Final Six LŚ: Droga do finałów - Serbia, czyli sensacja ubiegłorocznej edycji w roli gospodarza

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Najpierw była Jugosławia, potem Serbia i Czarnogóra, a obecnie Serbia. Na przestrzeni lat Bałkany znacząco się przekształciły, lecz drużynę, która aktualnie reprezentuje barwy Serbii, wciąż charakteryzuje jedna niezmienna cecha - ekipa ta od dłuższego czasu pozostaje w ścisłej czołówce światowej. W tym roku podopieczni Igora Kolakovicia są organizatorami turnieju finałowego, który w dniach od 22 do 26 lipca rozegra się z Belgradzie, dlatego też mają "z urzędu" zapewniony udział w Final Six. Jednak mimo to nie pokpili sprawy i jak przystało na jedną z najlepszych reprezentacji świata, wygrali swoją grupę.

W tym artykule dowiesz się o:

Zielone światło dla młodych

Reprezentacja Serbii trafiła w XX edycji rozgrywek World League do grupy B wraz z drużynami Francji, Argentyny oraz Korei Południowej. Od samego początku na pretendentów do zajęcia w niej pierwszego miejsca typowano team Plavi, a także Francuzów. Jednak czas pokazał, że równie groźne są zespoły z Ameryki Południowej oraz Azji. Biorąc pod uwagę fakt, iż podopieczni Igora Kolakovica od samego początku mieli już zapewniony awans na turniej finałowy, nie musieli wyprzedzić w grupie wszystkich swoich rywali. Mimo to nie szczędzili w fazie grupowej swych sił, dzięki czemu w wielu pojedynkach zaprezentowali się ze znakomitej strony i ostatecznie uplasowali się na pierwszym miejscu.

Szkoleniowiec drużyny postanowił także dać więcej szans młodym i perspektywicznym Serbom. Nie od dziś wiadomo, iż Plavi mają niesamowity potencjał w piłce siatkowej. Także i teraz, kiedy gwiazdom pokroju Ivana Milijkovica i Nikoli Grbica bliżej jest do sportowej emerytury niż początku kariery, bałkańscy kibice nie muszą się martwić o losy swojej reprezentacji. Dlatego też zawodnicy tacy jak Milos Nikić czy też Dragan Stanković mogli w tegorocznej edycji popularnej "Światówki" na dłużej zagościć w podstawowym składzie swojego teamu. Pierwsze pojedynki pokazały, że młoda "wersja" serbskiej drużyny może w przyszłości z powodzeniem bronić barw swojego kraju i kontynuować jego siatkarską tradycję, choć aby mogła odnieść sukces równy osiągnięciu sprzed roku, potrzeba jak na razie pomocy ze strony bardziej doświadczonych kolegów.

Chrzest bojowy bez udziału najjaśniej świecących gwiazd z Serbii

Pierwsze dwa weekendy Ligi Światowej 2009 były dla młodej kadry Igora Kolakovica swego rodzaju chrztem bojowym. Wielu zawodników już wcześniej wdarło się przebojem do podstawowego składu reprezentacji Serbii, lecz w teamie nie zabrakło też mniej ogranych na światowych boiskach siatkarzy. Z kolei w szeregach Serbów zabrakło w czterech pierwszych potyczkach zawodników, którzy od lat stanowią o sile piłki siatkowej. Tym samym Nikolę Grbica zastąpić miał Vlado Petković, Ivana Milijkovica - Sasa Starović, zaś Andrija Gerica - Dragan Stanković. Ponadto do pierwszej szóstki wskoczyli też inni perspektywiczni zawodnicy, m.in. młodziutki Borislav Petrović.

Potyczki otwierające rywalizację w grupie B pomiędzy drużynami Serbii oraz Francji odbyły się na Bałkanach. Wielu ekspertów stawiało na zwycięstwa walecznych gospodarzy, lecz premierowa konfrontacja okazała się dla nich "zimnym prysznicem". Plavi zagrali słabo, w większości elementów siatkarskiego rzemiosła ustępując przy tym Francuzom. Być może spowodowane to było świadomością, że w razie kłopotów młodzi zawodnicy z Serbii nie otrzymają wsparcia nieobecnych jeszcze na tym etapie rozgrywek gwiazd. W ich zagraniach widać było dużą nerwowość, która musiała zemścić się porażką 0:3.

Jednak na pomeczowej konferencji Igor Kolaković zapowiadał, że jego podopieczni nie poddadzą się przed drugim spotkaniem. Tak też się stało. Druga potyczka była już w ich wykonaniu zdecydowanie lepsza. Prawdziwymi asami w rękawie szkoleniowca Serbów okazali się Sasa Starović oraz znany nam z występów w Treflu Gdańsk Bojan Janić. W ich postawie dało się zaobserwować niesamowitą wolę walki, charakterystyczną właśnie dla młodych graczy.

Drugi weekend również zakończył się podziałem punktów. Tym razem Plavi mogli cieszyć się ze zwycięstwa w pierwszym pojedynku, lecz w drugim byli już zdecydowanie gorsi od swoich przeciwników z Korei Południowej. Team z Serbii musiał poradzić sobie z wahaniami formy, a także zaskakująco dobrą postawą Koreańczyków. Spotkania te pokazały, że Serbom brakuje jeszcze boiskowego sprytu, a także stabilizacji formy. Szczególnie niepokojące były ich błędy własne. - Dziś popełnialiśmy wiele błędów zarówno w grze defensywnej jak i ofensywnej. Mieliśmy wiele szans, gdzie moglibyśmy wyjść na prowadzenie i wygrać, ale nie powiodło się - przyznał po drugiej potyczce Bojan Janić.

Powrót serbskich gigantów

Kolejne weekendy stały pod znakiem powrotu do rywalizacji w "Światówce" największych gwiazd reprezentacji Serbii. W jej szeregach znów mogliśmy zobaczyć siatkarzy, którzy od lat utożsamiani są z bałkańską drużyną. - Będziemy próbować wprowadzać do składu starszych zawodników. Jest to bowiem najwyższy czas, by ustalić skład pierwszej szóstki przed turniejem finałowym - zapowiadał przed III tygodniem zmagań Kolaković. Od razu dało się zauważyć efekty tej decyzji. W czterech kolejnych konfrontacjach z Argentyńczykami oraz Francuzami Serbowie cieszyli grą swoich kibiców.

O ile jeszcze nieobecność Milijkovica i spółki spowodowała, iż pierwsze starcie z Argentyńczykami zakończyło się dopiero w tie-breaku, o tyle kolejne mecze z udziałem "wielkiej trójki" zasługiwały na oklaski. Plavi utrzymywali swój styl gry, a także równy rytm, przez co aż miło było patrzeć na ich wyczyny na parkiecie. Podziwiani byli też za umiejętne stworzenie zabójczej mieszanki młodości i rutyny, o jaką starają się wszystkie drużyny na świecie. Nie bez powodu mówi się, że jest to perfekcyjna wręcz recepta na zbudowanie najsilniejszej ekipy na świecie. Dlatego też nie trudno było przewidzieć, że z prowadzącym grę Grbiciem, Plavi wrócą na pierwsze miejsce w grupie B.

Bezstresowe zwycięstwo w grupie

Następnie gospodarzy tegorocznej Final Six czekały rewanżowe mecze z Argentyńczykami. Jako że ponownie trener dał odpocząć trójce przygotowujących się do turnieju finałowego Serbom, którzy wcześniej pomogli swojej drużynie wrócić na pierwszą lokatę w grupie, tym razem już tak kolorowo nie było. Oba teamy ponownie podzieliły się wygranymi. Jeszcze nie wszystko grało w ekipie Kolakovica, lecz widać było, iż pod okiem czołowych serbskich "wyjadaczy", młodzież zrobiła naprawdę znaczy postęp. Szczególnie w drugim spotkaniu popisali się oni wysokimi umiejętnościami oraz zespołowością. Wszystko bowiem szło zgodnie z planem - młoda drużyna z Serbii wciąż się "docierała", tworząc własny styl gry.

Ostatnie pojedynki były tylko i wyłącznie przypieczętowaniem zwycięstwa Serbów w grupie B. Mimo że awans i tak mieli już zapewniony, chcieli dać z siebie wszystko przed własną publicznością. Poza tym młodzi zawodnicy dostali ostatnią szansę na pokazanie się swojemu trenerowi. Ostatecznie skończyło się na dwóch wiktoriach Serbów, w składzie których znaleźli się najlepsi zawodnicy z czasów prawdziwej świetności Serbii.

W podsumowaniu drogi Serbów do turnieju finałowego w Belgradzie warto podkreślić ogromną chęć gry i niesamowitą wręcz wolę walki młodych zawodników. Na słowa uznania zasługują również "starzy wyjadacze", którzy uzupełniając skład swojego teamu, wnieśli do niego ogromną energię. Faza grupowa tegorocznej edycji rozgrywek World League po raz kolejny udowodniła, że Serbowie mają w swoim kraju nieograniczony potencjał siatkarski, którego nie można w żadnym wypadku zmarnować. Dowodem tego jest drugie miejsce w rankingu na najlepiej blokującego siatkarza Marko Podrascanina, a także siódma lokata Bojana Janica w klasyfikacji najlepszych przyjmujących LŚ. Występ reprezentacji Serbii w grupie można streścić w jednym zdaniu - "Awansować nie musieli, lecz po prostu chcieli".

Spotkania Serbów w fazie grupowej LŚ:

Serbia - Francja 0:3 (22:25, 17:25, 27:29)

Serbia - Francja 3:1 (25:19, 25:22, 19:25, 25:23)

Korea - Serbia 1:3 (25:14, 27:29, 18:25, 18:25)

Korea - Serbia 3:0 (25:22, 28:26, 25:22)

Serbia - Argentyna 2:3 (25:20, 22:25, 25:18, 23:25, 13:15)

Serbia - Argentyna 3:0 (25:15, 27:25, 25:19)

Francja - Serbia 1:3 (22:25, 21:25, 25:15, 19:25)

Francja - Serbia 1:3 (16:25, 14:25, 25:21, 20:25)

Argentyna - Serbia 3:1 (25:22, 27:25, 21:25, 25:18)

Argentyna - Serbia 2:3 (25:16, 21:25, 25:21, 20:25, 10:15)

Serbia - Korea 3:1 (20:25, 25:19, 25:20, 25:22)

Serbia - Korea Płd. 3:1 (23:25, 25:17, 25:21, 25:22)

Źródło artykułu: