Siatkówka. Malwina Smarzek-Godek może odpocząć od kadry. Przejściowy rok reprezentacji
Malwina Smarzek-Godek przed startem turnieju kwalifikacyjnego do IO w Apeldoorn mówiła, że w razie braku awansu w kolejnym sezonie chce w kadrze grać w mniejszym wymiarze. W przyszłym roku reprezentację czeka tylko walka w Lidze Narodów.
- Jeśli nie pojedziemy do Tokio, chciałabym dogadać się z trenerem i grać w reprezentacji w mniejszym wymiarze. Przy tak pędzącym kalendarzu potrzebuję oddechu. Chciałabym odpocząć od siatkówki, a nie myśleć o tym, że za kilka dni mam się stawić na treningu. Poza tym chcę podreperować zdrowie, na co w sezonie zwyczajnie nie ma czasu - mówiła w rozmowie z "Przeglądem Sportowym" przed startem turnieju w Apeldoorn Malwina Smarzek-Godek.
Atakująca od kilku sezonów jest podstawową zawodniczką w kadrze Jacka Nawrockiego, miała bardzo duży udział w dobrych wynikach reprezentacji. Jednak ostatni rok był bardzo intensywny, zarówno w klubie, jak i w zespole narodowym.
ZOBACZ WIDEO: Kwalifikacje siatkarek. Maria Stenzel: Czy wygrał lepszy? Chyba nieNiewykluczone jednak, że więcej polskich siatkarek będzie chciało złapać oddech po wyczerpujących ostatnich miesiącach. Na razie nie wiadomo czy reprezentację prowadzić będzie Jacek Nawrocki. - Ta droga jest właściwa. Być może brakuje nam trochę dojrzałości, by spuentować to zwycięstwem - mówił szkoleniowiec po porażce z Turczynkami, nie dając jednak jednoznacznej odpowiedzi na to, czy w kadrze zostanie.
Teoretycznie jego umowa została przedłużona do 2022 roku, jednak po aferze w kadrze, którą wywołał list siatkarek do PZPS, w którym przedstawiły listę zarzutów wobec trenera i sztabu, sprawy się skomplikowały. Jeśli obie strony wyrażą wolę dalszej współpracy, to pewnie w maju na zgrupowaniu zobaczymy zarówno Nawrockiego, jak i większość siatkarek. Kwestią otwartą pozostaje tylko, które z nich będą chciały od reprezentacji odpocząć.
Czytaj też:
Kwalifikacje olimpijskie Tokio 2020. Polska - Turcja. Krajobraz po bitwie: żal, smutek i łzy
Kwalifikacje olimpijskie Tokio 2020. Jacek Nawrocki: To nie jest koniec