Koronawirus. Krzysztof Sędzicki: Medale a zdrowie, czyli sztuka kompromisu (komentarz)

WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: Paweł Zatorski
WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: Paweł Zatorski

To koniec siatkówki ligowej w tym sezonie. Nie będzie play-offów i meczów o medale, na które ostrzyliśmy sobie apetyty chyba najbardziej od lat. Czy to dobre rozwiązanie? Nie. Czy było lepsze? Nie.

Szczęście w nieszczęściu, że u pań sytuacja była w miarę jasna, bo udało się rozegrać fazę zasadniczą LSK, a nawet turniej finałowy Pucharu Polski. Dwa skalpy zgarnęła ekipa Grupy Azoty Chemika Police, która w tym sezonie faktycznie była najlepsza, o czym cały czas przypomina nam w mediach społecznościowych, jakby chcąc podkreślić, że wszystkie trofea zdobyła zasłużenie. Trudno się z tym kłócić, skoro wygrywa się 31 z 32 meczów w sezonie.

Inna sprawa, że w Policach odzyskanie tytułu mistrzowskiego było kwestią nadrzędną. Po braku medalu przed rokiem niedosyt był przecież ogromny. Przyszedł jednak trener Ferhat Akbas i poukładał wszystko to, co wydawało się niepoukładane wiosną 2019 roku. Teraz zmierzam do jednego małego "ale", bo nie udało się tego sprawdzić w systemie play-off. Developres SkyRes Rzeszów raz mistrza Polski pokonał, a w finale Pucharu Polski też był w stanie to zrobić. "Ale nie zrobił" - usłyszę zaraz w odpowiedzi.

Miasto ustępującego mistrza i wicemistrza

Bardzo nastawiałem się w tym sezonie na walkę o medale w Lidze Siatkówki Kobiet, bo w Łodzi - mieście ustępujących mistrzyń i wicemistrzyń nie zostało powiedziane ostatnie słowo. Ekipy ŁKS-u Commercecon Łódź i Grot Budowlanych Łódź z pewnością liczyły na szarżę w fazie pucharowej. Ogromnym wygranym w tym sezonie jest za to DPD Legionovia Legionowo, która znalazła się tuż za podium. Wygląda na to, że cierpliwość popłaca. I chwała im za to!

ZOBACZ WIDEO: Kiedy odbędą się igrzyska olimpijskie w Tokio? "Zaczyna się wielka gra strategiczna"

Czy doszłoby do przetasowań w fazie pucharowej? Nie wiem. Ale w obecnej sytuacji trzeba iść na kompromis. Pokrzywdzeni i tak będą wszyscy - jedni bardziej, inni mniej. Rezultaty po fazie zasadniczej u kobiet wydają się miarodajne i odzwierciedlające to, co się działo.

Czy 20 to więcej niż 21?

Nie dało się tego jednak ocenić w PlusLidze, gdzie medali nie przyznano. Trudno się dziwić głosom niezadowolenia. W Kędzierzynie-Koźlu pewnie szampany gdzieś się chłodziły, a tu się okazało, że muszą chłodzić się dalej. I tę decyzję PLS całkowicie rozumiem. Choćby z tego względu, że Grupa Azoty ZAKSA była liderem, ale z bilansem 20-4, a VERVA Warszawa Orlen Paliwa była druga z 21 wygranymi i trzema porażkami na koncie. A bezpośrednie starcie obu ekip miało się odbyć w 26. kolejce. Oczywiście, w pierwszej kolejności liczą się punkty. Ale tego typu niedopowiedzeń jest przecież mnóstwo.

Wróżenie z fusów i zakładanie, co by było, nie ma sensu. Zwłaszcza, że w tym sezonie utworzyło się koło. PGE Skra wygrała w II rundzie z Grupą Azoty ZAKSĄ, ale przegrała z VERVĄ Warszawa, która z kolei wygrała w Kędzierzynie. A i Trefl Gdańsk sprawił kilka niespodzianek, podobnie zresztą jak ostatecznie czwarty w tabeli Jastrzębski Węgiel. Na ćwierćfinał pomiędzy tymi ekipami nastawiałem się najbardziej.

Nieoficjalnie też słyszy się, że dzięki temu, że tytuł mistrzowski i medale nie zostały przyznane, rozwiązał się problem prawny pt. premie za osiągnięcia. Pytanie, czy ma to również zastosowanie do walki o czołową ósemkę, która w tym sezonie była niezwykle interesująca i miała rozstrzygnąć się dopiero w ostatniej kolejce. To chyba ironia losu, że najciekawszy sezon PlusLigi od lat kończy się bez rozstrzygnięcia. Tego nikt by chyba nie wymyślił.

Dyskusje oczywiście wzbudza też kwestia spadków. Można nawet zażartować, że utopione zostały dwie W(V)isły. Ta z Bydgoszczy pewnie z pożegnaniem z PlusLigą była pogodzona, bo i tak nie miała już szans na to, by się utrzymać. W przypadku tej warszawskiej pozostała kwestia regulaminowa, bo wciąż teoretycznie mogłaby się utrzymać w LSK dzięki play-outom. Nikt nie ma jednak wątpliwości, że zespół, który kończy fazę zasadniczą z ujemnym wynikiem (to swoją drogą ewenement w historii ligi), był po prostu najsłabszy. Ale - tak po "sportowemu" myśląc - szansa wciąż była.

Odwyk nam się przyda

Polska Liga Siatkówki stanęła przed sztuką kompromisu. Niestety, nastała taka sytuacja, a nie inna. Nie dało się tego przewidzieć. Wszyscy jesteśmy dorosłymi ludźmi i staramy się to zrozumieć. Można było liczyć, że liga zostanie dokończona, ale skoro nadal nie wiemy, jak długo świat (bo trzeba tu wyjść poza Polskę) będzie walczył z koronawirusem, po co trzymać wszystkich w niepewności?

Liga letnia na dokończenie sezonu (którą zaproponował GKS Katowice)? Może i tak, ale kontrakty obowiązują do połowy maja. Skoro FIFA nie jest w stanie nic z tym zrobić, to tym bardziej nie wierzę, że FIVB czy CEV byłaby w stanie cokolwiek zmienić. Ściąganie wszystkich na - strzelam - dwutygodniowy okres przygotowawczy, by pograć kolejne dwa tygodnie... nie, to nie byłoby już miarodajne.

Wiem, że wywołałem tym samym do tablicy gościa od systemu STRONG i WEAK, ale głowa mnie rozbolała, gdy zacząłem o tym myśleć. Zostańmy na razie zatem w domach i poczekajmy do następnego sezonu. Wtedy już będziemy go chłonąć jeszcze bardziej. A i odwyk od siatkówki, której mieliśmy przesyt, też się przyda.

Felietony Krzysztofa Sędzickiego ->

Komentarze (1)
Wiesia K.
27.03.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
No nie wiem z tym odwykiem... Dzień bez siatkówki to dzień stracony... :-)