PlusLiga. Warszawianie wracają na właściwe tory. "Zwycięstwo ze Skrą, to jak złapanie Kilera"

Zespół VERVA Warszawa Orlen Paliwa na krajowym podwórku nie ma sobie równych. Ekipa Andrei Anastasiego pokonała na Torwarze PGE Skrę Bełchatów 3:1. - Potrzebowaliśmy tego sukcesu, tak jak porucznik Ryba potrzebował złapać Kilera - mówi Jan Król.

Piotr Woźniak
Piotr Woźniak
Jan Król WP SportoweFakty / Anna Klepaczko / Na zdjęciu: Jan Król
Po odpadnięciu z rozgrywek Ligi Mistrzów i dość niespodziewanej stracie punktów w Radomiu zaczynało się mówić o lekkiej zadyszce zespołu ze stolicy. Wydaje się, że pokonując PGE Skrę Bełchatów dość wyraźnie stołeczna ekipa dała do zrozumienia, że ostatnie porażki były jedynie wypadkami przy pracy...

- Potrzebowaliśmy tego sukcesu, tak jak porucznik Ryba potrzebował złapać Kilera. Po tej pierwszej rundzie ważne było, aby "złapać" bełchatowian, bo doda nam to pewności i taką świadomość, że możemy z nimi wygrać. Zbliża się Puchar Polski i bardzo nam na tym zależy, aby w półfinale historia była podobna. Kolejnym plusem jest to, że nadal utrzymujemy się na pozycji lidera - mówił zaraz po zakończeniu starcia na szczycie 20. kolejki PlusLigi, Jan Król.

Mecz w hali Torwar zupełnie nie przypominał starcia pomiędzy tymi drużynami, które odbyło się jesienią. "Różnicę" zrobiło dwóch Arturów, jeden na boisku, a drugi poza nim. Mowa tu o kontuzjowanym Arturze Szalpuku i MVP meczu przeciwko bełchatowianom, Arturze Udrysie.

ZOBACZ WIDEO: Odwiedziliśmy bazę reprezentacji Polski na Euro 2020! Zobacz, jak będą mieszkać kadrowicze

- Artur (Udrys - przyp. red.) rozegrał świetny mecz. Utrzymał wysoką skuteczność przez cały czas trwania spotkania. Co prawda został trafiony w twarz po jednej z zagrywek, ale być może właśnie to go obudziło. Do dobrej gry w bloku już nas przyzwyczaił, za to chyba pierwszy raz widziałem go tak swobodnie operującego mocną zagrywką - komplementował swojego kolegę z zespołu atakujący warszawskiej VERVY.

Od sezonu 2012/13 Jan Król nie zadomowił się w żadnym klubie dłużej niż na jeden rok. Ostatnie dwa sezony spędził natomiast w Austrii. Był to dla niego bardzo owocny okres.

- Udało mi się zdobyć dwa mistrzostwa Austrii i dwa medale Ligi Środkowoeuropejskiej (MEVZA). Spędziłem dużo czasu na boisku, zagrałem w eliminacjach Ligi Mistrzów. Przy okazji zwiedziłem trochę świata. Poza tym zarówno Innsbruck, jak i Bleiburg, to piękne miasta - zauważył Król, który przed powrotem do zdrowia Artura Udrysa odgrywał pierwszoplanową rolę w ekipie VERVY Warszawa Orlen Paliwa.

W Warszawie Król rozpoczął swoją siatkarską karierę. Jest wychowankiem Metra Warszawa, a w sezonie 2009/2010 reprezentował barwy AZS-u Politechniki Warszawskiej.

- Właściwie można powiedzieć, że jestem stąd. Zaczynałem swoją karierę jakieś 15 lat temu w Metrze Warszawa. Bardzo się ucieszyłem, że dostałem szansę gry w VERVIE Warszawa Orlen Paliwa, bo na każdym meczu wspiera mnie praktycznie kilkanaście znajomych osób - dodał Król, który w Warszawie czuje się jak "u siebie".

Kiedyś Jan Król był nazywany przez kolegów z zespołu "rolnikiem z Sochaczewa". Sam jednak przyznał, że ta tradycja już zanikła. Zaznaczył również, że jest bardzo przywiązany do swojego rodzinnego miasta.

- Teraz już nikt tak na mnie nie mówi. To było chyba w trzeciej klasie gimnazjum, a chłopaki "warszawiaki" tak naprawdę nie do końca wiedzieli jak wygląda Sochaczew. Jest to ponad 30000 miasto. Niech pozwiedzają sobie muzea czy przejadą się koleją wąskotorową. Zawsze podkreślam, że jestem dumny z tego, że jestem z Sochaczewa - podkreślił Król.

Zobacz również:
PlusLiga: historyczna wygrana Cerradu Enei Czarnych Radom. Jastrzębski Węgiel w szoku
PlusLiga. Bez niespodzianki w Kędzierzynie-Koźlu. Grupa Azoty ZAKSA nie dała szans Asseco Resovii Rzeszów

Czy warszawianom uda się awansować do finału Pucharu Polski?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×