Rozgrywki PlusLigi pędzą w szalonym tempie, z uwagi na styczniowe kwalifikacje do igrzysk olimpijskich. Co prawda Polacy ze spokojem mogą wyczekiwać turnieju w Tokio, jednak spora liczba przedstawicieli polskich klubów siatkarskiej ekstraklasy, będzie musiała w barwach drużyn narodowych ponownie walczyć o wymarzoną przepustkę. Zanim to nastąpi, meczowa karuzela w kraju nad Wisłą rozkręca się na dobre.
Przed kilkoma dniami zawiercianie przegrali na własnym boisku z Cerrad Enea Czarnymi Radom. Dla kibiców było to spore rozczarowanie, starcie z Treflem miało być dla zawodników okazją do rehabilitacji. Inauguracyjna odsłona, zamiast poprawić, tylko pogorszyła nastroje miejscowych fanów. Po nerwowym początku to goście doszli do głosu. Doskonała gra Bartosza Filipiaka pozwoliła im przejąć inicjatywę (12:9). Słabo spisywał się Alexandre Ferreira, kompletnie bezradny był Marcin Waliński. Wychowanek Chemika Bydgoszcz szalał z kolei na skrzydle i w polu serwisowym. 25-latek, z pomocą Pablo Crera i Pawła Halaby, na otwarcie rozbił rywali.
W drugiej odsłonie miejscowi rozbudzili apetyty swoich fanów, aby ostatecznie zafundować im twarde lądowanie. Skuteczne akcje w wykonaniu Mateusza Malinowskiego zapewniły podopiecznym Marka Lebedewa przewagę (9:6), którą udawało się utrzymać przez pół seta. Konsekwentnie goniący gdańszczanie, w końcu osiągnęli jednak swój cel. Po tym, jak przebudził się Ruben Schott, obraz gry zmienił się na korzyść zawodników Michała Winiarskiego. W końcówce to właśnie oni doszli do głosu (23:19), w dużej mierze dzięki doskonałej grze Pablo Crera. Jurajscy Rycerze zdołali co prawda doprowadzić do gry na przewagi za sprawą kapitalnych zagrywek Mateusza Malinowskiego, jednak ostatnie słowo należało do zespołu znad morza.
ZOBACZ WIDEO: Bartosz Kwolek wspomina finały Ligi Narodów. "Zebraliśmy się jak chłopacy z SKS-u i dwa razy pokonaliśmy Brazylię"
Plusliga. Tajemnicza absencja Łukasza Kaczmarka. Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle wyjaśnia
PlusLiga. Grzegorz Kosok: Przełamanie w końcu przyjdzie. Trzeba w to wierzyć
Ostatnia partia okazała się gwoździem do trumny dla gospodarzy. Podobnie jak w poprzedniej odsłonie, koncentracji zawodnikom Marka Lebedewa wystarczyło zaledwie na pół seta. Po ataku Mateusza Malinowskiego ekipa z Zawiercia prowadziła 10:8, jednak chwilę później zupełnie oddała inicjatywę. Dobra organizacja gry przez Marcina Janusza zupełnie dezorientowała defensywę zawiercian. Ataki wyprowadzane przez wszystkie możliwe strefy gwarantowały efekt punktowy. Gra Aluronu Virtu CMC opierała się głównie na skrzydłowych, Mateuszu Malinowskim i Wojciechu Ferensie. Przez długi czas to wystarczało, aby pozostać w grze. W kluczowym momencie prawoskrzydłowy gospodarzy został jednak zablokowany, co zaważyło na końcowym wyniku.
Aluron Virtu CMC Zawiercie - Trefl Gdańsk 0:3 (19:25, 24:26, 24:26)
Aluron: Walińaski, Malinowski, Ferreira, Kania, Verhees, Masny, Andrzejewski (libero) oraz Koga (libero), Ferens, Dosanjh.
Trefl: Filipiak, Janusz, Schott, Halaba, Crer, Grzyb, Olenderek (libero) oraz Majcherski (libero), Jakubiszak, Mordyl.
MVP: Pablo Crer (Trefl)