PlusLiga. PGE Skra sprawiła swoim kibicom świąteczny prezent. O wygraną ze Ślepskiem Malow łatwo jednak nie było

Newspix / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: siatkarze PGE Skry Bełchatów
Newspix / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: siatkarze PGE Skry Bełchatów

Mnóstwo emocji przysporzył kibicom ostatni mecz 11. kolejki PlusLigi, w którym PGE Skra podejmowała beniaminka Malow Ślepsk. Po bardzo wyrównanej walce bełchatowianie wywalczyli komplet punktów, pokonując zespół z Suwałk 3:1.

Pojedynek PGE Skry Bełchatów z zespołem Ślepsk Malow Suwałki to wydarzenie historyczne - nigdy dotąd obie ekipy nie stanęły do rywalizacji po przeciwnych stronach siatki. Zdecydowanym faworytem tego starcia byli gospodarze grający w żółto-czarnych koszulkach i to pomimo ostatnich zwycięstw beniaminka ligi, a przede wszystkim niespodziewanej wygranej w meczu z Treflem Gdańsk (3:2).

Czytaj także: Rekordowy set w Bundeslidze siatkarzy. Trwał aż 55 minut

Pierwszy set przebiegał w dość zaskakujący sposób. Od pierwszego gwizdka sędziego to podopieczni trenera Michała Gogola wiedli prym na boisku, prezentując odważne, mocne ataki, a zwłaszcza twardą grę na siatce i punktowe bloki (11:6). Zespół gości nie zamierzał jednak poddać się bez walki i od początku straszył przeciwnika bodaj swoją największą bronią, czyli zagrywką. Zawodnicy drużyny z Suwałk robili, co mogli, by skutecznie odrzucić żółto-czarnych graczy od siatki. Wydawało się, że bełchatowska drużyna utrzymuje koncentrację, a w ofensywie "w gazie" był kapitan, Mariusz Wlazły. W jej szeregach nerwowo zrobiło się dopiero w drugiej części seta, kiedy to przy zagrywce środkowego Ślepska Wojciecha Sieka PGE Skra w serii straciła punkty i prowadziła już tylko 21:20. Goście nie zamierzali na tym poprzestać i w końcówce doprowadzili do remisu 23:23. W emocjonującej grze na przewagi bełchatowianie nie wykorzystali dwóch piłek setowych i ostatecznie to goście zwyciężyli 28:26.

Czytaj także: Liga japońska: Panasonic Panthers efektownie podsumowali rok. Nie zatrzymał ich Patryk Strzeżek

Druga odsłona spotkania rozpoczęła się od zaciętej, wyrównanej walki (5:5). Zmotywowani wygraną w poprzedniej partii podopieczni trenera Andrzeja Kowala w niczym nie odstawali od rywala i zupełnie nie było widać, że beniaminek mierzy się z czołową ekipą ligowej tabeli. Po punktowej zagrywce przyjmującego zespołu gości, Nicolasa Szerszenia, to przyjezdni wyszli na prowadzenie 10:7. Bełchatowianie mieli problemy z przyjęciem kąśliwych i mocnych zagrywek rywala, ale w trudnych momentach ratowali się twardą grą blokiem - ten element funkcjonował u nich dobrze, a królem siatki był Karol Kłos. W drugiej części seta także Ślepsk Malow zaprezentował kilka punktowych bloków oraz efektowne obrony, z których wyprowadzał skuteczne kontry. Przez to w końcówce rywalizacja znów się wyrównała, a po grze na przewagi i męskiej wymianie ciosów szalę zwycięstwa na swoją korzyść przechylili gospodarze (29:27).

ZOBACZ WIDEO: Wilfredo Leon świetnie czuje się w reprezentacji Polski. "To wszystko posłuży za rok"

Kolejny set to kontynuacja przedłużonych wymian i twardej gry po obu stronach. W szeregach PGE Skry siatkarskie gwoździe wbijał w boisko Jakub Kochanowski, który zmienił na środku siatki Norberta Hubera. Bełchatowianie wciąż solidnie pracowali blokiem, a rywale z Suwałk nadal ofiarnie grali w obronie. Dzięki temu kibice mieli okazję obserwować kolejne efektowne akcje (10:10). Tym razem to gospodarze wzmocnili zagrywkę i grali pewniej w ofensywie, przez co wyszli na prowadzenie 17:14. W końcówce, za sprawą punktowych zagrywek Szerszenia, goście zdołali doprowadzić do remisu 22:22. Żadna z drużyn nie poddawała się w walce o pierwszy punkt w tym meczu. Błąd w ataku Kevina Klinkenberga i skuteczne przepchnięcie się na siatce Artura Szalpuka spowodowały, że trzecią partię wygrali bełchatowianie 25:23.

Od pierwszych wymian czwartego seta na boisku dominowała żółto-czarna drużyna (6:2), która prezentowała solidną grę w każdym elemencie, a zwłaszcza w bloku, w którym wciąż miała sporą przewagę nad przeciwnikiem. Ważne "cegiełki" zagrywką dołożył także Mariusz Wlazły. Zawodnicy Ślepska Malow mieli problemy z dobiciem się do boiska, ponieważ ich ataki często były bronione przez gospodarzy. Mimo tego nie poddawali się i zdołali szybko doprowadzić do remisu 10:10. W dalszej części seta powtarzał się scenariusz, w którym PGE Skra odskakiwała, po czym zespół gości wyrównywał wynik. Ostatecznie więcej zimnej krwi i skuteczności w ofensywie zaprezentowali gospodarze, którzy pewnie wygrali czwartą partię 25:20 i całe spotkanie 3:1.

Dla PGE Skry Bełchatów był to ostatni mecz w 2019 roku. Zawodnicy ekipy z Suwałk nie mają tyle szczęścia, ponieważ do ligowej rywalizacji powrócą już... drugiego dnia Świąt Bożego Narodzenia. 26 grudnia we własnej hali podejmą przedostatnią drużynę plusligowej tabeli, MKS Będzin.

PGE Skra Bełchatów - MKS Ślepsk Malow Suwałki 3:1 (26:28, 29:27, 25:23, 25:20)

PGE Skra: Łomacz, Wlazły, Kłos, Huber, Szalpuk, Ebadipour, Milczarek (libero) oraz Piechocki, Katić, Kochanowski, Petković.

Ślepsk Malow: Gonciarz, Bołądź, Takvam, Rudzewicz, Szerszeń, Klinkenberg, Stańczak (libero) oraz Filipowicz, Szwaradzki, Siek, Tuaniga.

MVP: Grzegorz Łomacz (PGE Skra Bełchatów).

Komentarze (0)