LSK. Dziesiąta porażka Wisły Warszawa. Czy Brazylijki pomogą wyjść z kryzysu? "Musimy być silne"

WP SportoweFakty / Justyna Serafin / Na zdjęciu: siatkarki Wisły Warszawa
WP SportoweFakty / Justyna Serafin / Na zdjęciu: siatkarki Wisły Warszawa

Siatkarki Wisły Warszawa przegrały swój dziesiąty mecz w LSK. Tym razem lepsze okazały się pilanki, które triumfowały po czterech setach "meczu błędów" w Arenie Ursynów. - Nie możemy patrzeć w przeszłość. Musimy być silne - mówiła Nikolle Correa.

Siatkarki Wisły Warszawa uległy w piątek drużynie Enea PTPS Piła 1:3 po bardzo nierównym meczu, pełnym wzlotów i upadków każdej z ekip. Podopieczne Agnieszki Rabki jednak dopiero od dwóch kolejek mogą zaprezentować się w pełnym składzie. Podczas spotkania w Radomiu zadebiutowała doświadczona Brazylijka, Nikolle Del Rio Correa. Porównując jednak dyspozycję beniaminka LSK z przedsezonowych sparingów, z tą aktualną, widać jak na dłoni, że warszawianki są dalekie od optymalnej formy.

- Musimy popracować nad tym, jak wygląda nasza gra w bloku i obronie, bo w meczu z pilankami zdecydowanie zbyt dużo piłek wpadało nam w boisko. Wydaje mi się również, że na zagrywce popełniliśmy wiele błędów i nie wykorzystałyśmy atutu własnej hali. Zdajemy sobie sprawę, że w ataku również mogłyśmy zrobić więcej. Mam jednak nadzieję, że praca na treningach w końcu przyniesie pozytywne efekty - przyznała po porażce w meczu z pilankami brazylijska przyjmująca Bemowskich Syren.

Kibiców ze stolicy martwić może także kondycja mentalna samych zawodniczek. W czwartej odsłonie meczu 10. kolejki LSK od stanu 11:11 przez sześć kolejnych akcji siatkarki beniaminka LSK nie potrafiły zrobić przejścia.

ZOBACZ WIDEO Stacja Tokio. Trudne życie taekwondzisty. Aleksandra Kowalczuk: To było straszne

- Nie możemy patrzeć w przeszłość. Musimy być silne mentalnie i starać się nie popełniać tych samych błędów. Wiemy już, że nie możemy liczyć na ani jedno łatwe spotkanie w tej lidze - dodała zawodniczka, która w swoim portfolio ma występy w takich klubach jak VakifBank Stambuł czy Dynamo Bukareszt.

Warszawianki jak tlenu potrzebują historycznego zwycięstwa w ekstraklasie. Ekipa Wisły była bardzo bliska osiągnięcia tego celu podejmując zespół z Kalisza, czy prowadząc 2:1 w Radomiu. W obu tych przypadkach schodziły z parkietu na tarczy. Wydawało się, że momentem zwrotnym dla beniaminka będzie dołączenie do składu właśnie Nikolle Del Rio i Joycinhii. Jednak jak zauważa popularna "Niki", te potrzebują jeszcze więcej zrozumienia na linii skrzydłowa-rozgrywająca.

- Rzeczywiście, od września nie miałam okazji razem z Eleną (Nowgorodczenko - przyp.red) i Kasią (Olczyk - przyp.red.) zgrać się w warunkach meczowych. Wciąż potrzebujemy czasu, by odzyskać ten odpowiedni rytm - powiedziała dwukrotna mistrzyni ligi brazylijskiej.

To, o co w klubie z Warszawy nie muszą się martwić, to współpraca pomiędzy obiema reprezentantkami Kanarkowych. To właśnie te zawodniczki mają wnieść niezbędny spokój i opanowanie w szeregi Wisły Warszawa. Na razie jednak efektów tej współpracy brakuje, ale kolejna szansa na przełamanie nadarzy się w sobotę, kiedy to Bemowskie Syreny pojadą do Legionowa na derby Mazowsza.

- Z Joyce rozumiemy się bez słów. Każda z nas ma 20 lat doświadczenia gry w siatkówkę. Jesteśmy przyjaciółkami i wystarczy, że na nią spojrzę i wiem już, jakiej piłki potrzebuje. To zdecydowanie ułatwia sprawę - zauważyła Nikolle Correa.

Zobacz również:
LSK. Grupa Azoty Chemik Police liderem absolutnym. Iga Wasilewska: Wykonałyśmy plan
LSK: zaskoczenie w Bielsku-Białej. BKS Stal pokonał ŁKS Commercecon Łódź

Komentarze (0)