Dominika Pawlik: Fatalny kalendarz meczów dla Polek? Takie prawo gospodarza (komentarz)

Reprezentacja Polski po meczu z Bułgarią ma dzień przerwy. Cztery kolejne spotkania rozegramy dzień po dniu. To będzie droga przez mękę. No cóż - takie prawo gospodarza, że ustawia terminarz pod siebie. Nasza kadra także stosowała takie "zagrywki".

Dominika Pawlik
Dominika Pawlik
Reprezentacja Polski kobiet Newspix / JAKUB PIASECKI / CYFRASPORT / Na zdjęciu: Reprezentacja Polski kobiet
Dominika Pawlik z Apeldoorn

Holendrzy uznali, że najbardziej korzystną opcją będzie dla nich dzień przerwy przed ewentualnym półfinałem, czyli w piątek. - Zrobiłbym dokładnie tak samo, gdyby turniej był u nas - przyznaje bez zawahania nasz selekcjoner Jacek Nawrocki.

Kwalifikacje do igrzysk olimpijskich trwają sześć dni. Cztery z nich to faza grupowa, a weekend - półfinały i finał. Tylko zwycięzca zagra w Tokio. Najlepiej jest więc mieć dzień przerwy w środku turnieju, ale istotny jest też układ spotkań. Niderlandzka federacja wykorzystała prawo gospodarza, ustawiając pod siebie cały terminarz zmagań.

To normalne. Przykładów daleko szukać nie trzeba. Vital Heynen chciał w Gdańsku rozpocząć od meczu z Tunezją na rozgrzewkę, następnie mierzyć się z najsilniejszym rywalem, czyli Francją. Na koniec zostawił Słowenię. Jak się okazało - był to plan idealny - nasza reprezentacja zdobyła awans do Tokio 2020.

ZOBACZ WIDEO Daniel Obajtek: Mamy szersze plany związane z Kubicą. Czeka nas pracowity rok

Oczywiście, nie podobało się to Trójkolorowym. Narzekali, że w piątek grali o 20.30 ze Słowenią, by następnego dnia o 15.30 mierzyć się z Polską (nasi zwyciężyli 3-0). Niedzielne spotkanie z Tunezją rozpoczynało się o 12. - Tylko tutaj jest taki problem. Ma go reprezentacja Francji - grzmiał wówczas trener Laurent Tillie.

Heynen szalony plan próbował wprowadzić w życie dokładnie cztery lata temu, kiedy pracował jeszcze dla niemieckiej drużyny. Polaków uznał za największych rywali i to im postanowił utrudnić życie. Biało-Czerwoni grali pięć dni z rzędu. Rzutem na taśmę w meczu o trzecie miejsce, czyli o zachowanie szansy na igrzyska, pokonali Niemców po dramatycznym tie-breaku. Intryga nie zdała egzaminu tylko ze względu na moc Biało-Czerwonych.

Czy tym razem plan gospodarzy na korzystniejszy terminarz przyniesie efekty? - O tym zwykle możemy mówić po fakcie. Jeśli wygrywamy, jest OK. Tak jest to ułożone. My po prostu staramy się realizować plan - mówi Nawrocki.

- Może lepiej by było, gdybyśmy miały dzień wolny po grupie, jak Holenderki. Nie jesteśmy gospodyniami, więc musimy brać to, co mamy. Mogło być gorzej, Chorwatki grają wszystkie mecze o godzinie 13 - dodaje nasza czołowa zawodniczka Malwina Smarzek-Godek.

Na pewno lepiej jest grać cztery spotkania z rzędu, z czego dwa ostatnie na najwyższym poziomie adrenaliny. Tak może przytrafić się Polkom. Niderlandkom może za to mina zrzednąć, jeśli w półfinale trafią na Turczynki. Na nic wtedy będą wszelkie terminarzowe kalkulacje.

Czytaj też: 
-> Kwalifikacje olimpijskie. Magdalena Stysiak przyćmiła bułgarską gwiazdę. Dobrze się znają z ligi
-> Kwalifikacje olimpijskie. Krok pierwszy do Tokio wykonany. Polska lepsza od Bułgarii

Czy terminarz w Apeldoorn może mieć znaczenie dla reprezentacji Polski

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×