle opinii. Tym właśnie różni się świat sportu. Dlatego właśnie jest piękny. Warto to poznać, by wyrobić sobie opinię.
Jeżeli chcesz być na bieżąco ze sportem, zapisz się na codzienną porcję najważniejszych newsów. Skorzystaj z naszego chatbota, klikając TUTAJ.
-
klossh92 Zgłoś komentarz
powinno polegać na działaniach pozytywnych a nie negatywnych. Ilekroć widzę (słyszę) tego typu zachowanie, zaczynam się zastanawiać, czy są to kibice sportu czy tylko rywalizacji? To do końca nie to samo, choć sport to rywalizacja. Puste trybuny na meczach bez udziału zespołu gospodarzy (we wszystkich krajach!) dają dużo do myślenia... PS. Gwizdy pod adresem przeciwników (np. przy serwisie) pojawiły się również w polskich halach. Nie bierzmy jednak przykładu z Turków. Dopingujmy naszych, nie przeszkadzajmy rywalom! Wyniki sondy (83% na nie) bardzo mnie satysfakcjonują. -
yes Zgłoś komentarz
"Sami zaczęli opuszczać Ankara Arenę od razu po zakończeniu przegranego 2:3 finału z Serbią" - pokrzyczeli i po meczu wyszli.