To miał być mecz, w którym zespoły miały udowodnić coś sobie, ale również kibicom. Wrocławianki, że nie są tak słabe, jak wskazywałaby na to tabela. Po sześciu meczach ekipa trenera Wojciecha Kurczyńskiego miała na koncie zaledwie jedną wygraną. Z kolei drużyna z Kalisza chciała pokazać, że w końcu jest zespołem dojrzałym i potrafi się wywiązać z roli faworyta.
- Pamiętajmy, że to jest tylko sport. Ja jestem daleki, by mówić, że już dojrzeliśmy i jest fajnie - podkreślał trener Jacek Pasiński w rozmowie z WP SportoweFakty - Cały czas trzeba pracować, trenować z chłodną głową, by później takie końcówki wygrywać. Jest nieźle, bo praca z treningów przekłada się na mecz. Dziewczyny widzą sens pracy, na którą się zapisały, a to nie jest sielankowa praca, bo trenujemy twardo i dużo - dodał.
Ale w premierowej odsłonie drużynie z Wielkopolski szło bardzo opornie. Przede wszystkim musiał się on opanować z błędami, bo aż dziewięć oczek oddał w ten sposób w prezencie przeciwnikom. W ataku po wrocławskiej stronie rozochociła się Aleksandra Rasińska, a w polu serwisowym - Kinga Kasprzak. Gospodynie miały całą partię pod kontrolą i wygrały 25:19.
ZOBACZ WIDEO: Puchar Świata w Wiśle 2019. Anita Włodarczyk o skokach narciarskich. "Nie sądziłam, że będę to tak przeżywać!"
Dwie kolejne części gry należały już jednak zdecydowanie do Energi MKS-u. O ile na prawym skrzydle szło opornie, o tyle na lewym tzw. robotę robiły Jovana Vesović i Ewelina Brzezińska, która pojawiła się na boisku od początku drugiego seta. Aż nie chce się wierzyć, że łącznie w tej i następnej partii ekipa #VolleyWrocław oddała aż 23 punkty w prezencie. A drużyna z Wielkopolski starała się tego tylko nie zepsuć. Efekt? Zwycięstwa do 17 i 15.
Lecz w czwartej odsłonie znów coś się zepsuło i to wrocławianki poczuły wiatr w żaglach. Przede wszystkim były bardzo konsekwentne w zagrywce i bloku, co już na samym początku pomogło im się oddalić na kilka punktów. Pozostało jedynie się nie mylić. I to zadanie okazało się wykonalne. Skutkowało wygraną 25:19 i przedłużeniem meczu do tie-breaka.
W nim nakręcone siatkarki trenera Kurczyńskiego dalej utrzymały nerwy na wodzy i nawet nie wdały się w zaciętą walkę. Dalej sprawiały kłopoty rywalkom trudnymi zagrywkami, a przede wszystkim skutecznością w kontrze. Piłkę meczową udało się wykorzystać wprawdzie za trzecim razem, ale i tak jest to dla biało-zielonych spory i - przede wszystkim bardzo potrzebny - sukces.
W następnej serii gier #VolleyWrocław zagra na wyjeździe z E.Leclerc Radomką Radom, a Energa MKS Kalisz spróbuje się zrehabilitować w domowym starciu z Bankiem Pocztowym Pałacem Bydgoszcz.
#VolleyWrocław - Energa MKS Kalisz 3:2 (25:19, 17:25, 15:25, 25:19, 15:12)
#VolleyWrocław: Mras, Murek, Fedorek, Rasińska, Kasprzak, Gancarz, Dzikowicz (libero) oraz Wers, Irzemska, Gajewska, Kuriata, Felak, Pancewicz (libero)
Energa MKS: Wawrzyniak, Vesović, Centka, Helić, Hurley, Ptak, Łysiak (libero) oraz Budzoń, Brzezińska, Miros, Jasek, Kulig (libero).
MVP: Dominika Mras (#VolleyWrocław)