Decydujące spotkanie w walce o awans do finału sprawiło, że częstochowska hala pękała w szwach. Na trybunach zasiadło ok. 4 tyś kibiców, którzy zgotowali niesamowitą atmosferę, która na długo przejdzie do historii. Samo spotkanie z pewnością nie rozczarowało. Emocjonujących wymian, znakomitych bloków oraz fenomenalnych obron było tak wiele, że z pewnością można było nimi obdzielić kilka spotkań na samym ligowym ?szczycie?. Przed spotkaniem trudno było wytypować zdecydowanego faworyta. Remis 2:2 sprawiał, że kwestia awansu do finału była sprawą otwartą i poniedziałkowy pojedynek będzie sporą loterią. Już pierwszy set pokazał, jednak, że gospodarzy niesieni dopingiem licznie zgromadzonych zatrzymać będzie niezwykle trudno.
?Akademicy? pierwszy set rozpoczęli wręcz piorunująco. Już na samym początku w polu zagrywki pojawił się Robert Szczerbaniuk i ku uciesze kibiców w swoim stylu posłał dwa ?asy? serwisowe. Jastrzębianie długo nie mogli również przełamać szczelnego częstochowskiego bloku, co przy dobrej dyspozycji Pawła Woickiego z reguły kończyło się udaną kontrą. Na pierwszej przerwie technicznej ?Akademicy? prowadzili już 8:3 i konsekwentnie z zimną krwią wypunktowywali rywali. Co godne podkreślenia, w częstochowskiej ekipie próżno było znaleźć słabe punkty, gdyś każdy zawodnik dołożył swoją cegiełkę do wygranej. Zupełnie inaczej było w ekipie Roberto Santilliego. Nękany zagrywkami Dawid Murek długo nie mógł złapać odpowiedniego rytmu, a dobre akcje ze słabymi przeplatał kolejny z liderów, Robert Prygiel. Wszystko to sprawiło, że zaskakująco szybko ?Akademicy? zwyciężyli 25:15 i tym samym poczynili pierwszy krok w stronę awansu do finału.
Jastrzębianie nie zamierzali, jednak składać broni i w drugim secie szybko odgryźli się ?Akademikom?. Początek drugiej odsłony układał się, bowiem bliźniaczo podobno do pierwszego seta, z tą, jednak różnica, że warunki dyktowali jastrzębianie. Z letargu przebudził się zwłaszcza Dawid Murek, który kilkoma nieprawdopodobnymi atakami z sytuacyjnych piłek, tchnął w swój zespół nowego ducha. Na drugiej przerwie technicznej sytuacja odwróciła się, jednak na korzyść gospodarzy, którzy mozolnie odrobili straty i wysforowali się na prowadzenie 16:14. Jak się, jednak okazało był to dopiero wierzchołek góry lodowej i przedsmak emocji, które czekały w końcówce tego seta. Do stanu 31:31 oba zespoły szły łeb w łeb. Po każdym udanym ataku częstochowian, riposta ze strony rywali była natychmiastowa. Wtedy szczęście uśmiechnęło się, jednak do częstochowian, a bohaterem był Brook Billings. ?Bronek? najpierw popisał się udanym atakiem, a po chwili w fantastycznym stylu zablokował Roberta Prygla, wprawiając w euforię częstochowskich fanów.
Trzeci set w opinii wielu fanów miał być dla częstochowian jedynie formalnością i przypieczętowaniem sukcesu. Co więcej, początkowo zanosiło się na to, że pogrążeni i podłamani jastrzębianie oddadzą go praktycznie bez walki. W zespole spod Jasnej Góry znów zafunkcjonowała największa broń, czyli zagrywka, a rywali swoimi piekielnie mocnymi serwisami ?poczęstował? Brook Billings. Częstochowianie grali, jak w transie. Podopiecznym Radosława Panasa wychodziło niemal wszystko i nawet z największych opresji ?Akademicy? wychodzili obronną ręką. Ciężar zdobywania punktów na swoje barki wziął głównie niezmordowany Marcin Wika, na którego jastrzębianie nie mogli znaleźć recepty. O tym, że jastrzębianie, to jednak klasowy zespół szybko mogliśmy się przekonać. Dwie udane kontry wykorzystane przez ekipę Roberto Santilliego dodały animuszu jastrzębianom i walka nabrała rumieńców. Kilkupunktowa zaliczka wypracowana na samym początku seta dała, jednak częstochowianom komfort gry i w newralgicznym momencie seta miała kluczowe znaczenie. Mimo rozpaczliwej pogoni rywali, częstochowianie nie dali już sobie wydrzeć zwycięstwa, a awans do finału zapewnił atakiem po prostej, Brook Billings. Chwilę później zarówno Amerykanin, jak i szkoleniowiec Radosław Panasa utonął w rękach kolegów z zespołu. Radości w zespole z Częstochowy nie było końca, jednak nie ma się co temu dziwić. Po kilku latach przerwy ?Akademicy? znów wracają na salony i szczyt w kraju i niezależnie od rezultatu finałowej potyczki z PGE Skrą Bełchatów, podopieczni Radosława Panasa zaliczą tegoroczny sezon do udanych, a sam szkoleniowiec mimo krótkiego i nikłego stażu na trenerskiej ławce, będzie noszony na rękach przez wielką rzesze kibiców.
Obiektywnie trzeba, jednak przyznać, że częstochowianie zasłużyli na miejsce w finale. ?Akademicy? w decydującym spotkaniu zaprezentowali się o niebo lepiej od rywali, chwilami obnażając wszystkie braki w ekipie Roberto Santilliego. Na odpoczynek, jak podkreślają zawodnicy przyjdzie jeszcze czas, bowiem począwszy od czwartku przed ?biało- zielonymi? rysuje się kolejne wyzwanie. Zdetronizowanie PGE Skry Bełchatów, to bowiem zadanie nie lada trudne, aczkolwiek możliwe do zrealizowania?
Wkręt- Met Domex AZS Częstochowa ? Jastrzębski Węgiel 3:0 (25:15, 33:31, 25:21)
AZS Częstochowa: Woicki, Gierczyński, Szczerbaniuk, Wika, Nowakowski, Billings, Gacek (l) oraz Stelmach, Wierzbowski, Eatherton.
Jastrzębski Węgiel: N. Ivanov, Murek, I. Ivanov, Rafa Linz, Czarnowski, Prygiel, Rusek (l) oraz Yudin, Łomacz, Jurkiewicz.
Sędziowie: Sylwester Strzylak (Radiom), Maciej Twardowski (Wrocław)