PlusLiga. PGE Skra Bełchatów w końcu wygrała u siebie. Beniaminek z Nysy bez szans

WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: siatkarze PGE Skry Bełchatów
WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: siatkarze PGE Skry Bełchatów

W poniedziałkowy wieczór w Hali Energia wielkich emocji nie było, ale w Bełchatowie nikt nie będzie miał tego za złe. PGE Skra Bełchatów odniosła pierwsze domowe zwycięstwo w sezonie PlusLigi. Ekipa trenera Michała Gogola pokonała Stal Nysa 3:0.

To mecz, który miał zamknąć piątą kolejkę PlusLigi, ale okazuje się jednym z trzech, które w ogóle zostały rozegrane. Zarówno PGE Skra, jak i Stal nie rozpoczęły tego sezonu tak, jak by tego chciały. Bełchatowianie wygrali jedno z trzech spotkań, beniaminek z Nysy zaś wszystkie przegrał. Dodatkowo ci pierwsi wciąż nie mogą skorzystać z największej gwiazdy Taylora Sandera.

- Ja jestem w tym wszystkim optymistą i staram się zarazić tym wszystkim drużynę. Gramy bez Taylora Sandera - zawodnika, który przychodził tu jako domniemany lider. Czekamy cały czas na niego. To bardzo wartościowy zawodnik w wielu elementach. Da nam dużo jakości jak wróci i będzie już zdrowy. Tak samo jakby z Perugii zabrać Leona czy z Lube Leala, to są inne drużyny. My musimy mierzyć się z tym, że gramy z czołowymi drużynami bez czołowego zawodnika - podkreślał przed spotkaniem trener żółto-czarnych Michał Gogol.

Papier a rzeczywistość

W teorii to spotkanie zapowiadało się świetnie. Po jednej stronie siatki takie postaci jak na przykład Marcin Komenda, Zbigniew Bartman, Bartłomiej Lemański czy Michał Filip, czyli siatkarze, którzy z pewnością mają aspiracje do tego, by bić się o najwyższe cele w kraju. Dlatego właśnie przed sezonem wzmocnili ekipę z Nysy. Z drugiej strony szukająca swojej tożsamości PGE Skra, która pokonała jak dotąd tylko Cuprum Lubin, a z Aluronem CMC Wartą Zawiercie i Grupą Azoty ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle we własnej Hali Energia przegrała po 1:3.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: niesamowity pech kolarza! Prowadził w wyścigu, ale... wylądował w krzakach

Gospodarze "ustawili sobie" wynik na początku spotkania (8:6, 16:12, 21:16) i pilnowali go do samego końca. Grali stabilnie, równo i skutecznie. Ekipa Stali w przyjęciu i ataku notowała lepsze statystyki od rywali, a i tak przegrała 22:25. Trudno też wskazać, że powodem tego był brak punktowego bloku, bo bełchatowianie w pierwszej partii zatrzymali przeciwników tylko raz.

Stal bez złudzeń

W drugiej partii wszystkie parametry nysan spadły i to dość drastycznie. Prawie nieomylni dotąd Lemański, Filip czy Łukasz Łapszyński przestali kończyć ataki. Zresztą nie mogli też ich dużo wykonać, bo w tej części gry PGE Skra posłała aż sześć asów serwisowych. Bełchatowianie nie musieli narzucać szalonego tempa. Po dwudziestu minutach gry prowadzili już 2:0.

Drużyna trenera Krzysztofa Stelmacha starała się dotrzymywać kroku przeciwnikom w trzeciej partii, ale udawało się to tylko do stanu 11:11. Później już wyższy bieg wrzucili miejscowi, których do przodu pchali skrzydłowi - Milad Ebadipour i Bartosz Filipiak. Ten drugi po meczu odebrał nagrodę MVP. Zdobył 14 punktów, z czego 10 atakiem przy 67-procentowej skuteczności.

W następnej kolejce dla obu drużyn poprzeczka powędruje wyżej. Bełchatowianie podejmą Jastrzębski Węgiel. Stal zaś zmierzy się u siebie z Asseco Resovią Rzeszów.

PGE Skra Bełchatów - Stal Nysa 3:0 (25:22, 25:15, 25:20)

PGE Skra: Łomacz, Ebadipour, Kłos, Filipiak, Katić, Bieniek, Piechocki (libero) oraz Mitić, Sawicki, Adamczyk.

Stal: Komenda, Bartman, Lemański, Filip, Łapszyński, M'Baye, Ruciak (libero) oraz Szczurek, Bućko, Dembiec (libero).

MVP: Bartosz Filipiak (PGE Skra).

Czytaj też:

Wilfredo Leon chce być jak Usain Bolt. Celem reprezentanta Polski najlepszy wynik w Serie A

Polacy za granicą: Rybicki udanie zaczął rywalizację w Belgii, zapracowany Hebda

Źródło artykułu: