Trener Robert Prygiel chciał zaskoczyć niepokonany dotąd zespół VERVY Warszawa Orlen Paliwa i rozpoczął mecz szóstej kolejki PlusLigi bez kilku zawodników w szóstce, którzy dotychczas byli jego "pewniakami". Na ławce usiedli m.in. Damian Boruch, Wojciech Włodarczyk i Karol Butryn. Wraz z upływem czasu okazało się jednak, że w działaniach ofensywnych osamotniony został Michał Filip. W trzecim secie szkoleniowiec zaproponował więc powrót do sprawdzonego zestawienia i to właśnie w tej partii goście mieli najwięcej szans na pokonanie warszawian.
- Wydaje mi się, że kontrolowaliśmy to spotkanie. Moja żółta kartka nic tutaj nie zmieniła. Radomianie w trzecim secie zmienili podejście i wyszli na boisko tą teoretycznie pierwszą szóstką. Widać było, że ta gra zaczęła im się "kleić". Na szczęście w końcówce kilka razy złapaliśmy rywali na bloku, a mi udało się zanotować asa. Odskoczyliśmy wtedy przeciwnikom na kilka punktów i wygraliśmy, a to jest najważniejsze - mówił opisując przebieg spotkania Bartosz Kwolek.
Derby Mazowsza zostały rozegrane w Arenie Ursynów. Był to pierwszy występ podopiecznych Andrei Anastasiego w roli gospodarza, od momentu pozyskania sponsora tytularnego, co wpłynęło na oprawę i meczowy anturaż.
ZOBACZ WIDEO Martin Schmitt dostał pytanie od Adama Małysza. Odpowiedź była natychmiastowa
- Mam nadzieję, że z nowym sponsorem uda nam się osiągnać coś dużego, ale też naszym zadaniem jest przełożenie ligowej formy na występy w Lidze Mistrzów. To są najbliższe cele. Tak jak podkreślaliśmy wcześniej, wszystkie te problemy w jakiś sposób nas scaliły i to widać na boisku - przyznał przyjmujący reprezentacji Polski, zwracając uwagę na paradoks całej sytuacji, bo kłopoty stołecznej drużyny były dla jej zawodników impulsem do lepszej gry.
Wydaje się, że najtrudniejszy okres sezonu VERVA Warszawa Orlen Paliwa ma już za sobą i zawodnicy mogą teraz spokojnie skoncentrować się wyłącznie na przygotowaniach do kolejnych meczów. Zauważalnych zmian z perspektywy kibica jest jednak mniej, niż mogłoby się wydawać.
- Chyba zmieniły się tylko koszulki i to, co jest napisane na banerach. Mamy na tyle doświadczoną drużynę, że w grze zupełnie tych zmian nie widać. Wcześniej staraliśmy się fakt, że sprawy się przeciągają, obracać w żart. Z tyłu głowy na pewno jednak każdy z nas się trochę niepokoił. Dlatego też cieszymy się nie tylko my, zawodnicy, ale i cały sztab oraz zarząd klubu, że udało się doprowadzić formalności do końca. Tym bardziej, że umowa opiewa na 3 lata, co zapewnia klubowi jeszcze większą stabilność.
Siedem meczów, siedem zwycięstw. To obecny bilans zespołu z Warszawy. Jednak Bartosz Kwolek zwrócił uwagę, że do tych sukcesów przyczyniło się wiele czynników. Początek sezonu był szczególnie wymagającym momentem rozgrywek dla kadrowiczów.
- Ta drużyna miała mało czasu, by się ze sobą zgrać i dojrzeć. Nasze plany pokrzyżował wyjazd do Japonii i myślę, że też dlatego podczas meczu o SuperPuchar jeszcze nie wszystko zagrało tak, jak powinno. Wszystko się dobrze ułożyło, dopisał nam też terminarz, bo los na początku sezonu skonfrontował nas z zespołami z dolnej części tabeli - zauważył Kwolek.
Coraz lepiej w koncepcję gry warszawian wpisuje się Jan Król. Duże nadzieje wiązane są też z wracającym po kontuzji Arturem Udrysem. Trudno jednak przewidzieć kiedy brązowy medalista mistrzostw Rosji z minionego sezonu będzie w stanie pomóc swojej drużynie.
- Artur jeszcze nie jest w pełni gotowy do gry. Jednak zrobił kolejny krok w tym kierunku, poatakował trochę na rozgrzewce. Mam nadzieję, że za kilka dni wróci do normalnych treningów, a od tego momentu do wejścia w meczu na parkiet jest już bardzo krótka ścieżka - zapewnił przyjmujący, który w tym sezonie już trzykrotnie sięgał po tytuł MVP spotkania.
Zobacz również:
Siatkówka. PlusLiga. Trefl - BKS Visła. Wyjątkowy mecz dla Bartosza Filipiaka pod dwoma względami
PlusLiga. Damian Wojtaszek: Nasza gra może być jeszcze lepsza