We wtorek o godzinie 20:30 na warszawskim Torwarze zadebiutuje siatkarska Champions League. Przyjazd włoskiej Perugii, której liderem jest Wilfredo Leon, a trenerem Vital Heynen, okazał się skutecznym magnesem na kibiców, którzy wykupili wszystkie bilety. Goście przyjechali po trzy punkty, ale VERVA pokazuje w tym sezonie, że żaden rywal jej nie straszny.
Jak zawodnicy stołecznej ekipy podchodzą do starcia z siatkarskim gigantem? Jak przyjąć potężne serwisowe bomby Leona? O tym rozmawiamy z przyjmującym VERVY i reprezentacji Polski.
Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty: Vital Heynen na trenerskiej ławce, na boisku Wilfredo Leon, Aleksandar Atanasijević i jeszcze kilka innych gwiazd. Faworytami meczu z Perugią na pewno nie jesteście. Wierzycie, że jesteście w stanie ograć taką potęgę?
Bartosz Kwolek, zawodnik VERVY Warszawa Orlen Paliwa i siatkarskiej reprezentacji Polski: Pewnie, że tak! To nie są ludzie z innej planety. Też popełniają błędy, też przegrywają mecze. Myślę, że nikt z nas nie robi wielkich oczu na przyjazd Perugii. Gramy teraz naprawdę mnóstwo meczów, do wszystkich staramy się podchodzić tak samo, czy to Perugia, czy Będzin, bo z każdym można wygrać i z każdym można przegrać.
ZOBACZ WIDEO: Bartosz Kwolek wspomina finały Ligi Narodów. "Zebraliśmy się jak chłopacy z SKS-u i dwa razy pokonaliśmy Brazylię"
Przekonaliście się o tym tydzień temu, niespodziewanie przegrywając w Lizbonie z Benfiką 1:3.
Takie życie. Czasami trzeba dać odpocząć niektórym zawodnikom. Liga jest długa, kadra też była długa. Gramy ogrom meczów i czasami trzeba odpuścić, nawet kosztem wyniku. Czasami 2-3 sety więcej w nogach i może stać się nieszczęście. Wszyscy to rozumiemy.
Przystępując do meczu z wicemistrzami Włoch jesteście większym "underdogiem", niż Benfica w spotkaniu z wami?
Wydaje mi się, że Benfica była większym. W końcu w naszym zespole występuje na przykład podwójny mistrz świata, są reprezentanci Polski i Francji. Mamy dość ciekawy skład, tylko potrzeba nam czasu, żeby się zagrać. Czasami wciąż widać brak zgrania, czy to z Arturem Udrysem, czy z Kevinem Tilliem. Jednak w tych najważniejszych meczach będzie już dobrze.
Czytaj także:
Asseco Resovia odbiła się od dna. Zbigniew Bartman: My już nie mamy się czego bać
Martyna Grajber: Nie zakończę gry w kadrze i mam nadzieję, że inni nie zrobią tego za mnie
W starciu Perugii z Benfiką Wilfredo Leon zagrał aż 9 asów serwisowych. Czy po wielu wspólnych treningach w reprezentacji Polski wiesz już co robić, żeby nie pozwalać mu zdobywać tylu punktów zagrywką? Wypracowałeś jakąś metodę na w miarę dobre przyjmowanie tych "bomb"?
Myślę, że nikt nie ma takiej metody. To jest taka siła, że trudno znaleźć na nią lekarstwo. Według mnie odbierając serwisy Wilfredo trzeba zachowywać się jak w obronie, a nie jak w przyjęciu.
Da się jakoś skontrolować kierunek przyjęcia przy takim serwisie? Czy trzeba mieć po prostu szczęście?
Gdyby decydowało szczęście, w siatkówkę graliby tylko ci, którzy mają w życiu farta. Technika oczywiście ma znaczenie. Szczęście czasem pomaga, ale ważniejsze jest to, co się wypracuje w treningach.
9 asów w meczu to wynik, który robi na tobie wrażenie?
Wydaje mi się, że w nowoczesnej siatkówce kładzie się duży nacisk na zagrywkę i choć tyle asów jest na pewno czymś "wow", nie wzbudza takiego zachwytu jak kilkanaście lat temu. Wtedy oglądalibyśmy to do znudzenia i powtarzali, że to przecież niemożliwe.
Sam uchodzisz za jednego z najlepiej serwujących graczy w PlusLidze. Masz sprawdzony sposób na dręczenie Leona w przyjęciu?
Zobaczymy, w jakiem będzie formie. Wiadomo, że nie jest demonem przyjęcia, więc może uda się go ustrzelić.
Będziesz próbował w prywatnych wiadomościach trochę sprowokować kolegę z reprezentacji?
Nie, za dobrze się znamy, żeby to coś mogło dać. Poza tym i my i Perugia gramy teraz tyle spotkań, że do tego jednego nie będziemy podchodzić w szczególnie emocjonalny sposób.
Po długim sezonie kadrowym od razu przeszedłeś do występów w klubie. Czujesz zmęczenie po intensywnym 2019 roku?
Trochę na pewno. Najgorsze jest to, że nie ma żadnej przerwy, która jest potrzebna nie tylko na regenerację, ale i na odpoczynek od samej siatkówki. A to jest potrzebne. Czasem wystarczą 2-3 dni, żeby po powrocie do grania patrzeć na ten sport zupełnie inaczej. Mam nadzieję, że władze będą nad tym pracować i znajdą w kalendarzu te kilkanaście dni przerwy dla nas.