Mecze gdańszczan z bełchatowianami zawsze były siatkarskim świętem, ponieważ piękną trójmiejską Ergo Arenę odwiedziało ponad pięć tysięcy ludzi. Tym razem z powodu panującej pandemii spotkanie zostało rozegrane przy pustych trybunach. Sopot wciąż znajduje się w czerwonej strefie, zatem żaden kibic nie pojawił się w hali. Dodatkowym smaczkiem miał być występ legendy PGE Skry - Mariusza Wlazłego, który opuścił klub po 17 latach gry właśnie na rzecz Trefla.
Lider gdańskiej drużyny nie mógł jednak zagrać z powodu zakażenia koronawirusem. To samo toczyło się przyjmującego Moritza Reicherta oraz Michała Winiarskiego. Koronawirus odebrał miejscowym dwa wielkie atuty - trenera i kapitana, na których zawsze można liczyć. - Naprawdę jesteśmy w tym sezonie liderem, jeżeli chodzi o wszystkie nowości. Najpierw koronawirus dotknął niemal całą drużynę w trakcie okresu przygotowawczego, teraz z zakażeniem mierzy się większość tych osób, które nie były zakażone wcześniej - w tym ja - mówił przed meczem szkoleniowiec ekipy znad morza.
Wlazłego w wyjściowym składzie zgodnie z oczekiwaniami zastąpił Kewin Sasak. Po drugiej stronie siatki grał natomiast Bartosz Filipiak, który wypłynął na szerokie wody właśnie dzięki dobrej postawie z nadmorskim zespole. Dla 26-letniego atakującego był to pierwszy przyjazd do Ergo Areny po transferze do PGE Skry. Osłabieni gdańszczanie słabo rozpoczęli pierwszego seta (2:5). Przyjezdni to bezlitośnie wykorzystali i utrzymywali spokojną zaliczkę (15:11 dla bełchatowian). Zastępujący Winiarskiego Roberto Rotari próbował wybić gości z rytmu. Pomysł Włocha wypalił, bo po świetnym podwójnym bloku miejscowych zrobiły się już tylko dwa "oczka" straty (16:14 dla bełchatowian).
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: błąd sędziego, a za moment potworny nokaut!
Siatkarze Trefla poszli za ciosem, wyprowadzili kilka skutecznych akcji, dzięki czemu wyszli na prowadzenie 21:19. W szeregi bełchatowian wkradły się nerwy. Gospodarze zachowali więcej zimnej krwi w końcówce, dlatego zwyciężyli w premierowej odsłonie 25:23. Nad morzem zatem zapachniało niespodzianką. Świetnie atakował przede wszystkim Sasak. Druga partia była bardzo wyrównana, drużyny grały punkt za punkt (8:8). Gdańszczanie nie pękali, a nawet wypracowali sobie dwupunktową przewagę (15:13). Nagle przytrafiły się im błędy, z czego chętnie skorzystali goście (16:15 dla PGE Skry).
W decydujący fragment seta siatkarze wchodzili z remisem na tablicy wyników. Ostatecznie partia zakończyła się triumfem bełchatowian 25:23. Absolutnym bohaterem okazał się Filipiak, który zdobył dwa punkty bezpośrednio z zagrywki oraz popisał się dwoma doskonałymi atakami. Obok atakującego bardzo dużo "oczek" dorzucał środkowy Norbert Huber.
Mocne wejście w trzecią partię miał Milad Ebadipour. Irańczyk sprawił miejscowym mnóstwo problemów serwisem (3:0 dla gości). Zawodnicy prowadzeni w środowy wieczór przez trenera Rotariego mozolnie odrabiali stratę, a co najważniejsze - w końcu ja odrobili i był remis (14:14). Kilka ciekawych akcji zaprezentował Karol Kłos. Gdy zdobył punkt bezpośrednio z zagrywki, to zrobiło się 17:14 dla podpiecznych Michała Gogola. Przewaga przyjednych rosła (22:16). PGE Skra rozstrzygnęła seta na swoją korzyść (25:20) i była bliżej wygranej w całym meczu.
Gdańszczanom w czwartej odsłonie najprawdopodobniej zabrakło sił. Wyraźnie odstawali od rozpędzonych bełchatowian (5:10). Następnie ustabilizowali grę, jednak nie byli w stanie odwrócić losów rywalizacji. Goście nabierali wody w żagle i w pewnym momencie stało się jasne, że mecz zbliża się ku końcowi (19:11 dla bełchatowian). Skończyło się na 25:15 i wygranej przyjezdnych 3:1. Statuetkę dla najlepszego zawodnika meczu otrzymał Milan Katić.
PlusLiga, 7. kolejka:
Trefl Gdańsk - PGE Skra Bełchatów 1:3 (25:23, 23:25, 20:25, 15:25)
Trefl Gdańsk: Kozub, Janikowski, Urbanowicz, Sasak, Mika, Mordyk, Olenderek (libero).
PGE Skra Bełchatów: Łomacz, Ebadipour, Huber, Filipiak, Katić, Kłos, Piechocki (libero) oraz Petković.
MVP: Milan Katić (PGE Skra Bełchatów).
Zobacz także: PlusLiga. Ireneusz Mazur komplementuje drużynę z Zawiercia. "Mają potencjał na walkę o czołowe miejsca"
Zobacz także: PlusLiga. Koronawirus w Zawierciu. Krzysztof Andrzejewski z pozytywnym wynikiem testu