Strach w polskiej siatkówce pojawił się po tym, gdy w zespole Trefla Gdańsk pojawiło się ognisko koronawirusa. W tej chwili czternaście osób jest zakażonych, a w tym gronie jest jedenastu siatkarzy. W poniedziałek przyszła kolejna zła wiadomość.
Okazało się, że pozytywny wynik testu otrzymał jeden z graczy Aluronu CMC Zawiercie. Sytuacja zrobiła się jeszcze bardziej poważna, a władze PlusLigi zdecydowały, że w najbliższych dniach będą przeprowadzane obowiązkowe testy w innych klubach.
Na temat koronawirusa w polskie siatkówce wypowiedział się Karol Kłos. Zawodnik PGE Skry Bełchatów wtedy jeszcze nie wiedział o pojawieniu się zakażonego siatkarza w Zawierciu.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: kapitalna sztuczka Lewandowskiego na treningu Bayernu!
- Siedzimy trochę na bombie, bo każdego to może dotknąć. Mam nadzieję, że wszyscy zawodnicy wezmą sobie do serca przykład Trefla. Wiadomo, że są wakacje i każdy chciałby w miarę normalnie żyć. Jednak naprawdę trzeba bardzo uważać i unikać dużych skupisk ludzi - mówi Kłos w "Przeglądzie Sportowym".
Wiele osób i tak nie przejmuje się zakażeniami siatkarzy. Wszyscy bowiem przechodzą chorobę łagodnie. Reprezentant Polski jednak słusznie zauważa, że ucierpieć mogą inni.
- Może oni przechodzą łagodnie, ale mają rodziców, dziadków, którzy mogą mieć już komplikacje. Poza tym wypadają z przygotowań na tydzień, dwa. Jeśli w sezonie, wirus pojawi się w kilku drużynach, to całkiem rozwali nam ligę. Myślę, że do tej choroby trzeba podchodzić bez paniki, ale odpowiedzialnie - tłumaczy.
Wszystkie kluby obecnie przygotowują się do nowego sezonu. PlusLiga ma wystartować 12 września. Jest zatem jeszcze trochę czasu, aby opanować sytuację.
Koronawirus w PlusLidze. PLS zareagowała na zakażenie siatkarza Aluronu CMC Zawiercie. Będą pilne testy w klubach >>
Koronawirus. PlusLiga. Michał Winiarski chce dodatkowych badań. "To bardzo istotne" >>