Koronawirus. Wkrótce mecze siatkówki z udziałem kibiców? "Trzysta osób w hali groźniejsze niż pięć tysięcy na stadionie"

WP SportoweFakty / Karol Słomka / Kibice Asseco Resovii Rzeszów w Hali Podpromie
WP SportoweFakty / Karol Słomka / Kibice Asseco Resovii Rzeszów w Hali Podpromie

Kibice wrócili już na stadiony, a niedługo będą mogli wrócić także na hale. Z naszych ustaleń wynika, że rozporządzenie rządu, które po 17 lipca umożliwi organizowanie wydarzeń kulturalnych z udziałem kilku tysięcy osób, rozszerzono także o sport.

O możliwości organizowania imprez masowych z udziałem nawet kilku tysięcy osób na początku lipca poinformowało Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Przytoczone przez nie przepisy, które mają wejść w życie 17 lipca, zezwalają na wypełnienie trybun stadionów do 25 procent pojemności. Z kolei na trybunach hal widowiskowo-sportowych może być zajęte do 50 procent miejsc. W obu przypadkach koniecznymi do spełnienia warunkami są zachowanie dystansu społecznego oraz zakrywanie przez uczestników widowiska ust i nosa.

Jak przekazało dwa tygodnie temu MKiDN, takie regulacje umożliwiają obecność ponad 14 tysięcy osób na PGE Stadionie Narodowym w Warszawie i około 5 tysięcy osób w Atlas Arenie w Łodzi lub Ergo Arenie w Gdańsku. Tyle tylko, że w wydarzeniach "kulturalnych i rozrywkowych". Dla sportowych przepisy miały pozostać takie jak wcześniej. A to oznaczałoby, że mecze dyscyplin rozgrywanych w hali, jak siatkówka, wciąż będą zamknięte dla publiczności.

Z naszych ustaleń wynika jednak, że projekt rządowego rozporządzenia zaktualizowano i rozszerzono o sport. - Obecny projekt obejmuje także imprezy sportowe. Kibice będą mogli wrócić na hale, wypełniając do 50 procent ich pojemności - powiedział nam rzecznik Ministerstwa Sportu Filip Cieszkowski.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Malwina Smarzek-Godek i jej nowe hobby

Co z meczami siatkówki?

To oznaczałoby, że towarzyskie dwumecze siatkarskich reprezentacji: Polska - Niemcy w Zielonej Górze (mężczyźni, 22 i 23 lipca) oraz Polska - Estonia (mężczyźni, 26 i 27 lipca) i Polska - Szwajcaria (kobiety, 28 i 29 lipca) w Łodzi teoretycznie mogłyby się odbyć z udziałem kibiców - 2500 w hali MOSiR w Zielonej Górze, 1500 osób w Sport Arenie Łódź. Ale tylko teoretycznie. W praktyce jest po prostu za mało czasu na spełnienie formalności związanych z organizacją imprezy masowej.

- Wniosek o organizację takiej imprezy, powyżej 299 osób, musimy złożyć do urzędu odpowiedniego miasta z 30-dniowym wyprzedzeniem. W ciągu kilku dni nie dostaniemy pozwolenia i nie załatwimy wszystkiego, co konieczne, na przykład ochrony. Do tego żeby w ogóle zacząć zabiegać o imprezę masową, musimy mieć podstawę prawną. Na razie jeszcze jej nie ma. Jeśli potwierdzi się, że rozporządzenie obejmie także sport, już w poniedziałek zaczniemy działać - tłumaczy prezes PZPS Jacek Kasprzyk w rozmowie z WP SportoweFakty.

Prawdziwy kibic na wagę złota

Hale wypełnione w połowie na siatkarskich meczach już w lipcu nie są realne ze względów organizacyjnych i logistycznych. - Zrobimy jednak co w naszej mocy, żeby w Łodzi i Zielonej Górze naszym drużynom nie towarzyszyły tylko tekturowe awatary, żeby, stosując się do przepisu o uczestnictwie w imprezie maksymalnie 299 osób, chociaż niewielkie grupy fanów weszły na trybuny. Każdy prawdziwy kibic jest dla nas na wagę złota. Czasu jest jednak mało. Choćby na to, żeby otrzymać zgodę na zmianę warunków organizacji meczów naszych drużyn narodowych, które ustaliliśmy wcześniej z Głównym Inspektorem Sanitarnym, panem Jarosławem Pinkasem - podkreśla Kasprzyk.

