- Nie czułem stuprocentowego zaufania ze strony prezesa Adama Górala. Dałem się namówić na zbudowanie drużyny wyłącznie z doświadczonych graczy, mających zagwarantować walkę o medale, zamiast tak jak planowałem, postawić na młodych polskich zawodników. Uważam, że wyrównana czternastka to nie jest dobry kierunek. W klubie siatkarze zarabiają na życie i każdy chce grać - przyznał Krzysztof Ignaczak na łamach serwisu polsatsport.pl.
Były reprezentacyjny libero i prezes Asseco Resovii Rzeszów, przez sympatyków ekipy z Podkarpacia został uznany za jednego z głównych winowajców fatalnego sezonu. Pasy w rozgrywkach 2019/2020, zakończonych przedwcześnie z powodu wybuchu epidemii koronawirusa, zajęły dopiero 13. pozycję. Gorzej spisała się tylko Visła Bydgoszcz, która dysponowała diametralnie niższym budżetem niż rzeszowianie i od początku wiadomo było, że zespół skazany jest na spadek.
Zespół, który rywalizację rozpoczął pod wodzą Piotra Gruszki, a zakończył z Emanuele Zaninim na czele, odniósł w całym sezonie 7 zwycięstw przy 17 porażkach. Krzysztof Ignaczak uważa, że po części tak fatalny bilans jest efektem nie najlepszych relacji na linii Piotr Gruszka - zawodnicy. Niedawny kandydat na selekcjonera reprezentacji Polski, który bardzo dobrze odnalazł się na trenerskiej ławce GKS-u Katowice, w Rzeszowie nie zdołał się odnaleźć.
- W pewnym momencie zauważyłem, że drużyna przestała ufać Piotrkowi. Stracił autorytet jako trener. Próbowałem utrzymać go w klubie, ale widziałem, że zmierza to w złym kierunku, więc podziękowałem mu za współpracę. Jeśli chodzi o jakość treningów i pracy, nie miałem zastrzeżeń - przyznał Ignaczak, który w trakcie sezonu również rozstał się z Resovią.
Czytaj także:
Hale otwarte, ale nie dla kibiców. "Decyzja może się zmienić"
ZOBACZ WIDEO: Orlen nie rezygnuje ze wspierania polskiego sportu w czasie kryzysu. "Zwiększyliśmy na to budżet o prawie 100 procent"