"Tytan pracy", "Uśmiech rzadko znikał z jego twarzy". Koledzy wspominają Rafała Dymowskiego

Newspix / Piotr Nowak / Na zdjęciu: Rafał Dymowski, były zawodnik AZS-u Częstochowa i Stali Nysa
Newspix / Piotr Nowak / Na zdjęciu: Rafał Dymowski, były zawodnik AZS-u Częstochowa i Stali Nysa

- Świetny zawodnik, życzliwy, serdeczny człowiek - mówią koledzy z boiska Rafała Dymowskiego. Trzykrotny mistrz Polski w siatkówce w poniedziałek przegrał walkę z koronawirusem. Miał 48 lat.

W latach 90. i w pierwszej połowie poprzedniej dekady Dymowski był czołowym środkowym bloku siatkarskiej ekstraklasy. Największe sukcesy święcił na początku kariery, gdy w barwach AZS-u Częstochowa trzy razy z rzędu zdobył mistrzostwo Polski (1993, 1994, 1995).

W częstochowskiej drużynie grał m.in. razem z Radosławem Panasem. - Wiadomość o jego śmierci spadła na mnie jak grom z jasnego nieba. Rafał był ode mnie dwa lata młodszy. Nie tylko graliśmy kilka lat w jednej drużynie klubowej. Studiowaliśmy na tej samej uczelni, mieszkaliśmy w tym samym akademiku. Byliśmy razem w reprezentacji polskiej ligi, którą prowadził Waldemar Wspaniały - wymienia Panas, który obecnie pracuje jako trener siatkówki, pojawia się także w roli telewizyjnego komentatora.

- Jako o koledze z zespołu mogę się o nim wypowiadać w samych superlatywach - podkreśla były gracz AZS-u Częstochowa, Mostostalu-Azoty Kędzierzyn-Koźle i Polskiej Energii Sosnowiec. - Bardzo życzliwy, otwarty, uśmiechnięty chłopak.

W podobny sposób Dymowskiego przedstawia Piotr Łuka, który grał z nim w Stali Nysa. Dymowski był jej zawodnikiem w latach 1996-2003 i w sezonie 2004/2005, Łuka od 1999 do 2003 roku. - Też mogę o nim mówić same dobre rzeczy. Jako o siatkarzu, koledze, człowieku - zaczyna były zawodnik nyskiego klubu. - Kiedy przychodziłem do Stali jako młody chłopak, przyjął mnie bardzo serdecznie - opowiada smutnym głosem Łuka. Starszego osiem lat kolegę z boiska zapamiętał jako osobę, której uśmiech prawie nigdy nie schodził z twarzy. Duszę towarzystwa i dobrego ducha zespołu z Nysy.

A jaki był Dymowski jako sportowiec? Tu Łuka i Panas też są zgodni. - Tytan pracy - mówi ten pierwszy. - Byli gracze bardziej utalentowani od niego, ale on nadrabiał cierpliwą, konsekwentną pracą. Dzięki niej wywalczył sobie miejsce w pierwszej szóstce AZS-u, a w tamtych czasach to był nie lada wyczyn. No i trzy razy został mistrzem kraju, a to o czymś świadczy - podkreśla drugi z naszych rozmówców.

Jego atuty? Świetny blok, bardzo mocny atak z pierwszego tempa, niewygodna zagrywka. - Miał w tamtych czasach jeden z najciekawszych stacjonarnych serwisów - uważa Łuka. - Kiedy trafiał, siał popłoch wśród przyjmujących przeciwnej drużyny. Piłka spadała jak kamień - wspomina były zawodnik Stali, który z Dymowskim przyjaźnił się nie tylko w czasie sportowej kariery.

- Byliśmy bardzo dobrymi kolegami. Obaj osiedliliśmy się w Nysie. Po zakończeniu gry w siatkówkę Rafał pracował w zakładzie karnym jako wychowawca. Często widywaliśmy się na mieście, rozmawialiśmy.

Łuka nie wiedział jednak, że w ostatnim czasie Dymowski toczył ciężką walkę z koronawirusem. - Kiedy w poniedziałek rano odebrałem telefon z informacją o jego śmierci, przeżyłem duży szok - przyznaje. - Cała siatkarska Nysa bardzo to przeżywa. Z kim nie rozmawiam, jest bardzo przejęty. Spadło to na nas nagle. To był przecież młody człowiek. Trudno uwierzyć, że odszedł.

Panas wspomina, że po raz ostatni spotkał się z Dymowskim w marcu tego roku, na ćwierćfinałach mistrzostw Polski juniorów w Nysie. - Prowadziłem drużynę Norwida Częstochowa, Rafał był na turnieju z żoną, żeby obserwować, jak radzą sobie jego synowie - jeden był w składzie Stali, drugi pełnił rolę konferansjera. Była okazja, żeby powspominać dawne czasy, pośmiać się - opowiada kolega z boiska, z którym Dymowski trzykrotnie sięgnął po siatkarskie mistrzostwo Polski.

- Wielki żal, że Rafał odszedł od nas tak szybko - kończy.

Czytaj także:
Koronawirus: nie tylko Narodowy, na świecie powstało wiele szpitali na sportowych obiektach
Robert Lewandowski zaapelował do kibiców. "Nośmy maseczki, bądźmy odpowiedzialni"

Komentarze (22)
avatar
tomas68
20.10.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Trochę racji macie że wielu szpitalom,lekarzom nie chce się za bardzo gmerać w tym na co tak na pewno zmarł dany człowiek. 
avatar
tomas68
20.10.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
To na co są chore te Osoby podłączone do respiratorów ? Na pieniactwo ? 
avatar
Kibic900
20.10.2020
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
Walkę można przegrać z rakiem a nie jakimś wymyślonym wirusem zapewne rodzina była zmuszona do podpisania że zmarł na covid już to nie jedna osoba potwierdziła że byla do tego zmuszona ale odmó Czytaj całość
dopowiadacz
20.10.2020
Zgłoś do moderacji
1
2
Odpowiedz
A ja zapytam , czemu jest mowa , że pacjent przegrał walkę ? Cóż takiego robił ten pacjent ? Zrozumiałbym jeszcze gdyby była mowa o rehabilitacji , w swojej rehabilitacji , pacjent może pomóc . Czytaj całość
avatar
MolonLabe
20.10.2020
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
@Dariusz Aliszerow: A ja nie życzę nikomu źle. Tak mnie wychowali rodzice. Bez względu na to, czy się z kimś zgadzam. Nawet twierdzącym, że bawełniany komin na twarzy może ustrzec mnie przed śm Czytaj całość