Kwalifikacje olimpijskie siatkarek. Polska powalczy o finał. Pokonanie Turcji to duże wyzwanie (terminarz, plan gier)

Newspix / JAKUB PIASECKI / CYFRASPORT / Na zdjęciu: Reprezentacja Polski kobiet
Newspix / JAKUB PIASECKI / CYFRASPORT / Na zdjęciu: Reprezentacja Polski kobiet

Pojedynki Polski z Turcją oraz Niemiec z Holandią wyłonią finalistki kwalifikacji olimpijskich Tokio 2020. Rozpędzone podopieczne Jacka Nawrockiego zmierzą się w Apeldoorn z niewygodnym przeciwnikiem.

Połowa reprezentacji odpadła z turnieju w Apeldoornie. W grze o miejsce premiowane awansem do igrzysk olimpijskich Tokio 2020 pozostały cztery drużyny. Siatkarki z Polski przeszły do fazy pucharowej z kompletem zwycięstw oraz punktów. Tak jak Niemki zostały pokonane tylko w dwóch setach w trzech meczach. Dodaje to pewności siebie, ale poprzeczka idzie w górę, a margines błędu maleje.

O godzinie 20:45 rozpocznie się półfinał Polska kontra Turcja. Przeciwnik Biało-Czerwonych przyleciał do Apeldoornu zbudowany zdobyciem srebrnych medali mistrzostw Europy, ale w fazie grupowej trwającego turnieju tylko momentami przypominał siebie z rozegranego latem czempionatu. W każdym z dotychczasowych meczów przegrał minimum seta.

Czytaj także: Jacek Nawrocki: Temat buntu to już przeszłość

Na początek był falstart, czyli porażka 1:3 z Niemkami, która postawiła Turczynki "pod ścianą" przed kolejnymi spotkaniami. W konfrontacji z Chorwacją przegrały pierwszego seta, po czym jednak wytrzymały ciśnienie i odwróciły rezultat na 3:1. Na tle Belgii postraszyły widowiskową grą w dwóch partiach otwierających mecz, tyle że później zaczęły plątać im się dłonie oraz nogi i dopiero w tie-breaku zapewniły sobie zwycięstwo 3:2 na wagę półfinału. Turcja awansowała, ale zanim to zrobiła, zmęczyła się i zdenerwowała.

ZOBACZ WIDEO Kwalifikacje olimpijskie Tokio 2020. Elitsa Vasileva: Wyjazd na igrzyska jest wystarczającą motywacją

- Ten turniej pokazał, że Turcja nie jest niepokonana - powiedziała Klaudia Alagierska, środkowa reprezentacji Polski.

Polki z siatkarkami znad Bosforu mają problem. W pamięci kibiców zapisał się mocno finał mistrzostw Europy z 2003 roku, który Biało-Czerwone wygrały 3:0 na terenie przeciwnika, ale od tego czasu zmieniła się generacja zawodniczek, a biorąc pod uwagę tylko obecną dekadę, czyli okres od 2011 roku Polska wygrała z Turcją jeden mecz o stawkę i jeden sparing. To mało. Rywalki schodziły z boiska z tarczą 10 razy. Ostatnio we wrześniu, kiedy to w półfinale mistrzostw Europy zwyciężyły 3:1. W wygranych setach zmiotły Polki z boiska.

Turcja zamknęła Biało-Czerwonym drogę do igrzysk olimpijskich w Atenach i w Londynie. W 2004 roku drużyna prowadzona przez Andrzeja Niemczyka przegrała z nią 1:3 w półfinale turnieju kwalifikacyjnego w Baku. Biało-Czerwone "wybrały" sobie tego przeciwnika, przegrywając na koniec fazy grupowej 0:3 z Azerbejdżanem, ale nie powtórzyły sukcesu ze wspomnianych już mistrzostw Europy w 2003 roku. Kolejną kosztowną porażkę z Turcją poniósł zespół pod wodzą Alojzego Świderka w 2012 roku. Został pokonany 0:3 przez gospodynie w finale kwalifikacji w Ankarze. - Drużyna nie wytrzymała presji tego meczu - mówił selekcjoner.

O godzinie 17:15, czyli przed meczem Polek rozpocznie się półfinał Niemcy kontra Holandia. Na papierze sytuacja wygląda podobnie. Za naszymi zachodnimi sąsiadkami przemawia imponująca gra w fazie grupowej trwającego turnieju, a za Pomarańczowymi historia najnowsza. Holandia wygrała sześć poprzednich konfrontacji z Niemcami, ma atut własnej hali. Ostatnimi pogromczyniami obu reprezentacji w meczach o stawkę są Polki. Drużyna z Beneluksu przegrała z nimi w czwartek, a Niemki w ćwierćfinale zeszłorocznych mistrzostw Europy.

Czytaj także: Zmienniczki nie zawiodły. "Nic tylko bić brawa. Widać, że mamy szeroki skład"

Półfinały turnieju w Apeldoornie (sobota, 11 stycznia):

17:15, Niemcy - Holandia

20:45, Polska - Turcja

Źródło artykułu: