[b]
Piotr Woźniak, WP SportoweFakty: Nikt nie ma wątpliwości co do tego, że pierwszy mecz sparingowy z reprezentacją Czech był wydarzeniem o charakterze symbolicznym. Jak czuła się pani, jako jedna z jego uczestniczek?[/b]
Zuzanna Górecka, przyjmująca reprezentacji Polski: Myślę, że każda z nas odliczała dni do tego spotkania. Byłyśmy stęsknione za meczami, nie mogłyśmy doczekać się tego starcia. Czerpałyśmy radość z samej gry, jednak przy pustej hali, wyłącznie z atrapami, to nie jest to samo. Zdecydowanie wolałybyśmy, aby wszystko wróciło do normy, ale sytuacja na świecie jest taka, a nie inna. Najważniejsze jest to, że poczułyśmy na własnej skórze atmosferę rywalizacji i sprawdziłyśmy się w warunkach meczowych, po dłuższej przerwie. Te trzy miesiące pauzy zrobiły swoje.
Czy pomimo tego, że był to wyłącznie sparing, dało się odczuć delikatną presję?
Tak, bo wszystkie podeszłyśmy do tego sparingu, jak do meczu o stawkę. To zwycięstwo po przerwie smakuje inaczej. Rywalki postawiły nam poprzeczkę dość wysoko. Myślę, że reprezentacja Czech to bardzo dobry przeciwnik na takie przetarcie.
We wtorkowym meczu w trzech pierwszych setach dość szybko zaznaczałyście swoją dominację na boisku.
Byłyśmy bardzo skoncentrowane na tym, co robimy. Chciałyśmy pokazać, że choć jesteśmy młodym zespołem, jesteśmy gotowe, by utrzymać nerwy na wodzy. Wydaje mi się, że może tym i swoją walecznością trochę "przestraszyłyśmy" Czeszki.
ZOBACZ WIDEO: Jacek Nawrocki: Wszystkiego nie zrobimy. Widać dużą poprawę
Pokrzykiwania trenerów, dużo wyraźniej słyszalne, niż podczas meczu z kibicami, pomogły wam "dowieźć" przewagę do końca?
Na pewno! Starałyśmy się też same pokrzykiwać do siebie na boisku, tak jak robimy to, kiedy musimy komunikować się podczas meczów z kibicami. Nie jest to łatwe, bo trudno oddać tę samą atmosferę w ciszy. Myślę jednak, że udało nam się dobrze odnaleźć w tych nowych okolicznościach i całkiem nieźle sobie poradziłyśmy.
Czy podoba się pani pomysł usadzenia na trybunach hali w Wałbrzychu kartonowych kibiców?
Oczywiście! Pomysł jest genialny. Może to zabrzmi głupio, ale kiedy spojrzy się w prawo i widzi uśmiechnięte twarze to to pomaga.
Kiedy rozpoczynałyście zgrupowanie w Szczyrku nie wiedziałyście do końca, jaki wpływ na jego przebieg będą miały restrykcje związane z epidemią. Teraz, kiedy pewne procedury stały się już codziennością, możecie skupić się już tylko na treningach.
To było bardzo spokojne zgrupowanie, bo dopiero pod jego koniec tak na dobre weszłyśmy "na siatkę". Pierwsze dni były dość dziwne, specyficzne. Nie czułyśmy się komfortowo, bo te procedury były dla nas nowe. Później jednak przyzwyczaiłyśmy się do nich. Mam nadzieję, że na drugim zgrupowaniu, które zaczniemy już wkrótce (6-30 lipca - przyp. red.), nasze głowy będą już spokojniejsze. Nadal jednak będziemy przestrzegać obostrzeń, bo to dla dobra nas wszystkich.
Jeżeli chodzi o rozgrywki klubowe, to zdecydowała się pani na powrót do Polski. Wybrała pani grę w Tauron Lidze, z uwagi na niepokój związany z epidemią, czy może raczej fakt, że w Igor Gorgonzola Novara trudno było wywalczyć miejsce w meczowym składzie?
Oba te czynniki miały duży wpływ na moją decyzję, ale w szczególności chęć przebywania na boisku. Tego grania zabrakło mi w Novarze. Trudno było mi znaleźć klub w Serie A, gdzie mogłabym liczyć na miejsce w pierwszym składzie. Zdaję sobie sprawę z tego, że tutaj takiej gwarancji również nie ma, muszę sobie je wywalczyć. Polska liga stoi na niższym poziomie od włoskiej, dlatego uważam, że w Tauron Lidze powinno być mi o to łatwiej.
Zobaczymy jeszcze Zuzannę Górecką w Serie A? Czy raczej zamyka pani ten rozdział swojego kariery?
Nie zamykam, absolutnie. Na razie jednak chcę skupić się tylko na nadchodzącym sezonie. Jak widać plany mogą obrócić się o 180 stopni, więc nie ma sensu gdybać. Nie ukrywam, że w przyszłości chciałabym wrócić do Włoch.
Patrząc na pani numer na koszulce i obserwując dynamiczne ataki z drugiej linii... jest pani Robertem Kubicą polskiej siatkówki?
Nie, tzn. chyba nie - śmieje się nasza rozmówczyni - Cieszę się, że z boku tak to wyglądało, to chyba efekt tego, że byłam tak głodna gry. Bardzo chciałam grać z ósemką, bo jest to mój szczęśliwy numer. Stwierdziłam, że z dwiema ósemkami będę miała podwójne szczęście.
Zobacz również:
Polska - Czechy. Alicja Grabka: Nie lubię się usprawiedliwiać
Siatkówka. Polska - Czechy. Rywalki sprawiły kłopoty. Julia Twardowska: Cieszy, że potrafiłyśmy się podnieść
Oglądaj siatkówkę kobiet w Pilocie WP (link sponsorowany)