Nawet jeżeli uda się uzyskać zgodę na udział kibiców w meczach siatkarzy i siatkarek, bilety na te spotkania najprawdopodobniej nie trafią do wolnej sprzedaży. Związek ma do wypełnienia zobowiązania wobec swoich sponsorów i to oni otrzymają wejściówki w pierwszej kolejności.

300 osób w hali groźniejsze niż 5 tysięcy na stadionie

O opinię w sprawie powrotu kibiców na mecze sportów halowych zapytaliśmy doktora Pawła Grzesiowskiego, immunologa i specjalistę w dziedzinie profilaktyki zakażeń. - Moim zdaniem w tej chwili nie ma jeszcze warunków, żeby wracać do masowych imprez w zamkniętych pomieszczeniach - mówi nam Grzesiowski. - Uważam, że trzysta osób w sali weselnej czy w hali widowiskowo-sportowej to większe zagrożenie, niż pięć tysięcy kibiców na otwartym stadionie piłkarskim. Na meczach kibice krzyczą, wydychają dużo powietrza, a w zamkniętej przestrzeni wentylacja nie jest w stanie całego tego powietrza odebrać - uzasadnia. Dodaje, że warto przyjrzeć się doświadczeniom innych krajów - choćby Serbii, która po krótkim okresie poluzowania znowu wprowadza lock-down w Belgradzie, między innymi ponownie zamyka stadiony i masowe imprezy.

Specjalista immunolog podkreśla, że w przypadku imprez na otwartej przestrzeni - meczów piłki nożnej, które z trybun może już oglądać nawet kilka tysięcy widzów (zachowując dwumetrowy dystans) czy wieców wyborczych - ryzyko zarażenia koronawirusem jest zdecydowanie mniejsze, niż w hali. Powietrze jest w ciągłym ruchu dzięki wiatrowi, a ludziom łatwiej jest utrzymywać bezpieczną odległość między sobą.

- Nie widzimy drastycznych wzrostów zachorowań po wiecach wyborczych czy po otwarciu restauracji, a już powinniśmy je widzieć - zwraca uwagę Grzesiowski. - Osób zakażonych w naszej populacji jest relatywnie niedużo, natomiast jeżeli stworzymy wirusowi sprzyjające warunki, na przykład zamkniemy ludzi w słabo wentylowanej hali na kilka godzin, ryzyko zarażenia będzie na pewno większe niż na otwartej przestrzeni - dodaje.

Potrzeba mądrych przepisów

Określona grupa kibiców, odliczona na podstawie pojemności hali, w której miałby odbyć się mecz czy koncert, mogłaby jednak zdaniem Grzesiowskiego zostać wpuszczona na taki obiekt. Oczywiście pod warunkiem przestrzegania zasad bezpieczeństwa.

- Już teraz widzimy, że wirus atakuje głównie najbliższe otoczenie chorego i potrzebuje czasu, żeby się przenieść. A zatem jeżeli impreza w zamkniętym obiekcie będą trwać powiedzmy dwie godziny, a uczestnicy będą się odpowiednio zabezpieczać i utrzymywać dystans, to niebezpieczeństwo zarażenia zostanie bardzo ograniczone. Niemniej jednak widzę większe ryzyko przenoszenia się wirusa w takich miejscach niż w parkach czy na plażach. Wszystko co się da lepiej teraz przenosić z zamkniętych pomieszczeń na świeże powietrze. Ale jeśli już wpuścimy kibiców czy miłośników muzyki do zamkniętych obiektów, to bardzo ważne będzie wprowadzenie tam szczegółowych zasad ograniczających szerzenie się wirusa - kończy specjalista w zakresie immunologii.

Czytaj także:
Bartosz Kurek rusza na podbój Japonii. "Chciał się tam sprawdzić od kilku lat"
Bartosz Kurek: Bardzo się cieszę, jeśli choć jednej osobie przemówiłem do rozsądku

Komentarze (5)
avatar
Baloncesto
15.07.2020
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
dree
15.07.2020
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
To samo gadał kiedy ludzie mieli zacząć wchodzić na stadiony. Miała to być wielka katastrofa, nagle miało być dużo więcej zachorowań. W rzeczywistości zachorowań jest coraz mniej i wiecie ludzi Czytaj całość
avatar
stalowy michu
15.07.2020
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
naprawdę w tym kraju nie ma innych lekarzy, których można by o cokolwiek zapytać poza wszechwiedzącym Grzesiowskim???? 
avatar
Mariusz Sala
15.07.2020
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Nie wiem, czy w ogóle jest sens, żeby ktoś tych wielu smyków bez szacunku i wdzięczności oglądał.