Debiutancki sezon Wisły Warszawa będzie prawdziwym sprawdzianem dojrzałości dla tego klubu. Zespół ze stolicy na razie trenuje na obiektach na Woli, podczas gdy hala, która dotychczas była "domem" dla Bemowskich Syren jest w remoncie. Ten, w najlepszym wypadku, potrwa jeszcze kilka tygodni. Dodatkowo hala przy ulicy Obrońców Tobruku to także obiekt, w którym swoje mecze rozgrywają koszykarze Legii. To sprawia, że przed szefami klubu stoi jeszcze trudniejsze zadanie logistyczne. Przygotowań do sezonu nie ułatwia także dość wąska kadra, jaką ma do dyspozycji trener Adam Grabowski.
- Przygotowywaliśmy się cały czas tutaj w Warszawie, na miejscu. Wczoraj rozegraliśmy pierwszy sparing, pojechaliśmy do Kalisza rywalizować z tamtejszym MKS-em. Na razie jeszcze wystąpiliśmy w "krajowym" składzie, ale mam nadzieję, że podczas najbliższego turnieju w Legionowie zawodniczek będzie więcej - opisuje stan przygotowań zespołu tuż przed III Memoriałem Jerzego Góreckiego szkoleniowiec warszawianek.
Zespół opuściły między innymi dwie doświadczone środkowe - Anna Lewandowska i Jowita Jaroszewicz, tę lukę zmuszone będą pokryć młoda Katarzyna Urbanowicz (wcześniej ENEA Energetyk Poznań) oraz Aleksandra Szymańska (wcześniej Mazovia Warszawa). Kluczowe może się jednak okazać znalezienie atakującej, która zastąpi Żanetę Baran (ta przeniosła się do Enei PTPS Piła).
ZOBACZ WIDEO: Mistrzostwa Europy siatkarzy. Marcin Komenda znokautowany piłką. Heynen przerwał jego wywiad: "On nie wie, co mówi"
- Na środku siatki nic się już nie zmieni. Natomiast cały czas szukamy jeszcze wzmocnień na przyjęciu i na ataku - zapewnił trener Grabowski. Pewnym rozwiązaniem problemów na prawym skrzydle byłoby ustawienie na tej pozycji Aleksandry Lipskiej, która kilka razy udowodniła już, że dzięki swojej dynamice jest zawodniczką uniwersalną.
- Ola będzie odpowiedzialna za przyjęcie. Akurat w Kaliszu zagrała z konieczności na ataku, spośród trzech nominalnych przyjmujących uznałem, że będzie to najlepszy wybór. Zwłaszcza, że kiedy rok temu prowadziłem zespół z Dąbrowy Górniczej to miała ona epizod gry na prawym skrzydle. Wiedziałem o tym, że sobie tam poradzi - wyjaśnił powody swojej decyzji trener mający w swoim dorobku 5 złotych medali mistrzostw Polski.
Ubiegły sezon Adam Grabowski spędził w ekipie spadkowicza z ekstraklasy, MKS Dąbrowa Górnicza. Dąbrowianki były wymieniane jako faworytki do walki o awans, ale sezon zakończyły "dopiero" na trzeciej pozycji.
- To nie był łatwy sezon, choć na taki się zapowiadał. Wydawało się, że wszystkie ruchy będą bardzo przemyślane i poukładane. Z mojej strony starałem się zrobić wszystko, zebrałem 12 dziewczyn i tak skonstruowałem zespół, aby awansować do ekstraklasy. Niestety pewne rzeczy są poza obszarem mojej decyzyjności, niestety stało się tak, a nie inaczej. Po sezonie odezwał się do mnie klub z Warszawy, dogadaliśmy się z prezesem i tak oto jestem - zakończył trener stołecznej drużyny.
Zobacz również:
Dąbrowski MKS wstaje z kolan i szuka chętnych do pomocy
LSK: pracowite dni ligowych drużyn. Zobacz wyniki turniejów i sparingów