Niespełna miesiąc temu sytuacja zespołu nie napawała optymizmem. Przed czternastą kolejką LSK radomianki zajmowały przedostatnie miejsce w tabeli i walka o utrzymanie w ekstraklasie wydawała się zupełnie realna. Wtedy rzutem na taśmę zakontraktowano Amerykankę, , karty się odwróciły, a filigranowa przyjmująca z miejsca stała się ulubienicą kibiców Radomki.
Niechciana w Serie A, gwiazda w LSK
Jones-Perry rozpoczęła aktualny sezon w Serie A. Klub z Brescii był pierwszym z zespołem zza oceanu, z którym mierząca 183 cm wzrostu zawodniczka zdecydowała się podpisać kontrakt. Zmiana otoczenia w trakcie sezonu była dla niej dość dużym ciosem.
- Zawsze zmiana klubu w trakcie sezonu to duże wyzwanie. Tym bardziej, że zdążyłam już zaprzyjaźnić się z kilkoma dziewczynami, a cała sytuacja zastała mnie dość nieoczekiwanie. Mój niepokój minął jednak po kilku dniach spędzonych w nowym zespole i teraz czuję, że podjęłam dobrą decyzję - wyjaśniła Jones-Perry.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiesporcie: przewrotka sprzed linii pola karnego. Co za strzał!
Z uwagi na niesatysfakcjonujące wyniki z drużyną z Brescii pożegnała się także Valeria Caracuta, aktualna rozgrywająca mistrzyń Polski. W ich miejsce zakontraktowano Martę Bechis i Alice Degradi.
- Doszliśmy z kierownictwem do porozumienia, bo ja zdawałam sobie sprawę, że stanie w kwadracie nie przyniesie zawodniczce w moim wieku najwięcej korzyści, a z drugiej strony klub szukał wzmocnień. W międzyczasie pojawiła się propozycja od klubu z Radomia - opisywała kulisy transferu do polskiej ligi nowa liderka zespołu z Mazowsza.
"Zamykam oczy i wierzę, że będzie dobrze"
Przyjmująca E. Leclerc Radomki Radom szybko zaaklimatyzowała się w kraju nad Wisłą. Znalazło to także przełożenie na wyniki kolejnych meczów. Radomianki w ostatnich tygodniach pokonały wyżej notowane od nich zespoły - Grot Budowlane Łódź, DPD Legionovię Legionowo czy Bank Pocztowy Pałac Bydgoszcz. W każdym z tych spotkań była najlepiej punktującą siatkarką swojej drużyny.
- Jest to dla mnie jak otwarcie nowej karty. Czerpię pełnymi garściami doświadczenie z pracy z koleżankami z zespołu i sztabem, którzy pomogli mi dostosować się do nowych realiów. Cieszę się, że mogę dostawać tyle piłek, bo wtedy jestem w swoim żywiole - stwierdziła 23-latka z West Jordan, która potrzebowała zaledwie dwóch meczów w Lidze Siatkówki Kobiet by wyrównać cały swój dorobek punktowy zgromadzony w barwach Volley Millenium Brescia.
- Nie wiedziałam praktycznie nic o Polsce, ale tak samo niewiele słyszałam o Brescii, gdy tam przyjechałam. Śmieję się, że cały ten sezon to dla mnie - "zamknij oczy, skocz i miej nadzieję, że będzie dobrze" - dodała śmiejąc się Jones-Perry.
Na następnej stronie przeczytasz, jak Jones-Perry trafiła do Uniwersytetu należącego do mormonów i z gimnastyczki stała się zawodową siatkarką
[nextpage]Niewiele brakowało, a Jones-Perry zawodowo zajmowałaby się gimnastyką sportową. Aktywność fizyczna już od najmłodszych lat to charakterystyczna cecha amerykańskiego systemu edukacji.
- Od trzeciego roku życia przez mniej więcej 10 kolejnych lat trenowałam gimnastykę. Z kolei obie moje siostry w tym czasie uprawiały softball (niezwykle popularny w Stanach Zjednoczonych sport zbliżony do baseballu - przyp. red.). Któregoś dnia również spróbowałam sił w tym sporcie i okazało się, że mam naprawdę silną rękę. Wtedy jeden ze współpracowników mojej mamy polecił mi, abym zainteresowała się siatkówką - opowiadała o początkach swojej siatkarskiej kariery Amerykanka, która była finalistką prestiżowej nagrody AVCA National Player of the Year, przyznawanej przez stowarzyszenie amerykańskich trenerów.
Konflikt wiary ze sportem
Wybór Uniwersytetu był dla aktualnej zawodniczki E. Leclerc Radomki Radom trudnym orzechem do zgryzienia. Ostatecznie trafiła ona do prywatnej uczelni w mieście Provo, należącej do wyznawców Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich. Nie stanowiło to jednak kłopotu dla Jones-Perry, choć ona sama nie należy do wyznawczyń tej religii.
- Wychowywałam się w stanie Utah i mormoni stanowią tam większość mieszkańców. Miałam więc do czynienia z tą religią od dawna, kulturowo nie była to dla mnie tak duża nowość. Natomiast tym, do czego musiałam się przyzwyczaić były reguły panujące na uczelni. To odróżniało nas jednak od innych zespołów ligi uniwersyteckiej, miałyśmy utrzymywać pewne standardy także poza boiskiem - dostrzegła zalety dość restrykcyjnych zasad narzuconych przez Uniwersytet Brighama Younga Amerykanka.
Wyjazd do Europy jako naturalna kolej rzeczy
Zdaniem Jones-Perry wyjazd za ocean był naturalnym krokiem w dalszym rozwoju kariery. Żyjąc Stanach Zjednoczonych po zakończeniu etapu gry w rozgrywkach uniwersyteckich nie ma możliwości, by osiągnąć międzynarodowy poziom. Dlatego tak wiele zawodników i zawodniczek decyduje się w tym momencie na poszukiwanie pierwszego międzynarodowego kontraktu.
- Myślę, że to co odróżnia dziewczyny grające w Europie ode mnie to fakt, że mają styczność z międzynarodową siatkówką. Prawdą jest też to, że kiedy trenujesz przez cztery lata z tymi samymi zawodniczkami, twoje podejście jest zupełnie inne, niż gdy co roku zespół zmienia się niemal w 100 procentach. Elastyczność i adaptowanie się do nowych warunków, to chyba największe wyzwanie - oceniła Jones-Perry.
Zobacz również:
Bez niespodzianek w LSK. Wygrana Banku Pocztowego Pałac w imponującym stylu, dwudziesta porażka Wisły Warszawa
LSK. Lemańczyk: Śmiała się, że skończy z siatkówką, jak będzie babcią. Nie dałam jej jeszcze tej możliwości