W niedzielnym magazynie "7strefa" Mariusz Wlazły zapowiedział, że po tym sezonie odchodzi z PGE Skry Bełchatów.
- Aktualnie jest pewne to, że to był mój ostatni sezon w PGE Skrze Bełchatów. Szkoda, że w takich warunkach i okolicznościach, ale nic na to nie poradzimy. Sytuacja jest trudna dla nas wszystkich - powiedział.
Deklaracja Wlazłego na antenie Polsatu Sport bardzo zaskoczyła Konrada Piechockiego. Prezes PGE Skry w rozmowie z "Przeglądem Sportowym" odniósł się do słów atakującego.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Szalenie trudna sytuacja w światowym sporcie. "Nie ma rozgrywek, nie ma kibiców, nie ma pieniędzy"
- Zacznę od tego, że takie upublicznianie informacji jest nie na miejscu. To nie ten moment, ani nie ten sposób. (...) Mogę ją potwierdzić. Mariusz Wlały po 17 latach odchodzi z PGE Skry. Przykro mi, że kibice dowiadują się o tym w takich okolicznościach - skomentował Piechocki.
Według naszych informacji - klub nie przedłużył kontraktu z zawodnikiem. 36-letni siatkarz otrzymał od prezesa Piechockiego propozycję organizacji uroczystego benefisu, ale na nią nie przystał. - Musiałem odmówić. Mam nadzieję, że kibice nie będą mi mieli tego za złe - przyznał Wlazły. Co na to szef PGE Skry?
- Kiedy w poprzednim sezonie uzgadnialiśmy warunki nowego kontraktu, umówiliśmy się wstępnie, że to może być ostatni sezon, po którym Mariusz zakończy karierę. Potem Wlazły nie zgłaszał nam chęci przedłużenia kariery. Uznaliśmy więc, że ten sezon rzeczywiście będzie jego ostatnim. Chcieliśmy godnie go pożegnać, zrobić mu wspaniałą imprezę na koniec znakomitej kariery. Wyszło, jak wyszło. Mimo złości, którą dzisiaj czujemy, nie przekreślamy całego dorobku Mariusza - wyjaśnił.
Polski atakujący występował w klubie nieprzerwanie od 2003 roku. Zdobył z nim wszystkie dziewięć tytułów mistrza Polski. Teraz ma kontynuować karierę w innym klubie w PlusLidze.