Siatkówka. Joanna Wołosz wróciła do kraju. "Z każdym dniem coraz bardziej czekałam na przyjazd do Polski"

Materiały prasowe / CEV / Na zdjęciu: Joanna Wołosz
Materiały prasowe / CEV / Na zdjęciu: Joanna Wołosz

W swoim dorobku ma już m.in. dwukrotne mistrzostwo Włoch. Jako jedna z ostatnich polskich siatkarek opuściła poważnie dotknięty koronawirusem kraj w Europie. - Mam nadzieję, że będzie już tylko lepiej - mówi WP SportoweFakty Joanna Wołosz.

[b]

Adrian Nuckowski, WP SportoweFakty: Dlaczego zdecydowała się pani na powrót do Polski dopiero początkiem maja? Czy miało to związek z możliwym wznowieniem rozgrywek ligi włoskiej?
[/b]
Joanna Wołosz (rozgrywająca Imoco Volley Conegliano): Był to główny powód mojej decyzji. Wspólnie z kierownictwem zespołu czekałyśmy do samego końca. Przede mną klub opuściły tylko dwie dziewczyny. Nie ukrywam, że także piękna pogoda w Conegliano zachęciła mnie do pozostania we Włoszech. Z każdym dniem jednak coraz bardziej czekałam na przyjazd do Polski.

Statystyki pokazują, że sytuacja we Włoszech jest nieco lepsza niż kilka tygodni temu i liczba zmarłych nie rośnie już w tak szybkim tempie. Jak wyglądało życie codzienne na ulicach Conegliano w ostatnich kilku tygodniach? Ludzie wracają powoli do normalności?

Sytuacja nie zmieniła się jakoś szczególnie od dwóch miesięcy. Mieliśmy jasno narzucone zasady. Wyjście do sklepu raz na tydzień. Poza tym trzeba było siedzieć w domu i ograniczyć kontakty z ludźmi do minimum. Można powiedzieć, że miałyśmy klubową kwarantannę, gdyż mieszkamy w jednym budynku. Włochy zostały najbardziej dotknięte ze wszystkich krajów europejskich. Najważniejsze, że sytuacja nieco się poprawia. Mam nadzieję, że będzie już tylko lepiej.

Czy po zawieszeniu rozgrywek ligi włoskiej w dalszym ciągu otrzymywałyście od sztabu szkoleniowego zalecenia treningowe, czy jednak każda z was na własny sposób utrzymywała formę? 

Od zakończenia ostatniego meczu, mimo ciągłego zawieszenia ligi miałyśmy co dwa dni rozpisywany indywidualny plan treningowy. Każda z nas była w gotowości na ewentualne wznowienie rozgrywek. Wiadomo, że brakowało kontaktów z piłką, ale w kwestii fizycznej starałyśmy się utrzymywać formę.

ZOBACZ WIDEO: Mecze rozgrywane w maseczkach i rękawiczkach? "To nie ma najmniejszego sensu"

Znany jest wam termin startu nowego sezonu?

Na ten moment nic nie wiadomo. W dalszym ciągu toczą się rozmowy.

Jest pani miłośniczką seriali. Rozumiem, że platforma Netflix była w ostatnich miesiącach na porządku dziennym.

Oczywiście. Zarówno Netflix, jak i HBO GO. Bardzo dużo ciekawych rzeczy obejrzałam w trakcie tej przymusowej kwarantanny. Ogólnie ten czas był dla mnie bardzo udany. Powróciłam choćby do czytania książek, czy też zakupiłam sobie keyboard, na którym staram się coś tworzyć.

Trzy najlepsze seriale, które może polecić pani widzom?

Nikogo nie zaskoczę, jeśli powiem "Last Dance" z Michaelem Jordanem w roli głównej. Nie mogę doczekać już się kolejnych odcinków. Niedawno skończyłam także oglądać amerykański serial "Jak nas widzą", opowiadający o grupie nastolatków fałszywie oskarżonych o brutalny atak w Central Parku. No i oczywiście kultowy już "Dom z Papieru", który obejrzałam w dwa dni.

