Atakujący bełchatowskiej drużyny był gościem niedzielnego programu #7strefa na antenie Polsatu Sport. Został zapytany przez prowadzącego Jerzego Mielewskiego o plany na przyszłość i usłyszał taką odpowiedź:
- Aktualnie jest pewne to, że to był mój ostatni sezon w PGE Skrze Bełchatów. Szkoda, że w takich warunkach i okolicznościach, ale nic na to nie poradzimy. Sytuacja jest trudna dla nas wszystkich - powiedział Mariusz Wlazły.
Według naszych informacji, klub nie przedłużył kontraktu z zawodnikiem. 36-letni siatkarz otrzymał od prezesa Konrada Piechockiego propozycję organizacji uroczystego benefisu, ale na nią nie przystał.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Szalenie trudna sytuacja w światowym sporcie. "Nie ma rozgrywek, nie ma kibiców, nie ma pieniędzy"
- Powiem szczerze, że od kilku sezonu zarząd PGE Skry szuka kogoś, kto będzie mógł mnie zastąpić. Odbyłem rozmowę z prezesem Konradem Piechockim, który zaproponował imprezę pożegnalną, która miała być powiązana z tegorocznym 90-leciem klubu. Musiałem odmówić. Mam nadzieję, że kibice nie będą mi mieli tego za złe - zdradził kapitan PGE Skry Bełchatów.
To oznacza, że Wlazły nie zamierza w ogóle kończyć kariery w tym sezonie. Jedyne, co udało się ustalić, to fakt, że przeniesie się do "jednego z polskich klubów". Jak udało nam się ustalić, w grę wchodzą dwa zespoły PlusLigi.
- Tak, zagram w Polsce. Jestem już po negocjacjach, nastąpiła akceptacja warunków kontraktowych. Do podpisania nie doszło z wiadomych względów. Najważniejsze jest teraz, by zapadły decyzje dotyczące polskiej siatkówki. Mamy rok olimpijski i na tym się trzeba skupić. Na inne przyjdzie czas - zakończył.
Mariusz Wlazły to ikona PGE Skry. Występuje w klubie nieprzerwanie od 2003 roku. Zdobył z nim wszystkie dziewięć tytułów mistrza Polski.
Czytaj również: Koronawirus. Stephane Antiga: Boję się, że we Francji będzie gorzej niż we Włoszech