Koronawirus. Igor Kolaković: Czarnogóra była już wolna od COVID-19. Teraz jest gorzej niż w Polsce

Getty Images /  Lukasz Laskowski / PressFocus / Na zdjęciu: Igor Kolaković
Getty Images / Lukasz Laskowski / PressFocus / Na zdjęciu: Igor Kolaković

- W pewnym momencie byliśmy wolni od koronawirusa. Bez żadnego przypadku! Ale teraz jest gorzej niż w Polsce - mówi Igor Kolaković, trener Aluronu CMC Zawiercie. Czarnogóra była ostatnim europejskim krajem, do którego dotarł COVID-19.

Pierwszy przypadek koronawirusa w niewielkim, zaledwie 600-tysięcznym bałkańskim państwie, oficjalnie odnotowano 17 marca. Władze zareagowały bardzo szybko, zamykając granice, lotniska, porty, szkoły oraz te gałęzie biznesu, których funkcjonowanie nie było konieczne dla społeczeństwa - centra handlowe, hotele, restauracje. Zakazano także publicznych zgromadzeń.

Efekty były bardzo dobre. W marcu i w kwietniu odnotowywano od kilku do kilkunastu zachorowań dziennie. A w maju przez kilka tygodni nie odnotowywano ich wcale.

Trzy tygodnie wolności

- Czarnogóra była w pewnym momencie krajem wolnym od koronawirusa. Bez ani jednego przypadku! Przebadano dużo ludzi i nie było żadnego pozytywnego wyniku. Po tym, jak chorzy wyzdrowieli, przez jakiś czas wirusa u nas po prostu nie było - opowiada Kolaković.

ZOBACZ WIDEO: Kolarstwo. Tour de Pologne pierwszym wyścigiem etapowym w sezonie. "Zgłaszają się wielkie nazwiska!"

Były selekcjoner siatkarskich reprezentacji Serbii oraz Iranu, od niedawna szkoleniowiec Aluronu CMC Zawiercie, mówi o okresie od 24 maja do 14 czerwca. Wolność od koronawirusa ogłoszono nawet w publicznej telewizji. Zrobił to, jako pierwszy przedstawiciel jakiegokolwiek europejskiego rządu, premier Dusko Marković.

Wirus wrócił z turystami

W pewnym momencie czarnogórskie władze musiały jednak wybierać między zdrowiem obywateli, a ratowaniem gospodarki, opartej w dużym stopniu na turystyce. Zamknięcie granic było skuteczną barykadą przed COVID-19, ale też przed pieniędzmi zagranicznych turystów.

1 czerwca rząd podjął decyzję o otwarciu się na te kraje, w których zachorowań na koronawirusa jest stosunkowo niewiele. Kilka dni wcześniej zniósł większość obostrzeń. Branża turystyczna ruszyła z miejsca, ale wraz ze zgodą na przyjazd obcokrajowców powrót koronawirusa do Czarnogóry stał się kwestią czasu. Pierwszy nowy przypadek od 4 maja wykryto 14 czerwca - chory był obywatelem Bośni i Hercegowiny.

- Gdy otwarto granice, wirus wrócił. I teraz sytuacja nie jest dobra. Gorsza niż w Europie Zachodniej. Mamy dużo przypadków biorąc pod uwagę populację, bo Czarnogóra ma tylko 600 tysięcy mieszkańców - tłumaczy Kolaković. Przed zniesieniem obostrzeń w jego kraju odnotowano jedynie 324 przypadki COVID-19, w tym 4 śmiertelne. Teraz zachorowań zarejestrowano już ponad 2 tysiące (2,072), zmarło 30 osób.

"Serbia? 80 procent populacji może być nosicielami"

Jak informuje "Balkan Insight", Czarnogóra ma w tej chwili najwyższy wskaźnik zachorowań na 100 tysięcy mieszkańców na całych Bałkanach - 231. Więcej niż Macedonia (167), Bośnia i Hercegowina (109) oraz Serbia (66).

- Jednak moim zdaniem sytuacja w Serbii jest trudniejsza, niż w Czarnogórze. Myślę, że nawet 80 procent populacji może być nosicielami koronawirusa. To tylko moja opinia, ale skoro jeszcze niedawno nie znałem nikogo, kto byłby chory, a teraz znam sporo takich osób, to dla mnie sprawa jest poważna - zaznacza były trener kadry Iranu.

