Nie była to pierwsza przeprawa PGE Skry z ZAKSĄ w tym sezonie, choć ten nie trwa nawet miesiąca. W finale turnieju o Superpuchar Polski lepsi okazali się kędzierzynianie i teraz również byli faworytami. W dwóch pierwszych ligowych spotkaniach zaprezentowali się z bardzo dobrej strony.
Było to spotkanie, w którym spotkali się starzy znajomi. Dla Pawła Zatorskiego nie było to może już nic szczególnego, bo od kilku sezonów reprezentuje barwy ZAKSY, ale Jakub Kochanowski jeszcze kilka miesięcy temu grał w żółto-czarnej koszulce. Po drugiej stronie przeciwko byłemu klubowi okazję miał zagrać za to Mateusz Bieniek.
W Hali Energia obu zawodników przywitano bardzo serdecznie. W tak trudnym czasie, kiedy trwa pandemia koronawirusa, organizatorzy wsunęli wszystkie dolne trybuny, przez co obraz telewizyjny wygląda inaczej niż wszyscy byli do tego przyzwyczajeni. Wszystko to ze względów bezpieczeństwa.
Problemy kadrowe PGE Skry Bełchatów nie przeszkodziły w niezłym początku spotkania. W najlepszej formie nie byli jeszcze lewoskrzydłowi, mający drobne problemy fizyczne, a Bartosz Filipiak wracał po kontuzji. Gospodarze nadawali rytm w pierwszej partii, głównie za sprawą świetnej gry atakującego.
Kędzierzynianie szybko jednak odnaleźli swój rytm i wyrównali, ale wynik zmieniał się bardzo szybko. Efektowne akcje zachwycały kibiców, w końcu jednak pechowo w aut zaatakował Kamil Semeniuk i seta wygrali bełchatowianie.
Po zmianie stron podopieczni Nikoli Grbicia za wszelką cenę próbowali przejąć inicjatywę. Ożywił się Aleksander Śliwka, kroku dotrzymywał mu Jakub Kochanowski, wykorzystując piłki od Benjamina Toniuttiego. Po stronie PGE Skry zaczęły sypać się błędy. Gospodarze próbowali gonić wynik, ale strata była już za duża. ZAKSA wyrównała stan meczu.
Przełomowym momentem trzeciej partii była długa seria Kamila Semeniuka w polu zagrywki. Zawodnik ZAKSY zagrywał mocno, precyzyjnie. Linia przyjęcia PGE Skry zupełnie nie mogła sobie z tym poradzić. Przewaga kędzierzynian wzrosła do ośmiu punktów (20:12) i trudno było myśleć o odrobieniu takiej straty przeciwnikom. Partię skończył właśnie Semeniuk, skutecznie atakując.
Bełchatowianie ambitnie walczyli, by doprowadzić do tie-breaka. Znów dał o sobie znać Bartosz Filipiak. Wydawało się, że PGE Skra zbuduje sobie bezpieczną przewagę, ale wtedy rywale uruchomili blok. Gospodarze gonili wynik. Było już 23:24, mieli szansę na wyrównanie, grę na przewagi. Po czasie na życzenie Nikoli Grbicia zagrywkę zepsuł Milad Ebadipour.
PGE Skra Bełchatów - Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle 1:3 (25:23, 21:25, 17:25, 23:25)
PGE Skra: Łomacz, Filipiak, Kłos, Bieniek, Katić, Ebadipour, Piechocki (libero) oraz Sawicki, Petković, Mitić, Huber
ZAKSA: Toniutti, Kaczmarek, Kochanowski, Smith, Śliwka, Semeniuk, Zatorski (libero) oraz Kluth
MVP: Śliwka (ZAKSA)
Czytaj też:
Siatkówka. Problemy Vfb Friedrichshafen u progu sezonu. Hala dwunastokrotnego mistrza Niemiec dożywotnio zamknięta
Siatkówka. PlusLiga. Mecz Indykpolu AZS niezagrożony. W drużynie nie ma zakażenia koronawirusem
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: oświadczyny na mistrzostwach Polski. Powiedziała "tak"!