Siatkówka. Przed laty AZS Częstochowa był dumą. Po legendarnym klubie pozostały tylko wspomnienia

Sześć mistrzostw Polski, dwa puchary kraju i 22 sezony gry w europejskich pucharach - to dorobek AZS-u Częstochowa. Klub ten to legenda polskiej siatkówki, po której zostały tylko wspomnienia. Te odżyły po retro transmisji meczu z Iskrą Odincowo.

Łukasz Witczyk
Łukasz Witczyk
mecz Pucharu CEV AZS Częstochowa - Iskra Odincowo Newspix / JAKUB ZEMBIK / PRESSFOCUS / Na zdjęciu: mecz Pucharu CEV AZS Częstochowa - Iskra Odincowo
W niedzielę stacja Polsat Sport pokazała kolejną siatkarską transmisję retro. Tym razem relacjonowano starcie AZS Częstochowa z Iskrą Odincowo z 2007 roku. Spotkanie to przeszło nie tylko do historii klubu z Częstochowy, ale też całej polskiej siatkówki klubowej. Konstelacja gwiazd z Gibą i Pawłem Abramowem na czele miała z łatwością poradzić sobie z ambitnym AZS-em. To jednak polski zespół wygrał mecz (3:1) i złotego seta, co dało awans do kolejnej fazy Pucharu CEV.

Spotkanie rozegrano w ramach 1/8 finału tego europejskiego pucharu. Iskra była zdecydowanym faworytem nie tylko dwumeczu, ale i całych rozgrywek. Był to klub, który miał rywalizować o mistrzostwo Rosji z Zenitem Kazań, ale nigdy tytułu nie zdobył. Nosa w pucharach potrafił utrzeć mu właśnie AZS

Częstochowa oszalała

W pierwszym starciu Iskra rozbiła AZS 3:0, wygrywając kolejno w setach do 14, 17 i 19. Częstochowianie w rewanżu zapowiadali walkę o awans, ale tylko najwięksi optymiści dawali im szansę. Siatkarze AZS-u nic nie robili sobie z tego, że po drugiej stronie siatki grają największe gwiazdy. Biało-zieloni od początku niesieni byli żywiołowym dopingiem fanów zgromadzonych na trybunach Hali Polonia. Ta wypełniona była do ostatniego miejsca. Ludzie stali na schodach, w przejściach, dosłownie wszędzie, gdzie tylko można było zobaczyć kawałek boiska.

ZOBACZ WIDEO: LSK bardziej prestiżowa? "Umowa z Tauronem wpłynie nie tylko na ligę, ale i na reprezentację"

Głośne "AZS, AZS, AZS" niosło ich do zdobywania kolejnych punktów. Zagrywką imponował Robert Szczerbaniuk, w ataku brylowali Brook Billings, Krzysztof Gierczyński oraz Marcin Wika, na środku siatki z dobrej strony pokazał się Piotr Nowakowski, grę kreował Paweł Woicki, a widowiskowymi obronami popisywał się Piotr Gacek. Do tego rezerwowy Krzysztof Wierzbowski, który zagrywką ustrzelił samego Gibę, co przypominane było mu przez całą karierę. Każda udana akcja sprawiała, że pewność siebie zawodników rosła. Po ostatniej piłce w złotym secie, który zakończył się triumfem AZS-u, Częstochowa oszalała.

- Pamiętam, że zainteresowanie tym meczem było ogromne. Gdy ogłosiliśmy, że gramy z Isrką, bilety wyprzedały się w godzinę. Nigdy nie widziałem tylu kibiców w Hali Polonia. Pewnie nigdy tego nie przebili. Zawsze, gdy oglądam ten mecz, mam gęsią skórkę - powiedział Billings w rozmowie z Polsatem Sport.

Pozostały wspomnienia

Przez lata AZS był czołowym polskim klubem. To sześciokrotny mistrz Polski, który w latach swojej świetności toczył zażarte boje z Mostostalem Kędzierzyn-Koźle. Nazywano je "świętą wojną" i do dziś w Częstochowie są one wspominane z rozrzewnieniem i łezką w oku. Sezon 2007/2008 był ostatnim, w którym AZS zdobył medal mistrzostw Polski. W finale uległ PGE Skrze Bełchatów. Na pocieszenie pozostało wywalczenie krajowego pucharu, też zresztą ostatniego w historii.

Kolejne sezony to już równia pochyła AZS-u. Działacze długo walczyli o to, by częstochowianie znów dołączyli do ligowej czołówki. Brakowało jednak pieniędzy i sponsorów. Spółki skarbu państwa zainwestowały miliony w inne kluby i AZS stracił swój największy atut, którym przyciągał zawodników.

To tu wychowało się wielu reprezentantów Polski, którzy w latach dziewięćdziesiątych i na początku tego wieku stanowili o sile krajowej siatkówki. Poszukiwania sponsorów nic nie dały. AZS walczył o przetrwanie, a w 2017 roku spadł z PlusLigi. Śmiało można zaryzykować tezę, że gdyby nie AZS, nie byłoby sukcesów polskiej siatkówki. Z klubem związanych było sześciu mistrzów świata z 2014 roku: Michał Winiarski, Piotr Nowakowski, Andrzej Wrona, Fabian Drzyzga, Krzysztof Ignaczak i Paweł Zatorski.

Koniec legendy

Po przeprowadzce z Hali Polonia do nowoczesnej Hali Sportowej Częstochowa niczym bańka mydlana prysła atmosfera na meczach. O ile Hala Polonia wypełniała się fanami po brzegi, o tyle trzykrotnie większa HSC świeciła pustkami. Klimatu legendarnej hali nie udało się już nigdy później odwzorować.

Młodzi nie chcieli grać w AZS-ie. Klub nie dawał im takich warunków, z jakich w przeszłości mogli korzystać przyszli reprezentanci. Wybierali inne kluby i tam rozwijali swoje kariery. Po spadku z ligi pojawiły się problemy z wypłacalnością, aż wreszcie w sezonie 2019/2020 klub nie dostał licencji na grę w Krispol 1. Lidze. To był koniec legendarnego klubu.

Kibice w Częstochowie żyją wspomnieniami i tęsknią za dobrą siatkówką w mieście. Podobne odczucia ma Billings. "Tęsknię za tym zespołem, miastem i kibicami. Nie ma na świecie lepszego miejsca do gry w siatkówkę niż Częstochowa" - napisał na Instagramie. Problem jednak w tym, że AZS-u już nie ma. W mieście pozostały jedynie grający w Krispol 1. Lidze Exact Systems Norwid Częstochowa oraz II-ligowy AZS 2020 Częstochowa, który nie jest jednak powiązany prawnie z sześciokrotnym mistrzem kraju.

Czytaj także: Transfery. PlusLiga. Oficjalnie: Nicolas Szerszeń wraca do Asseco Resovii Rzeszów Karol Kłos znowu rozbawił internautów. Żona była dla niego bezlitosna
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×