Jego zdaniem, oficjalne statystyki nie pokazują skali problemu w Serbii - one mówią o niespełna 21 tysiącach przypadków i 461 ofiarach śmiertelnych. - Dużo ludzi przychodzi do lekarza z objawami, ale jeśli nie są one zbyt silne, proponuje im się, żeby poszli do domu i zostały w izolacji przez dwa tygodnie. Nie poddaje się ich testom. Sam znam osoby, które na przykład mówiły, że straciły węch - to przecież jeden z objawów - a oficjalnie nie zdiagnozowano u nich koronawirusa - uzasadnia swoje zdanie Kolaković.

Wybory ważniejsze od zdrowia

Duża liczba zachorowań w 7-milionowej Serbii to pokłosie liberalnego podejścia rządu do pandemii w maju i czerwcu, które było obliczone na przeprowadzenie zgodnie z planem wyborów parlamentarnych. - Przed nimi władze pozwalały ludziom na wszystko. Wiadomo, politycy... - zżyma się szkoleniowiec Aluronu CMC Zawiercie.

W okresie przedwyborczym piłkarskie derby Belgradu odbyły się przy pełnych trybunach, na wiecach gromadziły się tłumy. Wybory odbyły się 21 czerwca, 60 procent głosów zdobyła w nich partia urzędującego prezydenta Aleksandra Vucicia "Dla naszych dzieci". Potem liczba zakażeń zaczęła drastycznie rosnąć. Vucić ogłosił, że znów trzeba wprowadzić surowe restrykcje, na przykład godzinę policyjną. O wzrost zachorowań oskarżył studentów. Jego działania doprowadziły do ulicznych antyrządowych manifestacji. Z twardego lockdownu prezydent zapewne będzie się musiał wycofać.

- Każdego dnia przybywa w Serbii około 300-400 chorych na koronawirusa - mówi Kolaković, dla którego serbska stolica, Belgrad, jest jednym z dwóch rodzinnych miast. - Mieszkam tam od 21. roku życia. Choć akurat w czasie pandemii byłem w Belgradzie krótko, ostatnie cztery miesiące spędziłem jednak w Podgoricy, gdzie mieszka cała moja rodzina poza starszym synem - wyjaśnia.

Wakacje w Czarnogórze? "Rozsądny turysta będzie bezpieczny"

Do Zawiercia ceniony trener siatkówki przyjechał na początku lipca. - Przyleciałem samolotem, który najpierw przywiózł do Czarnogóry polskich turystów i od razu wracał. Na lotnisku w Podgoricy był pełen waszych obywateli, ale wracał praktycznie pusty. Lecieliśmy nim tylko ja i moja żona - opowiada.

Mimo że w jego kraju notuje się w lipcu stosunkowo dużo zachorowań na COVID-19, Kolaković jest zdania, że dla rozsądnie zachowującego się turysty ryzyko zakażenia jest niewielkie. - Teraz obostrzenia są mniej więcej takie jak w Polsce. Trzeba nosić maski i tak dalej. Kluby nocne są zamknięte, ale restauracje, plaże i miejsca atrakcyjne dla turystów pozostają otwarte. Jeśli przestrzega się zasad, przede wszystkim zachowuje się dystans społeczny, nic złego nie powinno się stać. Teraz przyjeżdża do nas mniej ludzi, Serbowie nie mogą, a w okresie wakacyjnym jest ich w Czarnogórze dużo. Mniej turystów na plażach i w hotelach oznacza, że jest bezpieczniej i bez problemu można trzymać się nawet 10 metrów od innych osób - podkreśla.

Nasz rozmówca ma nadzieję, że choć sytuacja na świecie zniechęca wiele osób do zagranicznych wakacji, Polacy nie przestaną odwiedzać jego kraju. - Między Polską a Czarnogórą jest bardzo dobre połączenie lotnicze. Bezpośrednie loty z Warszawy, Krakowa, Wrocławia, Katowic. 80 minut podróży i jesteście na miejscu. W ładnym hotelu, niedaleko pięknej plaży. No i teraz na tej plaży nie ma tłoku, a w takich warunkach odpoczywa się przyjemniej - kończy Kolaković.

Czytaj także:
Polska siatkarka z pozytywnym wynikiem testu. Klub wydał oświadczenie
Wkrótce mecze siatkówki z udziałem kibiców? "Trzysta osób w hali groźniejsze niż pięć tysięcy na stadionie"

Źródło artykułu: