Mistrzostwa Europy siatkarzy. Polska - Czechy: Biało-Czerwoni znokautowali rywali. Z półobrotu

Trzeci mecz na mistrzostwach Europy i trzecie zwycięstwo mistrzów świata. W swoim ostatnim spotkaniu w Rotterdamie nasz zespół pewnie ograł Czechów 3:0. Ozdobą widowiska były akrobatyczne ataki kapitana Michała Kubiaka.

Grzegorz Wojnarowski
Grzegorz Wojnarowski
siatkarze reprezentacji Polski PAP / Maciej Kulczyński / Na zdjęciu: siatkarze reprezentacji Polski
Po kulminacji pierwszej fazy turnieju, którą dla Biało-Czerwonych było rozgrywane w fantastycznej atmosferze i wygrane w świetnym stylu starcie z Holandią, mecz z Czechami miał być dla mistrzów świata spokojną robotą. Nasi południowi sąsiedzi siatkarskimi potentatami byli tylko w zamierzchłej przeszłości. Wtedy słynęli ze swojej przebiegłości i świetnej techniki.

Teraz reprezentacja Czech jest europejskim średniakiem, który z niczego nie słynie. A takich przeciwników drużyna Vitala Heynena zwykła ogrywać bez większego trudu. Zwłaszcza przy wsparciu swoich kibiców, a ci znów nie zawiedli.

Fanów mistrzów świata nie było co prawda aż tylu co w niedzielę na meczu z gospodarzami turnieju, ale około 4-5 tysięcy widzów na spotkaniu rozgrywanym w poniedziałek to wynik więcej niż dobry. Tym razem nasi wzięli Ahoy Arenę bez walki, Czechów na trybunach można było policzyć na palcach jednej ręki.

ZOBACZ WIDEO: Mistrzostwa Europy siatkarzy. Piotr Nowakowski o meczu z Czechami. "Nie chcę nikogo obrażać"
W pierwszej partii Polacy, którzy wyszli na boisko tą samą szóstą co w meczu z Holandią (Drzyzga, Muzaj, Kubiak, Leon, Nowakowski, Bieniek, Zatorski jako libero), szybko wybili rywalom z głowy myśli o dobrym wyniku. Wilfredo Leon zagrał dwie serwisowe bomby, dołożył kilka efektownych ataków, do tego sprawnie funkcjonował nasz blok.

Czytaj także:
ME siatkarzy: Vital Heynen dotrzymał słowa. Wręczył prezent operatorowi Polsatu
ME siatkarzy: Trener Polaków wyznał miłość estońskiemu graczowi - zobacz

Mistrzowie świata prowadzili 7:4, 13:8, potem 16:12. Co prawda problemy miał Maciej Muzaj, który nie mógł przebić się przez czeski blok, ale cóż z tego, skoro na boisku bawił się Leon. Gwiazdor polskiej reprezentacji w końcówce partii najpierw popisał się fantastycznym zbiciem po prostej w trzeci metr, a chwilę później dołożył jeszcze jednego asa i było już 21:15.

Pierwszą piłkę setową dała nam punktowa zagrywka Piotra Nowakowskiego, a seta pewny atak nieskutecznego wcześniej Muzaja.

W drugiej odsłonie Czesi zaczęli grać trochę lepiej. Nieźle spisywał się gracz AZS-u Olsztyn Jan Hadrava, Jan Galabov zaserwował szczęśliwego asa, a Michał Kubiak został zatrzymany podwójnym blokiem na lewym skrzydle i nasi przeciwnicy niespodziewanie objęli prowadzenie 8:4. Wtedy zobaczyliśmy jednak różnicę między drużyną solidną a świetną. Polacy zdobyli siedem kolejnych punktów i to oni wygrywali 11:8.

Od tego momentu set było już jednostronny. Świetnie grał Kubiak, który popisał się dwoma atakami "z półobrotu" w stylu słynnego Chucka Norrisa, do tego dołożył kilka trudnych zagrywek. Polscy blokujący zamknęli Czechom wszystkie kierunki i całkowicie odebrali im ochotę do gry. Po fragmencie wygranym... 21:4 Biało-Czerwoni triumfowali w partii, która na początku układała się źle, różnicą aż trzynastu punktów.

Potem z wielkim luzem atakował Kubiak, swoje punkty dokładali środkowi i coraz swobodniej grający Muzaj. Polacy szybko zbudowali kilkupunktowe prowadzenie (7:3), a z czasem coraz bardziej je powiększali, bezlitośnie punktując bezradnych Czechów. W końcówce seta, przy bardzo dużej przewadze naszej drużyny, Heynen dał pograć rezerwowym - Marcinowi Komendzie, Dawidowi Konarskiemu i Aleksandrowi Śliwce. Obraz gry nie uległ zmianie, bo nasi zmiennicy i tak prezentują wyższy poziom niż czescy zawodnicy z pierwszej szóstki.

Od stanu 18:9 było jasne, że to spotkanie trzeba już tylko dograć. Na koniec kilka tysięcy polskich fanów odśpiewało jeszcze "gramy u siebie". Po tym jak Michal Finger zepsuł serwis i dał nam 25. punkt, kibice mogli zacząć świętować zwycięstwo w rytmie zagranej przez halowego wodzireja "Hej sokoły!".

To był trzeci mecz Polaków na mistrzostwach Europy i trzecie zwycięstwo, w tym drugie bardzo przekonujące. Mistrzowie świata pewnie zmierzają po pierwsze miejsce w grupie D. Wcześniej Ukraina pokonała Czarnogórę 3:1.

Spotkaniem przeciwko Czechom pożegnali się z Rotterdamem, w którym mogli liczyć na wspaniały doping kibiców. Na kolejne dwa mecze przenoszą się do Amsterdamu. Oby tam było równie dobrze, zarówno na boisku, jak i na trybunach.

ME siatkarzy, grupa D, Rotterdam:

Polska - Czechy 3:0 (25:18, 25:12, 25:15)

Polska: Fabian Drzyzga, Maciej Muzaj, Michał Kubiak, Wilfredo Leon, Piotr Nowakowski, Mateusz Bieniek, Paweł Zatorski (libero) oraz Dawid Konarski, Marcin Komenda, Aleksander Śliwka.
Czechy: Jan Galabov, Jakub Janouch, Donovan Dzavoronok, Michal Finger, Adam Zajicek, Oliver Sedlacek, Tomas Kunc (libero) oraz Jan Hadrava, Pavel Bartos, Adam Bartos, David Janku.

Czarnogóra - Ukraina 1:3 (25:19, 18:25, 15:25, 19:25)

Czarnogóra: Gojko Cuk, Rajko Strugar, Vojin Cacić, Marko Bojić, Ivan Jecmenica, Milos Culafic, Nikola Lakacević (libero) oraz Aleksandar Minić, Bozidar Cuk, Blazo Milić, Marko Vukasinović.

Ukraina: Dmytro Wieteski, Oleg Płotnicki, Dmytro Teriomienko, Jurij Semeniuk, Władysław Didenko, Jan Jereszczenko, Denis Fomin (libero) oraz Horden Browa (libero), Timofij Polujan.

Czy polscy siatkarze wygrają tegoroczne mistrzostwa Europy?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×