Wróćmy do siatkówki. Grę w reprezentacji Polski zaczęła pani w 2010 roku. Powołanie na mistrzostwa świata w Japonii było dużym zaskoczeniem?

Zdecydowanie. Było to dla mnie ogromne wyróżnienie. Trzeba powiedzieć, że ktoś musiał załatać dziurę, po odsunięciu przez trenera Jerzego Matlaka Katarzyny Skowrońskiej-Dolaty oraz Katarzyny Skorupy. I tak padło na mnie. Byłam wówczas osobą, która w pewnym stopniu uzupełniała skład reprezentacji Polski.

W którym turnieju pani zdaniem byłyście bliżej olimpijskiego awansu? We Wrocławiu czy Apeldoorn?

Trudno powiedzieć. We Wrocławiu musiałyśmy zmierzyć się ze światową potęgą, jaką od kilku lat są Serbki. Miałyśmy swoje szanse, aby już wtedy wywalczyć przepustkę do Tokio. Mimo tego, że w Apeldoorn odpadłyśmy w półfinale, to moim zdaniem ten olimpijski awans był wówczas nieco bliżej.

Z którą zawodniczką w obecnym klubie ma pani najlepsze relacje osobiste?

Na przestrzeni trzech lat w Conegliano najlepsze relacje mam z Robin De Kruijf oraz Kimberly Hill, bowiem znamy się najdłużej. Trudno jednak pominąć pozostałe koleżanki. Generalnie jesteśmy bardzo zgranym zespołem.

Czy trener Daniele Santarelli ma taką cechę, której nie miał żaden z poprzednich pani szkoleniowców?

Bardzo cenię sobie współpracę z Danim. Otrzymuję od niego wewnętrzny spokój. Ogólnie ma on świetny kontakt z każdą zawodniczką. 
Podoba mi się to, że trener potrafi żyć z zespołem i zaszczepia w człowieku pozytywne nastawienie.

Jest to najlepszy trener w pani siatkarskiej karierze?

Myślę, że tak. Potwierdzeniem mogą być choćby wyniki oraz trofea, które ma w swoim dorobku Dani. Jest to świetny trener, który ciągle uczy nas czegoś nowego.
 
Jak duża jest dysproporcja między ligą włoską, a rozgrywkami Ligi Siatkówki Kobiet?

Duża. Pokazują to choćby mecze drużyn z górnej i dolnej półki we Włoszech. Patrząc nawet na zawodniczki w polskiej lidze, to jednak kilka lat temu mieliśmy w naszym kraju zdecydowanie więcej zagranicznych i bardziej klasowych siatkarek, które poprawiały poziom.

Patrząc jednak na europejskie puchary to tak dużej różnicy nie widać. Przykładem może być choćby starcie Developresu SkyRes Rzeszów z Unet e-work Busto Arsizio.

Oczywiście. Również Grupa Azoty Chemik Police pokazał się z bardzo dobrej strony w Pucharze CEV. Według mnie była realna szansa, aby wygrał całe te rozgrywki. W tym sezonie polską ligę zdominowały Chemik oraz Developres i te zespoły mają siatkarki, z którymi można powalczyć w europejskich pucharach. Biorąc jednak pod uwagę pozostałe drużyny, to ta dysproporcja umiejętności jest znacznie większa niż w lidze włoskiej.  
Czy powrót Francesci Piccinini był dużym zaskoczeniem we włoskim środowisku siatkarskim?

Z pewnością. Pamiętajmy, że Francesca zakończyła karierę w sezonie 2018/2019 w najlepszy z możliwych sposobów, wygrywając po raz siódmy Ligę Mistrzyń. Jej powrót do Busto Arsizio był dla tego zespołu niesamowitym impulsem.

Czytaj także:
Co z meczami reprezentacji Polski w 2020 roku? PZPS wysłał sąsiadom propozycje. "Najbardziej liczę na Rosjan"
Transfery. Mateusz Bieniek wraca do PlusLigi. Środkowy wypożyczony do PGE Skry Bełchatów

Źródło artykułu: