[b]
Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty: Koronawirus uderzył w pańską ojczyznę z opóźnieniem w stosunku do Europy, ale to uderzenie jest bardzo mocne. Zmarło już więcej Brazylijczyków niż Chińczyków, więcej zachorowań odnotowano tylko w Stanach Zjednoczonych. Jak poważna jest sytuacja?[/b]
Marcelo Fronckowiak, trener Cuprum Lubin, były II trener siatkarskiej reprezentacji Brazylii: Bardzo się martwię tym, co dzieje się w Brazylii. Ponieważ COVID-19 uderzył w nasz kraj później, mogliśmy obserwować to, co się dzieje w Europie i wyciągnąć wnioski, żeby wiedzieć, co robić, kiedy wirus się u nas pojawi. Nie zrobiliśmy tego. Mówię to z przykrością, ale poziom wyedukowania społeczeństwa nie jest w Brazylii zbyt wysoki. Ludzie nie wierzą w naukę, niektórym trudno zrozumieć, że wirus jest obecny nawet, jeśli go nie widać. Dziennie umiera na koronawirusa około tysiąca osób, a na zachowanie wielu Brazylijczyków nie wywiera to wpływu. Ja siedzę w domu już jakieś 70 dni i przez ten czas wychodziłem tylko sześć razy, żeby pojechać do supermarketu. Widzę jednak sąsiadów wracających z restauracji czy z zakupów. Problem jest ignorowany, co wynika z braków w edukacji.
Wirusa ignoruje też prezydent Jair Bolsonaro.
Jesteśmy rządzeni przez polityka, którego nie uważam za inteligentną osobę. Nasz prezydent nie przejmuje się zdrowiem ludzi. Myśli, że koronawirus to lekka grypa, powiedział to nawet w telewizji. Próbuje skłonić ludzi, by żyli normalnie i wrócili do pracy. Bardziej martwi się o gospodarkę. A w Europie, na przykład w Polsce, rząd czuje się odpowiedzialny za społeczeństwo, pomaga firmom, stara się ograniczyć wpływ pandemii na gospodarkę. Nasz prezydent nie chce sięgnąć do kieszeni, nie zamierza nikomu pomagać.
Bolsonaro działa przeciwko zaleceniom międzynarodowych organizacji. Nie chce wprowadzać obostrzeń i nie nawołuje, by ludzie zostali w domach, tak jak zrobiono to w Polsce. U was na początku było ciężko, ale ludzie stosowali się do zaleceń i teraz jesteście w trakcie procesu rozmrażania. W Brazylii nie podjęto właściwych działań. Wciąż nie robi się testów, co sprawia, że nie można znaleźć ognisk wirusa i starać się ich kontrolować. Dla mnie to szalone.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Rosjanie prowokują Cristiano Ronaldo
Lokalne władze postępują tak samo jak prezydent?
W moim regionie gubernatorzy i burmistrzowie nie słuchają zaleceń Bolsonaro. On popełnia duży błąd naciskając na powrót do normalnego funkcjonowania. Politycy na różnych szczeblach ścierają się ze sobą. Uważam, że nie uda nam się szybko rozwiązać problemu koronawirusa. Podejrzewam, że wyprzedzimy Stany Zjednoczone pod względem liczby zachorowań na tego g****go wirusa.
W jakim mieście pan mieszka?
W Novo Hamburgo, niedaleko Porto Alegre. To południowa część Brazylii. W regionie osiedlało się kiedyś wielu emigrantów z Niemiec, stąd nazwa.
Jak tam wygląda sytuacja?
Obecnie zaczynamy otwierać kolejne sektory gospodarki, próbujemy już teraz wracać do normalności. To sprawia, że liczba zarażonych może wzrosnąć. Nie ukrywam, że obawiam się o przyszłość.
Są u was jakiekolwiek zakazy?
Za mało! Prawie nic nie jest zabronione. Mamy ograniczenia dotyczące na przykład liczby ludzi w restauracjach. Kina i teatry są zamknięte, wstrzymano rozgrywki piłkarskie, w siatkówce i innych sportach halowych. Gospodarka działa jednak praktycznie normalnie. Na przykład u nas w regionie mamy dużą fermę kurczaków, na której pracuje bardzo dużo ludzi. Najpierw ją zamknęli, potem otworzyli, ale okazało się, że ponad połowa pracowników ma COVID-19, więc znowu zamknęli tę fermę. Ogólny zamysł jest jednak taki, żeby pracować normalnie.
Prezydent Bolsonaro naciska ponoć na powrót piłki nożnej, co ma pomóc w walce z wirusem, bo sprawi, że ludzie będą siedzieć w domach i oglądać mecze.
Niektórzy na to naciskają, na przykład bogate kluby, jak Flamengo Rio de Janeiro. Tyle że nie wszystkie się na to godzą, zawodnicy też są przeciwko. W pewnych regionach, na przykład w Rio, drużyny piłkarskie wróciły do treningów. Tak samo u nas - trenują kluby z Porto Alegre, moje Gremio i Internacional. Ale tylko po to, żeby piłkarze podtrzymali formę. Nie wiadomo jeszcze, kiedy brazylijska piłka wróci, choć są naciski rządu, prezydenta i mediów. Trudno się dziwić, piłka jest dla nas jak religia.
Jak tu jednak grać, gdy nawet słynną Maracanę zamieniono w szpital polowy?
To prawda, choć ten szpital zaczął działać dopiero dwa tygodnie temu i nie jest w pełni wykorzystywany. Nie jest to zresztą jedyny obiekt sportowy zaadaptowany na szpital. Problem jest taki, że w Brazylii tego rodzaju przedsięwzięcia są bardzo korupcjogenne. Politycy wykorzystują sytuację, żeby zarobić. Nie wyobraża pan sobie, jak wiele mieliśmy korupcyjnych skandali w ostatnich 20 latach. Nawet teraz. W ubiegłym tygodniu władze Rio de Janeiro były zamieszane w aferę związaną z zakupem fałszywych respiratorów. Aresztowano osoby zasiadające w stanowym parlamencie.
Powstawanie szpitali polowych jest spowodowane brakiem miejsc w zwykłych placówkach?
W Sao Paolo czy w Rio szpitale zaczynają się przepełniać. W ciągu dwóch tygodni może tam zabraknąć miejsc dla nowych pacjentów.
A jak wygląda sytuacja siatkówki? Wasze kluby mają problemy, tracą zawodników. Trudno sobie wyobrazić, by jeszcze rok temu Flavio Gualberto wybrał Zawiercie kosztem bogatej drużyny z Rio de Janeiro.
Od 2016 roku wielu zawodników w lidze brazylijskiej grało za naprawdę dobre pieniądze. Niezły środkowy bloku, nawet taki, który nie łapał się do reprezentacji, był w stanie dostać tyle, co najlepsi gracze na jego pozycji w Europie. W PlusLidze taki Graham Vigrass według mnie zarabiał w Jastrzębiu jakieś 60-70 tysięcy euro. W Brazylii w ostatnich sezonach gorsi od niego środkowi dostawali więcej. Z powodu wirusa pensje graczy się zmieniły.
Pan tak jak Flavio będzie w przyszłym sezonie reprezentował Brazylię w Pluslidze, bo przedłużył pan kontrakt z Cuprum Lubin.
Tak, czuję się u was bardzo dobrze. W poprzednich rozgrywkach nie miałem imponujących wyników, nie prowadzę też topowej drużyny, ale mam poczucie, że jestem szanowany. Uważam, że przy mojej pomocy kilku młodych polskich siatkarzy się rozwinęło i to mnie bardzo cieszy.
Kiedy zamierza pan przylecieć do Polski?
Na początku lipca. W drugim tygodniu lipca ruszymy z przygotowaniami. Mam nadzieję, że wówczas podróż drogą lotniczą będzie już możliwa.
Jako drugi trener reprezentacji Brazylii już pan nie pracuje?
Nie. Renan Dal Zotto w styczniu zadzwonił do mnie i poinformował, że ktoś inny zajmie moje miejsce. Trudno było pogodzić prowadzenie klubu i pracę z reprezentacją. Może w przyszłości będę miał okazję samodzielnie poprowadzić jakąś drużynę narodową. Myślę o tym.
Wie pan, czy kadra Brazylii planuje rozegranie w tym sezonie jakichś meczów towarzyskich?
To możliwe.
Myśli pan, że kadra Brazylii, albo jakaś inna, zyska na przełożeniu igrzysk olimpijskich na 2021 rok?
To może być dobre dla Polski, ponieważ w przyszłym sezonie Bartosz Kurek, bardzo ważny gracz, powinien być w lepszej formie. Dodatkowy rok dla gracza po kontuzji pleców to dużo. Także Mateusz Bieniek będzie po sezonie, w którym powinien rozegrać dużo meczów w silnej Pluslidze. W Civitanovie grywał w lidze mało, występował głównie w Lidze Mistrzów. Brazylia też może skorzystać. Alan pewnie stanie się jeszcze lepszy, a w czasie Pucharu Świata pokazał już, że jest świetnym atakującym.
Kto jest w pańskiej opinii głównym faworytem igrzysk w Tokio?
Polska i Rosja. Macie świetnych liderów, Michała Kubiaka, ogólny poziom waszych kadrowiczów jest niesamowity, choć przecież jest wśród nich wielu bardzo młodych graczy. Bardzo przyjemnie się ogląda, jak ci młodzi wchodzą na najwyższy poziom.
Dobrze zna pan Vitala Heynena?
Pamiętam go z boiska jako świetnego rozgrywającego. Jako trener francuskiego Tourcoing często wpadałem na jego Noliko Maaseik. Jest jednym z trenerów, z którymi wymieniałem się spostrzeżeniami i od których się uczyłem.
To odpowiedni człowiek, by poprowadzić drużynę do olimpijskiego złota?
To przede wszystkim człowiek, który wykonuje świetną pracę. Teraz z Polską, wcześniej z Niemcami i Belgią. A poza tym, że bardzo dobrze pracuje, urodził się pod szczęśliwą gwiazdą, na co dowodem są mistrzostwa świata w 2018 roku - wasza drużyna najpierw była bliska odpadnięcia w Warnie i zakończenia turnieju, a potem zdobyła złoto. Przyszłość polskiej siatkówki jest w dobrych rękach.
Czytaj także:
Koronawirus. Mistrzowie zaczynają pracę. Siatkarska reprezentacja Polski wolna od COVID-19
Sensacyjny transfer na zapleczu PlusLigi. Mistrz Europy Neven Majstorović podpisał kontrakt z LUK Politechniką Lublin!